Urodzinowy łikend w górach postanowiliśmy spędzić w Schronisku PTTK Kudłacze. Kilka znajomych osób, dobre piwo, gry planszowe i dzieci. Bliskość Beskidu Makowskiego, ale też szybkie podejście do samego schroniska sprawiły, że postanowiłem jeszcze wbić się na zwiedzanie do jakiegoś browaru znajdującego się w miarę po drodze. Pierwszy strzał okazał się złoty! Możemy jechać zobaczyć Browar Kazimierz! Musimy tylko zdążyć do 13:00, bo wtedy ekipa miała wyruszać na Piwowarską Gwiazdkę do Widawy. Pomimo "niewielkiego" opóźnienia mieliśmy bardzo dużo czasu, by w pełni pohasać po browarze!
Zabierałem Was już do byłych piekarni (klik, klik, klik), mleczarni (klik), stadniny (klik), kina (klik), fabryki spadochronów (klik), zakładu... ekhem... stolarskiego (klik), a dziś serdecznie zapraszam do zwiedzenia byłych zakładów produkujących sprzęt AGD. Oczywiście nie zmieniłem profilu bloga, nie będę zajmował się urbexem (urban exploration), zwyczajnie bardzo wiele browarów korzysta z budynków po innych zakładach. Browar Zakładowy odziedziczył coś więcej niż budynki - kawałek historii i pomysł na identyfikację wizualną. Zapraszam na obrzeża Poniatowej, gdzie ulokował się ten podlubelski browar.
Dziś zapraszam na wycieczkę na daleki wschód. Nie jest to najdalej w tym kierunku wysunięty browar w Polsce, ale niewiele mu brakuje. Wyprzedza go jedynie Browar Sulewski, który od 2013 roku działa w Hrubieszowie i tyle o nim wiem. Ani do Hrubieszowa, ani do Chełma nie było mi po drodze, ale nie mogłem pogodzić się z tym, by Piwnego Podziemia nie zobaczyć. Wszak znam go z bardzo dobrych piw. Na wizytę miałem tylko niewielkie okienko czasowe. Ekipa browaru bawiła na festiwalu w Łodzi i przed wtorkiem nie miałem czego szukać w Podziemiu, a znów ja we wtorek o 12:00 musiałem ewakuować się z noclegu z Lublinie. Postanowiłem ruszyć skoro świt, co umożliwiło mi - cebula deal - oszczędzenie na parkowaniu w centrum miasta, nie ciągnięcie ze sobą dziewczyn w potworne upały i powrót na późne śniadanie, którego ostatecznie w hostelu nie było.
Jeśli nie mówi wam nic nazwa miejscowości Jata, czy trochę większe Jeżowe, w pobliżu nieco większego Niska, nie martwcie się. Ja także do niedawna nie potrafiłbym wskazać tych miejsc na mapie Polski. No ale skoro znajduje się tam mały browar rzemieślniczy, to warto odrobić lekcję geografii. W pewnym uproszczeniu rzec można, że Jata położona jest w połowie drogi z Rzeszowa do Janowa Lubelskiego. My tę drogę przemierzaliśmy w czasie lipcowych wojaży, kierując się na Zamość. Browaru Lasowiak nie mieliśmy w planach, bo gdy te czyniłem, nie miałem go jeszcze na mapie. Ledwie pamiętałem, że miał powstać, ale zupełnie nie umiałem go umiejscowić. Dopiero wizyta w Browarze Eureka skierowała mnie do Jaty...
W poniedziałkowy, leniwy i dość chłodny wieczór Absurdalnej udało się przyciągnąć kilkunastu domowych piwowarów. 26. listopada odbyło się losowanie czwartej edycji śląskich bitw piwowarów Kato Beer Cup. Lista zapisów na edycję 2019 zapełniła się szybko, więc i z losowaniem nie było na co czekać. Mi udało się być nieco wcześniej i podpytać jeszcze o to i owo.
