W mojej domowej piwniczce (a konkretnie nowej półce pod gramofon, którą wrogo przejąłem kolejnymi butelkami) temat porterów nie skończył się w wielkim przeglądem porterów. Może chwilowo przygasł, ale zbliżający się Baltic Porter Day rozgrzał sklepowe regały na nowo i mnie zachęcił do bardziej aktywnego poszukiwania porterów. Wymyśliłem sobie też, by nie tworzyć kolejnej kobyły na sto piw, ale by sukcesywnie opisywać kolejne spotkania z naszym czarnym złotem. Oto więc przed wami następne 20 mocnych porterów. Pomimo tego, że tekst ukazuje się teraz, wszystkie wypiłem przed BPD. Nie ma tu więc żadnego z wypitych wtedy porterów. Ergo kolejny suplement pojawi się jeszcze szybciej.
Już w sobotę (18 stycznia 2020) po raz piąty będziemy obchodzić Baltic Porter Day nazywane także Świętem Porteru Bałtyckiego. Rzemieślnicze browary robią co mogą, by tego dnia premierę miały ich nowe piwa lub nowe warki dobrze znanych piw. W wielu miejscach w całej Polsce będzie można spróbować najlepszych porterów. Dlaczego warto ruszyć swoje cztery litery i oddać się porterowemu szaleństwu? Oto pięć powodów, dla których warto wyruszyć w rejs po Bałtyku.
Kontynuując podsumowanie swoich wakacji AD 2019, zabieram Was na wycieczkę do centrum Zielonych Płuc Polski - do Ełku. To największe miasto na Mazurach (ponad 60 tys. ludności) położone jest na Pojezierzu Ełckim nad Jeziorem Ełckim właśnie. Jadąc do Ełku z okolic Giżycka nie wybieramy drogi krajowej nr 16, ale decydujemy się na przejazd drogą 656, to strzał w dziesiątkę. Jedziemy bowiem przez takie miejsca jak Staświny, Czyprki, Pamry, Hejbuty, Berkowo i Woszczele. To kwintesencja Mazur, droga wije się wśród mniejszych i większych akwenów, przez zielone łagodne wzgórza, a na słupach i kominach gniazdują bociany, których nigdzie nie ma tyle, co na Mazurach. Bajka. Naszym celem w Ełku jest oczywiście Browar Mazurski.
Za nami rok 2019. Był bardzo, bardzo intensywny. Ale nie na blogu. Na pewno widzicie to po mojej aktywności na nim. Z uwagi na brak czasu więcej treści pojawiało się na fanpage'u. Powstały z tego takie Miniaturowe Piwne Podróże. Mój czas na co dzień dzielę między Gosię, Hanię i Lilianę, to bardzo zajmująca i satysfakcjonująca trójka. Cały czas uczę się, jak być najlepszym parterem i ojcem. Także praca zawodowa przyniosła zmianę i progres, a mnie na nowo sprawia dużo przyjemności i znów jest rozwijająca. Te dwa aspekty sprawiły, że hobby związane z blogowaniem musiało zejść na dalszy plan. Pewnie nie wiecie, ale do tej pory wpisy powstawały najczęściej wieczorami albo gdy nudziłem się na szychcie. W 2019 nudy nie było, a i sił po położeniu Hani spać (choć śpi naprawdę dobrze) wystarczało najczęściej na to, by nie usnąć przy serialu. Nie zliczyłbym za to filmów, na których oddałem się Morfeuszowi i nie wróciłem do nich.