Leffe - czy koncern jest fe?
08:00
Z czym kojarzy się Belgia? Przeciętnemu człowiekowi, który przeszedł przez system edukacji w naszym kraju, co najwyżej z Brukselą. Osobie piwnie wyedukowanej i smakowo obytej na hasło "Belgia" przed oczami staną hektolitry mocnych ale, kwasiżurów pokroju lambiców oraz czerwone morze pełne flandryjskiego ale. Do głowy przyjdzie kilkanaście nazw rzemieślniczych oraz klasztornych browarów, które warzą te niesamowite piwa rocznie w takich ilościach, w jakich dziennie "warzona" jest Tatra w Żywcu. Ale Belgia to nie tylko małe, rodzinne i klasztorne browary, których korzenie sięgają XII wieku, ale także wielkoprzemysłowe koncerny.
W dzisiejszym odcinku obalę tezę, którą dosyć łatwo jest obalić. Mianowicie, że koncerny nie mogą robić dobrego piwa. Bo mogą i warzą. Nie krępuj się, czytaj dalej...
Belgijski Anheuser–Busch InBev nie jest jakimś tam belgijskim koncernem, ale globalną potęgą produkującą piwo na całym świecie. Największą. Od ogólnoświatowych Becka, Corony i oczywiście "perły (sic!) w koronie" Stella Artios do typowo lokalnych marek - Kokanee w Kanadzie, Bohemia w Brazylii, Baisha w Chinach czy Paceña w Boliwii. Jest ich znacznie, znacznie więcej. Gdy zobaczyłem ilość, oczy stanęły dęba jak u Di Caprio, gdy usłyszał, że znów nie otrzymał Oscara. Pomiędzy markami globalnymi a lokalnymi znajdziemy dwie bardzo znane nazwy - Hoegaarden (czyli protoplastę witbierów) oraz Leffe, którym zajmę się dziś. Wielki koncern Anheuser–Busch InBev przejął niegdyć browar Lootvoet, który podpisał w 1952 roku umowę z Klasztorem Notre Dame de Leffe, dzięki czemu mógł warzyć 'klasztorne' piwa pod egidą tegoż zakonu. Jest to praktyka nierzadka w Belgii, ale nazywanie Leffe piwem klasztornym, to lekkie naciągnięcie. Choćby Ci braciszkowie warzyli te swoje piwa i od 1152 roku, bo wtedy powstał zakon. Obecnie Leffe warzone jest w Louven w browarze Stella Artois.
Leffe Blonde to - jak każdy belgijski blonde - jasne piwo górnej fermentacji. Piwo ma głęboko złotą barwę z delikatną obrączką piany. Przyjemnie musuje i generalnie wygląda okazale. Uwalnia też bardzo ładne, typowe dla belgijskich piw aromaty wywodzące się z drożdży - kwiatowe i owocowe zapachy to (między innymi) jest to, co czyni belgijskie piwa moimi ulubionymi. Piwo jest słodkawe, co można już wywnioskować po aromacie, a smak nie niszczy tej pięknej imaginacji. Jest słodkawo, aromatycznie i mocno. Mocno, bowiem Blonde zawiera 6,6% alkoholu, czyli całkiem sporo jak na piwo jasne, które nam kojarzy się z takim, co go to można dużo na raz wychłostać. Mimo małej butelki Blonde rozgrzewa jak Scarlett Johansson w skórzanym obcisłym stroju mówiąca z rosyjskim akcentem Natalii Romanowej.
Leffe Brune to z kolei wspaniała gratka dla miłośników ciemnych piw belgijskich, do których zaliczam się ja sam. Brune to najbardziej klasyczny dubbel. Przelewanie go do pokala przypomina wylewanie asfaltu w mroźny dzień, jest niesamowicie gęsty, a na powierzchni buduje się bardzo ładna piana, która jest znacznie bardziej trwała niż polskie autostrady. Aromaty uwalniają to, co najlepsze w belgijskich piwach - fantazyjną kompleksowość, która tu przejawia się w połączeniu zapachu kawy, toffi, cukierków i bananów uzupełnione kwiatowością belgijskich drożdży. Jak na taki zestaw w aromacie jest Brune wyjątkowo wytrawny w smaku, na szczęście nie za bardzo, więc dysonans się nie pojawia. Piwo przyjemnie grzeje i musuje, ale alkohol pozostaje niewyczuwalny, wszak jest go tylko 6,5%. Piwo jest wyjątkowo pyszne i uważam, że wlewanie go do butelek 0,33 litra i przeznaczanie takowych opakowań na eksport, to zwyczajna niegodziwość.