Czasami bywa tak, że góra jest bardzo niska, a mimo to staje się turystyczną atrakcją. Położony w części Beskidu Małego, zwanej Grupą Kocierza, Żar jest nią z kilku powodów. Dla nas stał się kuszący z uwagi na biegnącą na szczyt drogę asfaltową, która miała umożliwić wtoczenie tam jedenastokilowego (tara) bolidu Hanny. To miało pozwolić jej na zdobycie już drugiej góry w 32 dniowym życiu (pierwszą była Hala Boracza). Dla mnie była to dobra okazja, do szczytowania z czymś smacznym. Całkiem przypadkowo wylosowałem z lodówki - jak się okazało - rzecz niebanalną.
A gdyby tak uwarzyć piwo domowe w browarze rzemieślniczym i je sprzedawać? Do tej pory taką możliwość mieli piwowarzy domowi, którzy wygrali odpowiednie konkursy, w których jedną z głównych nagród było uwarzenie w "dużym browarze" piwa na podstawie ich receptury. Tak jest w przypadku nagrody Grand Prix w Warszawskim Konkursie Piw Domowych, tak jest w przypadku śląskiego Beer Cup (klik!), tak jest w przypadku Kuźni Piwowarów Browaru Jan Olbracht, Flisackiego Konkursu Piw Domowych i Browaru Tleń, czy Carcow Beer Academy. Otwarty całkiem niedawno Beskidzki Browar Rzemieślniczy w Żywcu zaproponował podobną akcję zaprzyjaźnionym piwowarom. Skala tego browaru (warki na poziomie 70 litrów - tak, litrów, nie hektolitrów) znacznie ułatwia sprawę i czyni przedsięwzięcie osiągalnym dla każdego. Tak wyprodukowane piwo może spokojnie trafić do normalnej dystrybucji, by można było spróbować go w knajpach, a z butelek w domach.
W sobotni wieczór biegałem po Biedronce w jednej ręce trzymając wózek z Hanią, a w drugiej koszyk z zakupami. Do teraz nie wiem, w jaki sposób udało mi się trzecią ręką trzymać telefon z włączonym Youtubem i słuchać pierwszego profesjonalnego livestreama z wręczenia nagród w poznańskim Konkursie Piw Rzemieślniczych. Wreszcie było coś słychać, a i ogólna oprawa i przebieg stały na godnym poziomie. Trzecią rękę zawdzięczam oczywiście Gosi. Jeszcze nigdy też nie zdarzyło mi się tankować auta z włączoną transmisją. Bije mi na starość. Niemniej jednak ostatni wynik usłyszałem już rozpakowując zakupy w domu i... szeroko się uśmiechnąłem. Czemu? Otóż najlepszym piwem, tzw. Kraftem Roku, zostało piwo, którego nikt się nie spodziewał.
Nie planowałem osobnego tekstu po finale Beer Cup. Jednak to, co działo się 8. listopada w Absurdalnej, było prawdziwym świętem piwa i zasługuje na poświęcenie chwili czy dwóch. Tak, za nami finał, ostatnia bitwa piwowarów 2018 roku. Znamy już zwycięzców! Co się wydarzyło w katowickim multitapie? Bo działo się sporo!
Jutro, 8. listopada 2018 roku odbędzie się finałowa bitwa Beer Cup. Bitwa ta kończy trzeci sezon zmagań piwowarów domowych, organizowanych przez Śląski Oddział PSPD i katowicki multitap Absurdalna. Na czym polega zabawa? Domowi piwowarzy przynoszą do knajpy swoje piwo uwarzone w określonym stylu, a zgromadzeni ludzie próbują go i wskazują na (dwa) najlepsze. To tyle. Proste i fajne. Za nami więc trzeci rok intensywnej integracji środowiska ludzi interesujących się lepszym piwem i promocji piwowarstwa domowego. Jaki był ten rok w Katowicach?
Czasem jest tak, że pomimo fizycznej bliskości gór życie nie sprzyja zbyt częstym tam wyjazdom. Okres ciąży sprawił, że na palcach jednej ręki (może jednej i pół) mogę policzyć nasze wyjazdy w góry. Niech przemówią fakty - ostatni wpis z serii Na szczycie kraftu, to luty tego roku i świetny zimowy wyjazd na Stare Wierchy (klik!). Co ciekawe udało nam się już być w górach z trzytygodniową Hanią! Wózkiem wjechaliśmy na Halę Boraczą, bo praktycznie do samego schroniska prowadzi asfaltowa droga. Tym razem zabieram Was jednak na nieco trudniejszy, a przede wszystkim piwnie smaczny szlak!
