Po raz pierwszy z piwem z serii Nevermind spotkałem się jakoś na początku roku w sosnowieckiej Cesarskiej. To fajna zabawa przykładać naładowaną kartę do elektronicznego barmana i lać sobie dokładnie tyle piwa, ile potrzeba. Zawsze można dolać. Wtedy jeszcze nie udało mi się spotkać żadnego z tych piw w sklepie, a tym bardziej w coraz popularniejszej - i słusznie, gdy dobrze wykonana - puszce. Wychodzę z założenia, że jeśli jakiegoś piwa nie ma w Bierlandzie, to albo go nie ma, albo ktoś bardzo nie chce go sprzedać. Przyszedł jednak taki moment w czasie "szalejącej" pandemii, że puszki pojawiły się na półkach, a ja mając w pamięci bardzo dobre wspomnienie, poprosiłem o odłożenie wszystkich. (Nie)wszystkich pięciu.
Jak widzicie brakuje Vol. 4. Może jeszcze kiedyś uda się zakupić. Tymczasem zapraszam na przegląd pięciu ipek z Browaru Maryensztadt.