Leffe Vieille Cuvée to w wolnym tłumaczeniu stara kadź. Tego piwa za wiele mi nie przypadło, bowiem zabrałem je w góry i polałem towarzyszom, ale wystarczyło, by wiedzieć, że trzeba do niego wrócić. Dlaczego? Ano dlatego, że 8,2% alkoholu jest maksymalnie dobrze schowane. Przy takiej mocy można by wybaczyć delikatną alkoholowość, ale nie ma czego wybaczać. Kolor jest tak bursztynowy, jakby piwo było efektem rozpuszczania bursztynów w bursztynowej komnacie. Nawet przy tak śmiesznej ilości trunku, piana zdążyła nabruździć i być imponującą. Zapach i smak to przede wszystkim jagody - one, niczym Paganini, grają tu pierwsze skrzypce. Orkiestrę tworzą suszone owoce, słodowość i karmel, dzięki czemu do zgromadzonej publiki docierają belgijskie drożdże, duża pełnia i przyjemna gładkość. Przepyszne!
Leffe Radieuse to esencja bursztynu, znacznie ciemniejszego, któremu bliżej już nawet do herbacianego. Od gorącego naparu rodem z Cejlonu różni się tym, że wieńczy go przyjemna czapa białej piany. Wyobraź sobie wszystkie możliwie suszone owoce zanurzone w mocnej słodowości, do których dosypiemy trzcinowego cukru i dołożymy karmelu. Mimo tych wszystkich zabiegów piwo jest jedynie słodkawe, a przy tym fantastycznie rozgrzewające. Kolejne piwo z kluczowym inaczej parametrem na poziomie 8,2%, gdzie jego obecność nie pojawia się w smaku, ale czuć ją w nogach, których poruszanie się może przypominać tropienie węża na polu minowym. Picie go nie ma jednak w sobie nic z rozbrajania niewybuchów. To piwo eksplodowało we mnie raz po raz w taki sposób, że miałem ochotę zostać seryjnym zamachowcem samobójcą.
Wszystkie piwa wlane do stylowej, lecz niestety małej flaszki. Szyjka i kapsel pokryte są złotkiem, na którym widnieje nazwa piwa. Wygląda to bogato. Każdego z tych piw warto się napić. Nie są one wybitne (choć Brune jest temu bliski), ale po prostu bardzo dobre. Wychodzi na to, że są jeszcze dosyć łatwo dostępne i niezbyt drogie. Każde kosztowało poniżej 8 zł., co staje się powoli ceną nieosiągalną przez polskie piwa z mniejszych browarów, a kupiłem w monopolowym na jednej z naszych piwnych pustyni.
Leffe Blonde to - jak każdy belgijski blonde - jasne piwo górnej fermentacji. Piwo ma głęboko złotą barwę z delikatną obrączką piany. Przyjemnie musuje i generalnie wygląda okazale. Uwalnia też bardzo ładne, typowe dla belgijskich piw aromaty wywodzące się z drożdży - kwiatowe i owocowe zapachy to (między innymi) jest to, co czyni belgijskie piwa moimi ulubionymi. Piwo jest słodkawe, co można już wywnioskować po aromacie, a smak nie niszczy tej pięknej imaginacji. Jest słodkawo, aromatycznie i mocno. Mocno, bowiem Blonde zawiera 6,6% alkoholu, czyli całkiem sporo jak na piwo jasne, które nam kojarzy się z takim, co go to można dużo na raz wychłostać. Mimo małej butelki Blonde rozgrzewa jak Scarlett Johansson w skórzanym obcisłym stroju mówiąca z rosyjskim akcentem Natalii Romanowej.