Tylko dużym zbiegiem okoliczności nigdy wcześniej nie napisałem o tym browarze. Nigdy wcześniej bowiem tam nie dotarłem, pomimo licznych wizyt w okolicy. To przecież rzut beretem od najwyższego szczytu Beskidu Śląsko-Morawskiego - Łysej Góry (Lysa Hora), na której byłem kilka razy i bardzo blisko Radhoszczy (Radhost - klik). Beskydský pivovárek znajduje się 43 kilometry trasą na (z grubsza) południe od Cieszyna, w miejscowości Ostrawica (Ostravice). To taka mała morawska wieś otoczona górami, położona w pobliżu jeziora. Aż chce się wysiąść na niewielkiej, nowoczesnej stacji kolejowej i ruszyć przed siebie...
Dziś zabieram Was do mniej znanej Pragi. Czeskiej Pragi, gdyby Jaki(ś) miał wątpliwości. Każdy miłośnik mniej oczywistych szlaków i nieodkrytych miejsc prędzej czy później trafi do Żiżkova i sąsiadujących z nimi Vinohradów. O Żiżkowie możecie poczytać na blogu w artykułach o browarze Victor i sklepie BeerGeek. Dziś zabieram Was nieco na południe, do Vinohradów właśnie. Niemniej jednak początek może być tak sam, bowiem najwygodniej w oba miejsca dostać się metrem, z którego wynurzamy się ze stacji pod Placem Jiřího z Poděbrad, o której śpiewał Nohavica. W tym dość spokojnym miejscu nie przegapimy charakterystycznego kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa i odbywającego się tu kilka dni w tygodniu targu lokalnych producentów żywności. Także stąd rzut beretem do wspomnianego Beergeeka i drugiego Beergeeka, w którym jeszcze nie byłem. W sumie nie wiem czemu.
Gdy niejednokrotnie zdarza mi się pytać różne osoby związane z branżą piwowarską, które browary są najciekawsze, które oferują najsmaczniejsze piwa i najrówniejszy poziom kolejnych piw, bardzo często wymieniany jest bohater dzisiejszego wpisu. Dziś zabieram Was na Pogórze Rzeszowskie, do założonego przez Kazimierza Wielkiego miasta, którego nazwa pierwotnie brzmiała Landshut. Wzięła się od sprowadzonych tam Głuchoniemców z miejscowości Landshut (w Bawarii) właśnie. Czy Łańcut wciąż będzie się nam kojarzył z przepięknym Zamkiem Lubomirskich, jego zespołem parkowym, wozownią, storczykarnią i innymi tego typu sprawami, czy raczej pierwszą konotacją zostanie Browar Łańcut.
Prawie pół roku od czasu naszego spotkania i rozmowy musiało minąć, aby ten tekst pojawił się na blogu. Jest to wyłącznie moja sprawka i wina. Najpierw nieustanny nawał pracy, później kolejne wyjazdy, a następnie priorytet dla opisywania faktycznych podróży do browarów... Czasu wciąż mam niewiele, ale jakoś - pośród wielu różnych zaległych tekstów i katalogów ze zdjęciami - rzucił mi się w oczy Ignis z tą ciekawą rozmową. Zapraszam na spotkanie z Browarem Ignis!
Wszyscy, nawet Ci, którzy nie interesują się piwem rzemieślniczym, znają Żywiec. To od 1856 roku siedziba założonego przez Habsburgów Browaru Arcyksiążęcego. Działające tam Muzeum rokrocznie przyciąga tłumy turystów spragnionych wiedzy o piwie i degustacji. Zawsze warto zobaczyć, jak powstaje piwo w gigantycznym browarze. W Żywcu od 2011 roku można też się napić piwa w restauracyjnym Browarze Krajcar i szkoda że browar nie uczestniczy już w piwowarskich imprezach (jak niegdyś Bracka Jesień). Od końca 2016 roku piwo warzy swoisty kontraktowy Browar Zapanbrat, obecnie już całkiem zdominowany przez produkcyjne potrzeby Browaru Trzech Kumpli. Od sierpnia 2018 roku Żywiec ma jednak cztery browary. Tym ostatnim jest Beskidzki Browar Rzemieślniczy! Dziś zapraszam na krótką wycieczkę do niego.
