Nowa Kaledonia, francuskie terytorium zamorskie, którego mieszkańcy w ciągu najbliższych lat powinni zdecydować o swojej niepodległości, to część Melanezji, zachodniej części Oceanii. To jakieś 1500 km. na wschód od Australii, mniej więcej w połowie drogi na Fidżi. Dla większości Europejczyków to terra incognita, słusznie kojarząca się z rajem. Wszystkie wyspy wchodzące w skład Nowej Kaledonii zajmują powierzchnię niewiele większą niż województwo podkarpackie. Sądzę jednak, że po obejrzeniu zdjęć stamtąd mało kto powie: "a może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady", wstawiając w miejsce nazwy pasma górskiego na przykład "na Ile des Pins". Błękitne wody, złote zachody słońca, palmy, egzotyczne kwiaty i owoce morza, a przede wszystkim klimat (najzimniejszym miesiącem jest zimowy lipiec, średnia temperatura wynosi wtedy 22°C) - to może zachęcać do Nowej Kaledonii. Na pewno powyższych słów nie wypowiedzą jednak miłośnicy piwa. Dlaczego? O tym dalej.
Łódź. Premiera kooperacyjnego piwa De Molena i Piwoteki zakończyła się stanowczo zbyt późno, by rozsądnie wrócić do hostelu. Na wydarzeniu spotkałem Borysa i Magdę Banasiaków, z Magdą wcześniej rozmawiałem na fejsie i tylko potwierdziliśmy spotkanie nazajutrz. Oto przy okazji wizyty w Łodzi odwiedziłem kolejny browar miasta światła i murali. Gdy byłem tam we wrześniu 2015 roku, jeszcze nie było go na mapie działających browarów rzemieślniczych, a dziś Łódź może pochwalić się czterema fizycznymi browarami oraz kontraktową Piwoteką, która robi niesamowitą robotę w krafcie. Panie i Panowie... oto Antybrowar.
Było na blogu już o wielu piwowarach domowych. 31 z nich poznaliśmy (zarówno Wy, jak i ja) w czasie trwania Kato Beer Cup 2016, ale kilku pojawiło się na blogu wcześniej (był Bromaniack, był Absztyfikant <- obaj zanim przeszli na zawodowstwo, był nawet piwowar domowy z Czech, no i oczywiście pierwszy Browar Szaman, którego wkład w istnienie mojej piwnej pasji jest nieoceniony). Dziś pora na kolejnego młodego i zdolnego, który miał ochotę podzielić się ze mną swoim piwem - Artura Lesiaka i jego Hołdę Chmielu. Warto dodać, że Artur był finalistą wspomnianego Beer Cup (klik!). Dziś kilka piw od niego.
Kiedy kilka miesięcy temu jechaliśmy w Beskid Sądecki przez Limanową, przez myśl przeszło mi, aby rozejrzeć się w Limanowej za nowym browarem. Niestety ani się nie przygotowałem do tego, ani nie było na to czasu. Co się odwlecze jednak, to nie uciecze. Udało się przy kolejnej wizycie w tamtej okolicy - dwudniowym wypadzie w Beskid Wyspowy, w którym de facto Limanowa leży. Browar ruszył w maju 2016 roku, więc i tak całkiem szybko udało mi się do niego zajrzeć! Nawiązałem kontakt z Mariuszem Markiem, prezesem i piwowarem, dla którego nie było problemem to, że przyjedziemy do jego domu w niedzielę w porze obiadowej. To bardzo miłe.
Widok sprzed browaru |
Zapraszam więc na krótką wycieczkę po limanowskim browarze Browars oraz przegląd kilku pierwszych piw.
Kiedy myślimy o jesieni w górach, przed oczami najczęściej pojawiają się październikowe Bieszczady. Skąpane w złocie chowającego się słońca połoniny i mieniące się lasy rozpalają wyobraźnię turysty. Nie trzeba jednak uciekać tak daleko, aby ta zmienna pora roku pozwoliła rozkoszować się pięknymi krajobrazami i namiastką rzucenia wszystkiego. Jeśli twój weekend jest tak samo krótki, jak weekend większości pracujących ludzi, wybierz góry bliższe, a też niezadeptane setkami butów trekkingowych. My w ramach umieszczania turystyki górskiej w sercu czteroipółletniej Lilianki postanowiliśmy się wybrać na Luboń Wielki. To tam przyczajony obok Rabki szczyt daje początek Beskidowi Wyspowemu ciągnącemu się do Jeziora Rożnowskiego.
Widoczne na zdjęciu schronisko to wielka atrakcja Lubonia Wielkiego. Zapraszam do zanurzenia się w kolorowy świat polskich gór oraz oczywiście dobre piwo.