Leffe Brune to z kolei wspaniała gratka dla miłośników ciemnych piw belgijskich, do których zaliczam się ja sam. Brune to najbardziej klasyczny dubbel. Przelewanie go do pokala przypomina wylewanie asfaltu w mroźny dzień, jest niesamowicie gęsty, a na powierzchni buduje się bardzo ładna piana, która jest znacznie bardziej trwała niż polskie autostrady. Aromaty uwalniają to, co najlepsze w belgijskich piwach - fantazyjną kompleksowość, która tu przejawia się w połączeniu zapachu kawy, toffi, cukierków i bananów uzupełnione kwiatowością belgijskich drożdży. Jak na taki zestaw w aromacie jest Brune wyjątkowo wytrawny w smaku, na szczęście nie za bardzo, więc dysonans się nie pojawia. Piwo przyjemnie grzeje i musuje, ale alkohol pozostaje niewyczuwalny, wszak jest go tylko 6,5%. Piwo jest wyjątkowo pyszne i uważam, że wlewanie go do butelek 0,33 litra i przeznaczanie takowych opakowań na eksport, to zwyczajna niegodziwość.
Leffe Vieille Cuvée to w wolnym tłumaczeniu stara kadź. Tego piwa za wiele mi nie przypadło, bowiem zabrałem je w góry i polałem towarzyszom, ale wystarczyło, by wiedzieć, że trzeba do niego wrócić. Dlaczego? Ano dlatego, że 8,2% alkoholu jest maksymalnie dobrze schowane. Przy takiej mocy można by wybaczyć delikatną alkoholowość, ale nie ma czego wybaczać. Kolor jest tak bursztynowy, jakby piwo było efektem rozpuszczania bursztynów w bursztynowej komnacie. Nawet przy tak śmiesznej ilości trunku, piana zdążyła nabruździć i być imponującą. Zapach i smak to przede wszystkim jagody - one, niczym Paganini, grają tu pierwsze skrzypce. Orkiestrę tworzą suszone owoce, słodowość i karmel, dzięki czemu do zgromadzonej publiki docierają belgijskie drożdże, duża pełnia i przyjemna gładkość. Przepyszne!
Leffe Radieuse to esencja bursztynu, znacznie ciemniejszego, któremu bliżej już nawet do herbacianego. Od gorącego naparu rodem z Cejlonu różni się tym, że wieńczy go przyjemna czapa białej piany. Wyobraź sobie wszystkie możliwie suszone owoce zanurzone w mocnej słodowości, do których dosypiemy trzcinowego cukru i dołożymy karmelu. Mimo tych wszystkich zabiegów piwo jest jedynie słodkawe, a przy tym fantastycznie rozgrzewające. Kolejne piwo z kluczowym inaczej parametrem na poziomie 8,2%, gdzie jego obecność nie pojawia się w smaku, ale czuć ją w nogach, których poruszanie się może przypominać tropienie węża na polu minowym. Picie go nie ma jednak w sobie nic z rozbrajania niewybuchów. To piwo eksplodowało we mnie raz po raz w taki sposób, że miałem ochotę zostać seryjnym zamachowcem samobójcą.
Wszystkie piwa wlane do stylowej, lecz niestety małej flaszki. Szyjka i kapsel pokryte są złotkiem, na którym widnieje nazwa piwa. Wygląda to bogato. Każdego z tych piw warto się napić. Nie są one wybitne (choć Brune jest temu bliski), ale po prostu bardzo dobre. Wychodzi na to, że są jeszcze dosyć łatwo dostępne i niezbyt drogie. Każde kosztowało poniżej 8 zł., co staje się powoli ceną nieosiągalną przez polskie piwa z mniejszych browarów, a kupiłem w monopolowym na jednej z naszych piwnych pustyni.
50 komentarze
Dzisiaj zakupiłam Leffe Vieille Cuvee i będziemy próbować ;-) Ciekawy blog :-)
OdpowiedzUsuńw Tesco pojawiły sie Leffe Royale i Leffe Blonde Blond w butelkach 0,75 po 14,99 pln - pokazałam mężowi ten blog, poczytał, długo się nie zastanawiał i zakupił, Royale'm już jest zachwycony :-)
OdpowiedzUsuńTaka żona to skarb. Warto chyba zajrzeć do Lidla, tam też pojawiły się piwa z Belgii.
UsuńW selgrosie Leffe po 12.66
OdpowiedzUsuńdziś kupiłem piwo w cenie uwaga 3 zł za butelkę w Afro Alko w Sopocie przy Dworcu PKP\SKM :D
OdpowiedzUsuń8.1% alkoholu , butelka 0,33 . Dla porównania Kadarka ,bułgarskie wino ma chyba 11 % . P.S Belgia to nie tylko Bruksela . To także Antwerpia , Gandawa , Brugia .