Jaki jest najlepszy crossover we wszechświecie? Piwo i góry. Taka była geneza piwnych podróży i bardzo lubię wracać do korzeni, pić piwo na szczytach i delektować się widokami. Apogeum piwnej radości staje się możliwość wypicia smacznego piwa rzemieślniczego tuż po zejściu z góry, ale jeszcze na szlaku. Taką szansę daje nam pierwszy polski browar rzemieślniczy zlokalizowany w schronisku górskim. No precyzyjnie to obok. Zapraszam na żółty szlak z Sobótki na Ślężę, gdzie od dawna działa Dom Turysty PTTK "Pod Wieżycą", a od niedawna Browar Wieżyca.
Bracka Jesień zawsze miała problemy z ogłaszaniem terminu, kiedy impreza się odbędzie. Niby wiadomo, że chodzi o pierwszy weekend września, ale nie zawsze - i tym razem też - wszystko było jasne. Nie dość, że lista zaproszonych browarów została opublikowana bardzo późno, to jeszcze... Bracka Jesień zmieniła nazwę! Czy Cieszyńską Jesień Piwną dotknęły jakieś dodatkowe zmiany? Czy było równie dobrze, jak poprzednimi razami?
Dziś bomba. Browar, o istnieniu którego wie bardzo niewielu. Otóż od około dwóch lat nie ma podstaw do tego, by nazywać Ursę Maior jedynym browarem w Bieszczadach, już całkowicie abstrahując od polemiki, czy Uherce Mineralne leżą jeszcze w Bieszczadach. Wtedy to w Mucznem powstał malutki browarek restauracyjny. Dziś zabieram Was właśnie do niego. Na samiuteńki kraniec Polski. Z uwagi na swoją lokalizację, jest to najbardziej na południe położony browar w naszym kraju. Siedlisko Carpathia i Browarnia Muczne.
Już dawno chciałem odwiedzić browar w Dukli. W 2015 okazało się to niemożliwe z uwagi na intensywne prace remontowe, a od tamtego czasu nie byłem w Bieszczadach, do których Dukla jest po drodze. Do teraz. Choć faktycznie browaru w Dukli nie widziałem. Na własne oczy przekonałem się o tym, o czym niby wiedziałem - browar bowiem nie znajduje się w Dukli. Niespodzianka!
Zapraszam na wycieczkę do Dukli, bo tam też musimy zajrzeć, a następnie tuż za jej granicę do Cergowej. Przekonacie się jak wygląda browar, o którym swego czasu zrobiło się bardzo, bardzo głośno wśród piwnych geeków.
Jednym z największych zaskoczeń w czasie naszych wojaży po południowo-wschodniej Polsce była wizyta w Browarze Eureka. Z kilku powodów. Poczynając od lokalizacji browaru, przy której określenie ustronie i tak wskazuje na nadmierne przeludnienie tego miejsca oraz "architekturę" browaru, gdzie użycie cudzysłowu tylko raz wydaje się niedopatrzeniem graniczącym z obłędem, do kontrastujących z nimi gościnności właścicieli oraz szoku - oczywiście spowodowanego zachwytem - wywołanego zapoznaniem się ze sprzętem warzelnym.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak otworzyć browar nie mając miliona, ale za to posiadając upór, ogromne umiejętności i pokłady pracowitości, koniecznie zaglądnijcie dalej.
Malta. To jedynie trzy zamieszkałe wyspy na południe od Sycylii. Trzysta kilometrów kwadratowych i poniżej 450 tys. ludności. Nie licząc turystów oczywiście, bo Malta, Gozo i Comino przyciągają ich całe masy. Ludzie przyjeżdżają tu wypoczywać na nielicznych piaszczystych plażach, imprezować w Sliemie i St. Julians, uczyć się języków i przede wszystkim korzystać z wysokich temperatur. Czy są oni skazani na koropolagery rodem z Danii i Holandii? Czy muszą się ograniczać do tych kilku importowanych pszenic i ejli z wielkich niemieckich i brytyjskich browarów?
Ten krótki piwny przewodnik pozwoli wam zorientować się, jak to obecnie wygląda na strategicznie położonej na Morzu Śródziemnym wyspie, która była obiektem pożądania od czasów starożytnych.