Ostatnia bitwa piwowarów domowych w ramach Kato Beer Cup już za nami. 17. listopada w Absurdalnej miał miejsce wielki finał imprezy, w której zmierzyli się oczywiście zwycięzcy półfinałów - Artur Lesiak reprezentujący Hołdę Chmielu oraz Anna Jędrzejek, Jakub Kawa i Artur Pankiewicz i ich domowy Browar Jarząb. Przed godziną 19:00 brakowało już krzeseł, aby posadzić na nich szanowne i nieszanowne cztery litery, a i do baru nie było się łatwo dopchać. Obecni byli organizatorzy (Śląski Oddział PSPD i Absurdalna), sponsorzy (sklep Piwo Piweczko z Chorzowa, Śląski Browar Alternatywa, sklep Piwa Regionalne z Katowic), przedstawiciele mediów, w tym blogerzy, rodziny i przyjaciele walczących w finale oraz dotychczasowi uczestnicy bitew. W momencie rozpoczęcia bitwy sale pękały w szwach.
W ubiegły, wyjątkowo długi weekend (10-13. listopada) katowicki Browariat obchodził trzy lata swojej działalności. To już tyle minęło, od kiedy nieco zaskoczony zaproszeniem przemierzałem skryte w jesiennym mroku ulice Katowic, kierując się na ulicę Francuską (klik!). Do tej pory kojarzyła mi się ona z tym, że trzeba przez nią przejechać, by dojechać w jakieś ciekawsze miejsce. Browariat był trzecim (no może czwartym jeśli policzymy C4, które mnie do siebie wciąż nie przekonuje) pubem z dobrym piwem w stolicy Górnego Śląska (po Białej Małpie i Namaste). Dziś jest tych miejsc więcej, a Browariat wpisał się w krajobraz piwny tak mocno, że nie potrafię sobie wyobrazić, że go tam nie ma. Jak było na urodzinach?
17 listopada 2016 odbędzie się wielki finał pierwszej edycji katowickich bitew piwnych Kato Beer Cup. Minęło jedenaście miesięcy, od kiedy zgłoszeni do zabawy piwowarzy domowi zostali rozlosowani do poszczególnych bitew i zobowiązali się do zgłoszenia piw w wyznaczonych tą drogą stylach. Jedenaście miesięcy wypełnionych dobrą zabawą, degustacją piw, poznawaniem nowych ludzi i integrowaniem środowiska beer geeków. Z tej okazji czas na krótkie podsumowanie.
Lubię wracać myślami do tegorocznych wakacji na Mazurach. Mieszkanie nad samym jeziorem sprawiło, że mogłem sobie pływać wczesnym rankiem, pływać wieczorem, wskoczyć na kajak, czy - co będzie moim pierwszym skojarzeniem z tamtymi okolicami - obserwować bociany i słuchać ich klekotu. Geograficzną sąsiadką krainy tysiąca jezior jest Warmia i po prostu musiałem wyskoczyć do Olsztyna. Po umówionym i bardzo owocnym spotkaniu w Browarze Kormoran (klik!) i wizycie w parku linowym z młodą postanowiliśmy spożyć kolację i napić się piwa w Browarze Warmia.
Odbywające się w dniach 4-6. listopada Poznańskie Targi Piwne zgromadziły w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich setki miłośników piwa, właścicieli browarów, piwowarów zawodowych i domowych, sędziów piwnych oraz rzeszę blogerów. Pierwszy raz nie zabrakło tam ekipy Piwnych Podróży. Tak, już oswoiłem się z tym, że nie jestem sam, a tworzymy całkiem sympatyczną parę podróżników. Cieszę się, że i Wy to zauważacie! W czasie imprezy miał miejsce - jak ktoś to gdzieś już napisał - sabat piwnych świrów, którzy nie tylko piją piwo, ale starają się swoją pasją zarażać innych - Beer Blog Day. Po wspólnym uwarzeniu piwa w Szczyrzycu (klik!) nie mogłem sobie odmówić drugiej w moim życiu wizyty w Poznaniu.
W trzydziestym czwartym Wielopaku zabieram was do domu i w plener. Jest pół na pół. Połowa to piwa wypite całkiem niedawno (przy czym całkiem niedawno jest tu bardzo subiektywne), a połowa to wakacyjne (a nawet przed-) szaleństwa. W związku z licznymi opóźnieniami na blogu w listopadzie przechodzę w tryb rzadkiego picia, aby móc się nieco odrobić i nie zarzucać siebie nowym materiałem.
Na pierwszym zdjęciu to już prawdziwa archeologia, początkowo miał być wpis o świetnych piwach na rower, ale ja przecież nie piję na rowerze, a w tym sezonie też nie jeździłem za dużo. Trafiło mi się jeszcze na kole wypić 1 na 100, ale akurat to opisywanie dziś wypiłem na Mazurach, podobnie jak 4 latkę. Dwa piwa z Browaru Port Gdynia dostałem w prezencie od odpoczywających nad morzem Ewy i Łukasza, a Ósemkowe kupiłem sobie na Śląskim Festiwalu Piwa, to najświeższe.