Piwna rewolucja dotyka nie tylko browarów małych i średnich oraz działy marketingu wielkich browarów, ale wślizguje się także do będących ostoją niemieckiej tradycji piwnej browarów restauracyjnych. Fala ta zalała także kadzie warzelne Browaru Dziedzice. Byłem tam niespełna rok temu (klik) i z piwem było na przemian - smakował mi hefeweizen i koźlak, nie podeszły pils i marcowe. Całkiem niedawno przejeżdżałem obok i nie byłbym sobą, gdybym nie zajrzał zobaczyć, co nowego. Niemiecka tradycja została wzbogacona o dwa piwa, których nowofalowość nie budzi wątpliwości. Szczęśliwie zakupiłem dwa piwa - Red AIPA i Żytnia IPA. Jak smakowały?
Praga jest bez wątpienia jednym z najbardziej piwnych miast na świecie. W czasie dwumiesięcznego cyklu starałem się przybliżać najciekawsze piwne miejsca w stolicy Czech, w których ostatnio zagościłem. Pisałem o browarach, opowiadałem o multitapach, poszukiwałem charakterystycznego klimatu czeskiej hospudki. Ducha, którego próżno szukać w najczęściej polecanych lokalach. Nie znajdziesz go bowiem w przepełnionym turystami U Fleků, wypełnionym okrutnymi dźwiękami akordeonu U Dvou koček, rozległym i przyjemnym U Medvídků, który jednak jest przepełnionym molochem, do którego prowadzone są całe autokary wycieczek.
Znajdziesz go w zupełnie niepozornych miejscach, czasem przy głównym ciągu komunikacyjnym, a czasem w bocznych uliczkach. Musisz się zapuścić, zgubić i poszwendać...
Znajdziesz go w zupełnie niepozornych miejscach, czasem przy głównym ciągu komunikacyjnym, a czasem w bocznych uliczkach. Musisz się zapuścić, zgubić i poszwendać...
Dukla to położone pomiędzy dzikimi ostępami Beskidu Niskiego miasteczko, które wzbogaciło się w tym roku o nowy browar rzemieślniczy. Taki prawdziwy, z krwi i kości, a właściwie z miedzi i stali. Region, który do tej pory kojarzył mi się głównie z puszkowym Leżajskiem, a od niedawna także z nie tak odległą Ursą Maior, 28 lutego zyskał nowy cel wypraw, nie tylko stricte górskich. Browar Dukla, bo o nim mowa, na krakowski Craft Beer Week przywiózł sporą partię butelek swoich pierwszych czterech piw, z których niestety zaledwie trzy trafiły do mnie.
Tradycyjny sześciopak (w sumie mógłby być i dwunasto-, po co się rozdrabniać) weekendowy to efekt konsumpcji wielu różnych piw, które trudno zebrać w inną sensowną całość. Tym razem jest wielołikendowy, bowiem niektóre z piw od dłuższego czasu czekają na opisanie. Chciałbym się skupić na opisywaniu wrażeń z różnych wyjazdów, ale nie mogę także zaniedbywać z piw pitych na (tzw.) co dzień. Tym razem są regionalne Browar Bojanowo i Browar Kormoran, restauracyjny Browar Stu Mostów, kontraktowcy Olimp (z Wąsosza) i Solipiwko oraz Wrężel (oba z Zarzecza).
Nie chce Mahomet przyjść do góry, to góra przyjdzie do Mahometa. Jako że do Trójmiasta jest trochę daleko, nie po drodze do niczego i w dodatku kompletnie nie widzę sensu w spędzaniu czasu nad morzem skoro - nomen omen - góry są fajniejsze, to przebrałem się za boskiego wysłannika i czkałem na przybycie do mnie piw z Browaru Lubrow. Oczywiście się udało. Oto na półkach zaprzyjaźnionego sklepu pojawiły się piwa z Gdańśka. Jakże wygodnie. Każde piwo bardzo mnie zaskoczyło, więc tym bardziej zapraszam do czytania.
Jeżeli w sobotni wieczór w czeskim pivovarze, w stolicy kraju jesteśmy jedynymi turystami, to oznacza, że pewnie zbyt wielu ich tam nie przybywa. I dobrze. Dlaczego? Ano dlatego, że właściciel i piwowar muszą zadbać o stałych klientów, a ich wyroby powinny stać na wysokim poziomie, bowiem nie są kierowane do osób, które i tak nigdy do nich nie wrócą. Pivovar u Bulovky znajduje się tuż obok nemocnic na kraji města, czyli szpitala, jeśli nie na zadupiu, to na peryferiach. Na Palmovce, gdzie byliśmy w Napalme, należy wsiąść w tramwaj i cisnąć ku północy. Nie tak daleko, a od właściwego przystanku już rzut beretem.