W Beer Cup - podobnie jak w Marvel Cinematic Universe - kolejną fazę mamy za sobą. Osiem ostatnich bitew wyłoniło najsilniejszych bohaterów, których losami będziemy emocjonować się w ćwierćfinałach. Najbliższy miesiąc z hakiem i cztery bitwy pokażą, którzy piwowarzy nie tylko awansują do półfinału, ale też rozpalą nasze zmysły swoim piwem. Kto zrobi najlepsze piwo? Kto zostanie na placu boju? Kto straci duszę w walce z Thanosem (publiką)?
W 2017 roku otwarto na Malcie pierwszy browar, który z czystym sumieniem można nazwać restauracyjnym. Oczywiście w takim rozumieniu, w jakim te browary funkcjonowały (i wciąż funkcjonują) w naszej świadomości. To taka restauracja, gdzie na pierwszym miejscu jest jedzenie, ale piwo jest jednak ważnym dodatkiem i królują dość klasyczne style. Dziś zabieram was do Sliemy, miasta na północ od stolicy - La Valetty. Tam znajduje się browar o bardzo prostej nazwie - The Brew.
Na moje pytanie, czy w czasie pobytu na Malcie mógłbym odwiedzić browar Phoenix Raw Beer, zrobić zdjęcia i pogadać, Alessandro Nardi - właściciel - odpisał, że "oczywiście nie ma problemu, ale to mały browar rodzinny i nie miej zbyt wielkich oczekiwań". Dla mnie to nawet lepiej, ale i tak nie byłem przygotowany na to, co zobaczyłem na miejscu. Zapraszam do najmniejszego browaru komercyjnego, w jakim stanęła noga Tomasza.
Alessandro Nardi w swoim "tap roomie" |
Miano pierwszego rzemieślniczego browaru Malty przypada browarowi Lord Chambray, który... nie znajduje się na Malcie. Gwoli ścisłości znajduje się na drugiej pod względem wielkości wyspie archipelagu maltańskiego, czyli Gozo. Z uwagi na niełatwe relacje między mieszkańcami Malty i Gozo, sami nazywają się pierwszym browarem rzemieślniczym z Gozo... Ten wpis będzie małą wycieczką po Gozo, wizytą w browarze Lord Chambray, spotkaniem z pracującym tam piwowarem z Polski oraz degustacją piw.
Prom z północnego terminalu w miejscowości Cirkewwa płynie na Gozo kilkanaście minut mijając po drodze trzecią pod względem wielkości wyspę i ostatnią zamieszkaną - Comino. Gdy zostawia ją po prawej stronie, wpływa do niewielkiej zatoczki, na brzegu której wyrasta niczym wynurzające się ku górze miasteczko Mgarr. Zwieńczone jest Fortem Chambray i wyróżniającym się kościołem. Na Gozo byłem drugi raz i znów wyglądało to dla mnie jak klasyczna karaibska zatoka piratów. W świetle zachodzącego słońca oczy Ozyrysa błyskające z przycumowanych łodzi wyglądają niesamowicie.
Będąca wielkości małego polskiego miasteczka wyspa Gozo była według legendy miejscem uwięzienia Odyseusza przez uwodzicielską nimfę Kalipso. Trzykrotnie mniejsza niż Malta zamieszkała jest przez 37 tysięcy ludzi. Co ciekawe znajduje się na niej kilkanaście miast, które oczywiście znacznie odbiegają od naszych wyobrażeń o miastach. Bardzo często za miasto uchodzi kilkanaście, kilkadziesiąt budynków tworzących coś na kształt przysiółka. Niesamowicie wyglądają podziwiane ze szczytu Cytadeli w stolicy Gozo - Victorii (zwanej także Rabatem - nie mylić z byłą stolicą Malty - Rabatem na głównej wyspie), porozrzucane na wzgórzach i połączone jedynie drogami i wszechobecnymi kamiennymi murkami. Żółty wapień dominuje krajobraz Gozo i Malty, zbudowane są z niego domy, kościółki, świątynie... Może nie wygląda to wybitnie widowiskowo, ale tworzy odrębny charakter, który mi się bardzo podoba.