O wszystkich tych miastach przeczytasz na moim blogu;)
Usuńhttp://piwnepodroze.blogspot.com/search/label/Belgia
Wystarczy poskrolować.
Jakbym widział za 3 zł., to bym kupił 10;)
Rojal w biedronce po 11 zl za o,7
OdpowiedzUsuńBiegnę!
Usuńdupy nie urywa....
OdpowiedzUsuńWskaż mi piwo za 6,99, które urywa dupę :-)
UsuńKormoran American Ipa.
OdpowiedzUsuńHmmm, odważna teza. Moim zdaniem nie, aczkolwiek solidne. Tak jak powyższe belgi - solidne.
UsuńA kto warzy lepsze American Ipa niż kormoran?
UsuńNp. Trzech Kumpli lub Pracownia. To z polskich, bo na świecie jest ich 200 pewnie.
UsuńA przy okazji tekst jest o piwach belgijskich;) Zestawianie ich z polskimi, czy w ogóle z innymi urywającymi odwłok jest bezcelowe, bo czego ma dowodzić?
Trzech kumpli i pracownia. Aipa wyszły im homeopatycznie a litraż 0,3 to kpina. Wysoka cena nie przekłada się na jakość. Belgia dopiero urywa w przedziale 17-35zl.A najlepsze belgijskie piwo uwarzył Alebrowar.
UsuńAle... kto? Najlepsze? Hyhy.
Usuńhttp://www.ratebeer.com/beer/alebrowar--nogne-o-deep-love/270821/
UsuńOwszem świetne to piwo. Jaki belgijski styl reprezentuje?
UsuńWest Coast Belgian Rye IPA
UsuńDobrze że west coast bo Belgia wschodniego wybrzeża nie ma;)
UsuńTa IPA pewnie historycznie pływała do żołnierzy w Kongo.
A serio pisząc to żadne drożdże z nowofalowego piwa nie uczyniły belgijskiego. I to najlepszego.
Z całym szacunkiem dla twojego natchnionego blogowego pierdololo ufam zdecydowanie ocenom ratebeer.
UsuńTak, szacunek. Wymądrzasz się od godziny i jeszcze z pseudo szacunkiem wyjeżdżasz.
UsuńNie poplam się przy RB jak będziesz przeglądał oceny piw faktycznie belgiskich. Polecam i żegnam:)
Co blog to kopyr😆 pytanie za 100 pkt. jeśli warze teraz piwo na belgijskich drożdżach to jaki przedrostek będzie miała nazwa piwa? Jakie to będzie piwo? Belgijskie?
OdpowiedzUsuńMajkelu Dżaksonie, jeśli warzysz teraz piwo, to prawdopodobnie Ci się przypali. Będzie to przypalone belgian coś tam, co ni chuja nie czyni z niego piwa belgijskiego, podobnie jak z ww. wc belgian IPA. Poczytaj sobie proszę o belgijskich stylach, może być nawet u wspomnianego Kopyry. Następnie sięgnij do źródła, może być pierdololo od BJCP, wszak oni się uczą od Kopyry i też chuja wiedzą. Przemyśl, czemu belgian IPA znajduje się w sekcji IPA, a nie w sekcji belgian. To, że drożdże są belgijskie nie czyni piwa (czy stylu/wariacji) rdzennie belgijskim, a jedynie wskazuje na użyte drożdże.
UsuńIdąc tym tropem, to piwo jest tak samo amerykańskie, bo "west coast" i nowofalowe chmiele. To wszystko primo.
Secundo: "Najlepsze?". Pomijając całą masę belgijskich piw warzonych w Belgii i choćby USA, to w Polsce lepszym jest Buba Fest. Specjalnie dla Ciebie sprawdziłem. Na wspomnianym przez Ciebie RB.
No ale skoro dla Ciebie najlepszym belgijskim piwem jest Deep Love, to pozdro500. Idę napić się Orvala za 12 zł, który ma 40 razy więcej ocen na RB i lepszą średnią. No i jakby nie patrzeć jest belgijski, choć nie napisali na nim belgian.
Deep love ma wyższą punktację niż buba fest ergo jest lepszym belgiem. Pomijam fakt rzeczywistego poziomu piw z browaru wasocz.