![]() |
Źródło: ale.dk - Nie moje, ale dobrze oddaje wygląd browaru |
Dziś wyruszam w drogę trasą, o której pewnie nigdy bym nie pomyślał, gdyby nie znajdował się przy niej browar. Przy drodze krajowej 55 z Grudziądza do Nowego Dworu Gdańskiego, w Gościszewie znajduje się tamtejszy browar. Tym zacnym numerem zostały też obdarzone etykiety dwóch nowych gościszewskich pilsów. Oba to jednochmiele (single hop) - jeden z nich z bardziej klasyczną odmianą chmielu Hallertauer Mittelfrüh, a drugi to Hallertauer Mandarina Bavaria - to jedna z nowszych odmian chmielu hodowana za zachodnią granicą.
Przy okazji spontanicznej wizyty w Tesco skorzystałem z obecności tych z pewnością ciekawych piw i postanowiłem je porównać. Jak z pilsami poradził sobie piwowar Michał Saks?
Dziś zapraszam na wpis, który miałem przygotować na spokojnie, ale wypite piwa są absolutnie warte tego, by szybko o nich napisać. Musicie wszak od razu wiedzieć, co omijać lub - jak w tym przypadku - czego poszukiwać. Już chciałem napisać, że oto oba Browary Reden wypuściły piwa, ale okazuje się, że oba pochodzą ze Świętochłowic. Uff...
Piwa to
absolutne nowości - Banany na Rauszu i The Kindest of Ales. Po prawej naprawdę fajna etykieta.
W niepozornym miejscu jest taka zupełnie niepozorna knajpka, w której serwuje się bardzo dobre piwo. Dwa przystanki tramwajem od Pivovara Marina, tuż obok stacji metra Palomovka, znajduje się lokal Napalme. To okolica zupełnie nieturystyczna, nie spodziewaj się tu Azjatów robiących zdjęcia (ja swój aparat na wszelki wypadek schowałem, bo ciemno i dzielnica podejrzana), hipsterów żelujących końcówki swoich wąsów ani pijanych Anglików. Do tej knajpy przychodzą lokalsi i miłośnicy dobrego piwa.
Zapomnij o Rzymie, Madrycie, Barcelonie, Wenecji, Florencji, Wiedniu, Sosnowcu, Petersburgu, Pradze, Paryżu i innych molochach i pogódź się z tym, że nie ma na starym kontynencie piękniejszego miasta niż Brugia. To dama wśród flandryjskich miast. Jedyna w swoim rodzaju. Od pozostałych odróżnia ją to, że "w innych miastach poszukuje się malowniczych miejsc, ale trudno je znaleźć, natomiast w Brugii szuka się miejsc, które nie byłyby malownicze, lecz znaleźć je niełatwo".
Brugia nazywana jest miastem-muzeum i można się tam poczuć jak na planie filmu historycznego, spodziewając się nadejścia francuskich muszkieterów lub zrzutu wojsk alianckich. Ja niestety nie spotkałem Colina Farrela uciekającego przed otyłym Amerykaninem.
Krakowski Twigg, który wystartował w wakacje 2014 roku, od początku nie miał łatwo. Pierwsze warki z Nowej Huty były prawdziwym przeglądem wad piwnych, na których mogły odbywać się szkolenia sensoryczne. Ja miałem (nie)szczęście spróbowania pierwszego stoutu prosto z browaru, którego butelkę Kacper (Piwna Zwrotnica) osobiście wyszarpał i zabrał na Woodstock. To była tragedia. Znacznie później w znanym katowickim sklepie usłyszałem, że mam za swoje, bo rzucam się na każdą nowość jak Reksio na szynkę, a obecnie (wtedy) piwa już były całkiem ok. Muszę przyznać rację Piotrkowi - coś w tym jest. Niemniej jednak miałem ogromne opory, aby wydać swoje pieniądze na piwa z Twigga. Tyle dobrych rzeczy można za nie kupić...
Chęć oddalenia się od ścisłego centrum i hipsterskiego Žižkova z pewnością zawiedzie Cię do uroczych Holeszowic. Tuż za rzeką znajduje się dzielnica niedawno jeszcze mocno przemysłowa, a dziś zdecydowanie rezydencyjna. Słynie z wielu tradycyjnych knajp, w jednej z nich - świetnej Domažlickiej jizbie - jedliśmy pyszny gulasz z knedlami popijając zwyczajnym tmavym. Bosko. Nie po to jednak pojechałem do siódmej dzielnicy, aby pić Kozla czy innego Mastera. Moim celem był nowoczesny Pivovar Marina.
Trzy po trzy to nie będzie nowy cykl, chyba że życie zadecyduje inaczej. Trzy po trzy to rozwinięcie wielopaka po- i przedweekendowego spowodowane dużą ilością piw do opisania na raz. Już pisałem, że robienie wpisu o jednym piwie mogło być si trzy lata temu, ale dziś wieje nudą i sandałem z masłem. Przez dziewięć dni, co dzień musiałby pojawiać się jeden wpis - oczywiście są takie blogi, ale nie chcę iść w tę stronę. Zdecydowanie bardziej cieszy mnie pisanie o miejscach, wyprawach i knajpach. Z drugiej strony nie mogę sprawiać wrażenia, że omijają mnie te wszystkie świeże i czerstwe nowości. Tak więc dziś piw dziewięć.