Poza urokliwą stolicą, Gozo może pochwalić się wieloma fantastycznymi miejscami, w tym jednym ikonicznym dla całej Malty... ale już nieistniejącym. Lazurowe Okno na skutek procesów erozyjnych zawaliło się do morza początkiem 2017 roku. Poza tym ciekawe są: charakterystyczna Fungus Rock (Skała Grzyb), która ceniona była z uwagi na rosnący tam rzadki grzyb mający właściwości lecznicze, najstarsza na świecie wolno stojąca budowla z kamienia - prehistoryczna świątynia Ggantija (3600 - 3000 p.n.e.) oraz szczególnie plaże Ramla Bay (byłem) i San Blas (nie byłem) - do nich wrócimy jeszcze za sprawą piwa.
Biorąc pod uwagę, że do każdego miejsca dojedziemy autobusem z głównego dworca w stolicy, a najdłuższa trasa, jaka na was czeka to kilkanaście minut, nie trzeba wiele czasu, aby zobaczyć całą wyspę. Tak samo jak w przypadku Malty na Gozo najlepiej jechać tam, gdzie nie będzie wielu turystów, zejść z utartych ścieżek, pohasać na przełaj, albo o dziwnych godzinach. Tam kryje się prawdziwy maltański urok, o który nieco trudniej w miejscach, w które podjeżdżają autokary turystyczne.
W połowie trasy autobusu 301, kursującego między terminalem promowym i Victorią, znajduje się miejscowość Xewkija i niewielka strefa przemysłowa. To właśnie w niej zlokalizowany jest browar Lord Chambray. Wspomniany żółty wapień, wczesnopopołudniowa godzina kojarząca się ze sjestą, a za szklanymi drzwiami odnaleźliśmy inny świat... Świat piwa rzemieślniczego. Zza kontuaru powitała nas sympatyczna Valentina, która szybko przekazała nam, że dziś oprowadzi nas ekskluzywnie Sławek, asystent piwowara. Zwiedzanie będzie po polsku, bo Sławek jest Polakiem. Czy mogło być lepiej?
Okazało się, że Sławek i jego żona zakochali się w Malcie, a szczególnie w Gozo i kiedy pojawiło się ogłoszenie o pracy, Sławek nie wahał się aplikować. Jego doświadczenie zdobywane w krakowskim CK Browarze było tylko atutem. Pokazał nam cały proces produkcyjny i opowiedział trochę o życiu na Gozo. Zabrzmiało kusząco.
Browar znajduje się w strefie przemysłowej, ale gdzie dokoła by nie spojrzeć, jest pięknie. W kamiennym budynku jest oczywiście chłodniej niż w kwietniowy gorący dzień, a wnętrze browaru jest klimatyzowane. Tuż za kontuarem z kranami stoją pamiątkowe butelki Browaru Spółdzielczego, którego wielka ekipa odwiedziła niegdyś Gozo. Ponoć coś wspólnie kombinują. Tap room nie jest duży, nie ma stałych miejsc siedzących, ale i tak atmosfera jest rewelacyjna.
Browar został założony w 2014 roku przez Włocha Samuela d’Imperio, którego rodzina także zakochała się w Gozo i postanowiła się tam przenieść. Jego założeniem jest robienie rzemieślniczego piwa z poszanowaniem środowiska naturalnego i wpisanie się w życie wyspy. Piwa są oczywiście niepasteryzowane i refermentowane w butelkach i kegach. Tu oczywiście największym problemem jest przechowywanie piwa, gdy opuszcza ono idealne warunki panujące w browarze. Malta to zdecydowanie upalne klimaty.
Warzelnia ma 1200 litrów pojemności, a tanki są odpowiednio większe, aby wchodziły tam po dwie warki. Lord Chambray warzy raczej klasyczne style, ale do stara się, aby każde czymś zaskakiwało. Z racji tego, że na Malcie nie jest łatwo o słodką wodę (a ta w ogóle uchodzi za nienajlepszą) browar ma własną instalację do odsalania wody morskiej za pomocą odwróconej osmozy.
Browar jest niezwykle nowoczesny, funkcjonalny, zadbany i sprawia wrażenie wypieszczonego. Można tam kupić wszystkie aktualnie dostępne piwa i to w cenach mocno konkurencyjnych do sklepowych, firmowe szkło, koszulki i tak dalej. Oczywiście można też napić się piwa, które akurat dzień wcześniej skończyło się w stołecznej knajpie 67 Kapitali. Piwo to warzone jest dla nich, ale na szczęście można dostać też w browarze.