UsuńDeep Love - 3.78
UsuńBuba Fest - 3.81
Pomijam rzeczywisty poziom piw z AleBrowaru ;) co może każdy napisać o każdym browarze zawsze. Jeśli mi wygodnie to przywołuję RB, a jak niewygodnie, to piszę o poziomie browaru (RB wtedy się myli).
Ergo Twe argumenty są z rectum.
Buba to 50 pln za butelkę alebrowar 10. Na RB wyższe oceny mają piwa na które jest hajp.ALEBROWAR znów będzie warzyć DEEP LOVE więc będzie można docenić belgijskie piwo w polskim wydaniu.
UsuńDobre podbicie tematu, ale chyba dałeś się naciągnąć. Buba Fest kosztował ok 10 zł. Buba też. To wersje Extreme kosztowały (nie wiem gdzie;)) po 50 zł.
UsuńPorównanie leżaka z beczki do piwa AleBrowaru czy Leffe, bo o tym tu pisałem, to 'delikatne' nieporozumienie.
Btw też czekam na drugie Deep Love :P świetne IPA ;)
Petrusy z beczki kosztują 4 zł. Można?
UsuńJak znajdę, to sprawdzę i dam znać :) Bo 4 zł. mnie przekonuje.
UsuńA to coś nowego. Który browar jest lepszy? Alebrowar czy wąsosz?
OdpowiedzUsuńBędziemy się przerzucać opiniami? Pytasz mnie, który bardziej lubię? Czy może z którego piłem lepsze piwo? Pogubiłem się.
UsuńA może konkurs kontrakt vs. browar?
Czy może z Wąsosza wystawimy jakiś kontrakt (Szałpiw, Baba Jaga, Beer City, Deer Bear, Perun, Setka czy nowy Whisker)?
Który browar jest lepszy? To proste pytanie.
UsuńMasz jakąś tezę, którą chciałeś swoim wywodem udowodnić?
UsuńAlebrowar czy Wąsosz? To proste pytanie dla blogera.
UsuńA dla Victora Creeda?
UsuńPo co Ci moja opinia, skoro liczby mówią same z siebie ;)
Ja mimo wszystko wybieram Gościszewo. Znasz?
Alebrowar? z gosciszewa czy szalpiw z wasocza? Już jaśniej nie mogę.
OdpowiedzUsuńWreszcie piszesz jasno, bo wcześniej zestawiałeś kontrakt z Gościszewa z Wąsoszem, który swoje warzy byle co i tego nawet nie ukrywa.
UsuńPowiedz mi, czego nie rozumiesz w mojej poprzedniej odpowiedzi:
"Ja mimo wszystko wybieram Gościszewo".
I dlaczego każesz mi wybierać między tymi akurat dwoma browarami?
Coś mi chcesz udowodnić? Z tych dwóch wspomnianych jednak wybieram Szałpiw, bo Fest Buba mnie zamiótł, a Deep Love mniej.
Deep love ma tą przewagę że uwarzony z browarem Nøgne...
UsuńPozwolę sobie cytować Twoje komentarze, bo są świetne.
UsuńMam leffe royale zakup biedronka 11 ZŁ - NAJWAŻNIEJSZE ŻE BELG:)
OdpowiedzUsuńWe Wrocławiu? Kuźwa biegnę 🏃
UsuńZnowu jest w Biedrach, świąteczny rzut :)
OdpowiedzUsuńPetrusy z Lidka o niebo lepsze
Usuńhttp://www.lidl.pl/pl/oferta.htm?action=showDetail&id=95996
UsuńHmmm... Nie szczególnie chce mi się sprawdzać, bo kiedyś je piłem i nie specjalnie mi utkwiły. Wciąż lepiej mi się kojarzy Leffe, wciąż tanie i wciąż dostępne. No ale też przyznam się szczerze, o czasu naszej ostatniej sprzeczki nie piłem żadnego chyba Leffe.
UsuńLeffe to koncern. Petrus należy do belgian family brewers.Bez porównania.
UsuńNo właśnie. Sedno tekstu. Nie trzeba być w belgian family, ani tru kraft, aby robić dobre piwo.
UsuńMała poprawka. Butelka Leffe Brune ma pojemność nie 330 tylko 300 ml(330 spotkamy w wersji puszkowej).
OdpowiedzUsuńLeffe Blond...jak ktos ma do niego sentyment i dodatkowo nie pali fajek to nie bierze udzialu w sprzeczkach o technikaliach i niuanse..
OdpowiedzUsuń