67 IPA zostało nazwane double IPA, ale oczywiście parametry są znacznie poniżej tych stylowych (14,8° Blg, 6,5% i 67 IBU). Niemniej jednak piwo jest świetną odmianą po kilku dniach spijania koncernowych maltańskich piw na przemian z Guinessem. Jest pełne, dość wytrawne, orzeźwiające i wyraźnie goryczkowe. Dominują tu akcenty kwiatowe i lekko cytrusowo-owocowe. Kawał dobrego piwa! 7/10.
Na wynos wziąłem wszystko, co było oraz oczywiście szkło, by zadać szyku na plaży. Sam browar polecam wszystkim miłośnikom dobrego piwa, szczególnie że jest czynny od poniedziałku do piątku, od 10 do 18. Warto zrobić sobie przerwę w zwiedzaniu Gozo i wlać w siebie lokalnego ducha.
Jako że ten dzień był upalny postanowiliśmy podjechać na jedną z północnych plaż. Wybór padł na przepiękną Ramla Bay, nad którą góruje (niewidoczna z dołu) Jaskinia Kalipso. Piękny czerwonawy piasek muskany jest dość dużymi, ale jeszcze zimnymi falami, a gardło muskane było piwem w stylu gose - idealnym na takie dni. Flinders Rose uwarzone zostało z oczywistym dodatkiem soli morskiej i nieoczywistym dodatkiem lokalnych kwiatów kaparów. Piwo jest istotnie słone, lekko kolendrowe i kwiatowo-owocowe, ultra rześkie i koniec końców rewelacyjne. Pieści gardełko jakby chodził po nim mały Jezusek. 8/10.
Co prawda byliśmy na plaży Ramla Bay, ale okazało się, że piwo San Blas dało się tu otworzyć. No a ja nie mogłem sobie drugiego odpuścić w takich okolicznościach przyrody. San Blas to angielskie IPA i to bardzo smaczne. Czerwona głęboka barwa wpisywała się w schodzące coraz niżej słońce i czerwono-złoty piasek. Piwo ma gładką fakturę, sporą biszkoptowo-chlebową podbudowę słodową, orzechowy posmaczek i klasyczną ziemistą goryczką z nutą kwiatów. Bardzo fajne piwo! 7/10.
W zabytkowej Mdinie - Cichym Mieście, już na Malcie, wypiłem Golden Bay. Piwo nawiązujące nazwą do jednej z najładniejszych plaż głównej wyspy jest również klasycznym brytyjskim golden ale'en. Leciutkie, słodowo-ziołowe piwo wchodzi jak marzenie, nawet gdy niebo zasnute jest delikatną mgiełką chmur. Jest tu nuta biszkoptu, lekka i ładna gorycz oraz świetna pijalność. 6,5/10.
Gdy opuściliśmy piękne Mdinę i Rabat ruszyliśmy w kierunku klifów Dingli - przepięknego miejsca z niesamowitymi kilkudziesięciometrowymi pionowymi ścianami schodzącymi do morza. Z plecaczka wyciągnąłem Fungus Rock, który jest dry stoutem. Bardzo ciemnym, praktycznie czarnym, zwieńczony beżową pianą. Pachnie dość mocno paloną kawą, a pierwsze skojarzenie smakowe to... słoność. Piwo jest dość gorzkie, ziołowe, gorzko czekoladowe i bardzo smaczne. Piłem raz jeszcze w hotelowej wannie i nie smakowało wcale gorzej niż w pięknych okolicznościach. 7,5/10.
Special Bittera zabrałem na wycieczkę w miejsce, w którym nie byłem za pierwszym razem, gdy 8 lat temu jeździłem po Malcie - do Blue Grotto. Piękne miejsce było tego dnia szarpane potężnymi falami, więc nie udało nam się podpłynąć jedną z dziesiątek łódek (pewnie morze rozbiłoby je o skały w mgnieniu oka). Niemniej jednak zalegliśmy na skałach i delektowaliśmy się słońcem wśród hałaśliwych bałwanów (nie chodzi mi o turystów). Special Bitter jest tym, czym ma być. 3,9% alkoholu sprawia, że jest ultra pijalne, a przy tym zaskakująco goryczkowe. Nie wiem, czy nuta miodowa była zaplanowana, ale nie przeszkadzała mi w odbiorze. 6/10.
Ostatnie piwo zostawiłem na ostatni dzień. Wypiłem w Bugibbie między Oceanarium a placem zabaw. Sezonowy Winter Ale to potężne jak na te warunki (18,5° Blg i 8% alkoholu) piwo z dodatkiem miodem z kwiatów drzewa szarańczynu i przyprawami. Jest gęste, intensywne i oczywiście kojarzy się z piwami świątecznymi. Lekko ostrawe, dość słodkie, pełne, z wyraźnymi nutami suszonych owoców... Biorąc pod uwagę nie pasującą do tego piwa temperaturę otoczenia, to weszło jak złoto. Nieprzegięte dodatki sprawiają, że mi smakowało. 7/10.
Może i o kraft na Malcie nie jest łatwo, ale osoba przygotowana na wakacje na wyspach jest w stanie spokojnie znaleźć sklepy oferujące coś więcej niż korpolager. Na stronie browaru Lord Chambray na przykład zaznaczone są miejsca na całej Malcie, gdzie można kupić ich piwo. Co tu dużo mówić? Zbyt wielu innych rzeczy na Malcie nie znajdziecie.
Na koniec emocjonujący bonus w postaci zdjęć sprzed ośmiu lat
I jako bonus ostateczny jedyne sensowne zdjęcie Sławka
Browar Fuzja pojawił się na naszym rynku w czerwcu 2017 roku, ale dopiero wielka degustacja piw w stylu double IPA stała się przyczynkiem do jego głębszego poznania. Ostatecznie obiecane piwo nie zdążyło na wpis, ale wykorzystałem to jako okoliczność do przepytania założycieli browaru na różne tematy. Dowiecie się skąd pomysł na browar, gdzie warzą swoje piwa, jakie mają na siebie pomysły i skąd czerpią inspiracje. A jako że ostatecznie dotarło do mnie dużo piwa, to i miejsce na degustację się znajdzie. Zapraszam na spotkanie z Mateuszem, Mateuszem i Markiem oraz rzec jasna z Fuzją.
Nie było mnie wczoraj na bitwie, a oto z niej relacja. Co prawda gównie fotograficzna, ale zawsze... Przeglądając w tym roku posty z poprzednich lat, bardzo brakowało mi choćby krótkiego podsumowania wyników z bitew, na których mnie nie było... Wierzcie mi, znalezienie tych informacji na fajsbookowych wallach to kompletna masakra... A ja lubię porządeczek. Ordnung muss sein - jak mawiał pradziadek.
"Noooooo... w końcu jakieś mózgotrzepy" - Janusz Švach (Browar Garaż) |
Tak oto krótka fotorelacja w ósmej bitwy trzeciej edycji staje się faktem. Jest możliwa dzięki dobrym duszom Artura i Wojtka, ale też zdjęciom zapożyczonym z zaprzyjaźnionych profili obecnych tam osób.
Ostatnia bitwa pierwszej rundy trzeciej edycji Kato Beer Cup przed nami. To dzięki niej - oraz ostatnim poprawkom w regulaminie - poznamy trzech ostatnich ćwierćfinalistów. To także pierwsza bitwa tego sezonu, na której mnie nie będzie... Myślałem, że już znalazłem osobę, która ekspresowo napisze dla Was relację. Ostatecznie coś nie pykło. Ewentualnie będzie fotorelacja.
Żałuję, że mnie będzie, bo akurat mózgotrzepów - dla niepoznaki nazwanych american strong ale - chętnie bym spróbował. Szczególnie że obsada jest sroga - na bitwie pojawią się znani, doświadczeni i lubiani Paweł Masłowski (Dwie Lewe Ręce), Szymon Minojć, Daniel Lempke (Mody Home Brewery), Daniel Śledzikowski tym razem z Wojciechem Sładkiem (Dubbel Minded) oraz debiutujący, ale już świetnie rozpoznawani - Krzysztof Kozakow i Karolina Wach (Kozakov Brewery). Będzie... będzie się działo...