Wiecie, jak bardzo lubię portery, prawda? Czy mogłem więc przejść obojętnie obok tych trzech dżentelmenów? Nie. Szczególnie że piwa te powstały w browarze do którego mam kilometr w linii prostej. Browar Bury proponuje wariacje na temat swojego klasycznego Porteru Bałtyckiego 22° - trzy różniące się beczkami wersje barrel aged. Jest więc Jamaican Rum, Laphroaig i Woodford Bourbon. Czekałem na te piwa od jakiegoś czasu, tym bardziej że udało mi się zakręcić w browarze w czasie napełnienia beczek. Oto się doczekałem, a Was zapraszam do przeczytania recenzji!
Co jakiś czas wpada mi w ręce ciekawy zestaw piw domowych. Podchodzę do tych piw z namaszczeniem, bo zwykle nie dostaję losowych piw, a starannie wybrane. Te najsmaczniejsze. Tym razem zaufaniem po raz kolejny obdarzył mnie Dominik Friedek, wiceprezes Śląskiego Oddziału PSPD. Dzięki temu możecie zobaczyć, jak dobre piwa powstają w Browarze Kazamat. Przy okazji - wszystkie swoje wypite piwa wprowadzam na Untappd. Jeśli macie taką możliwość, róbcie to samo, feedback jest bardzo ważny w piwowarstwie domowym. Pierwotnie w dzisiejszym poście miało pojawić się pięć piw - wędzone marcowe, wędzony doppelbock, barleywine, tripel i dziki tripel, ale sięgnąłem do archiwum i wykopałem coś jeszcze. Zapraszam!
Niewiele browarów jest w stanie sprawić, że praktycznie zaraz po robocie wsiadam w autobus i jadę do Katowic. Nie żebym miał daleko, to raptem 30 minut autobusem. Trzy kolejne spędzone na hulajnodze i jestem w Białej Małpie. Zwyczajnie w sklepach dostępnych jest tak wiele świetnych piw, że trudno mi ruszyć odwłok mając z tyłu głowy obowiązki, dzieci czy bardziej konstruktywne sposoby spędzania wolnego czasu niż spożywanie alkoholu. Zwyczajnie starość. Dla Kingpina jednak byłem w stanie przesunąć wizytę na wyczekanej od dawna Diunie z premierowego piątkowego wieczoru na sobotni poranek. Trochę dlatego, że uważam Marka Kamińskiego za jedną z najciekawszych postaci naszego kraftu, a trochę dlatego, że piwa, które przywiózł ze sobą, powstały w na tyle niewielkich ilościach, że nie znajdą się w butelkach. Mówię o Melancholii i Melodramie, kolejnych - po Pantomimie i Mascaradzie - dzikich piwach leżakowanych w beczkach. Mascaradę uważam zresztą za jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze piwo tego roku.
Browar Lubrow gości na blogu w miarę regularnie i dobrze! Dzieje się w nim coraz ciekawiej. Nie ma też wcale łatwo na rynku, nie należy do grupy browarów hajpowanych, nie udziela się w grupach wzajemnej adoracji. Robi dobre piwo i stara się to robić coraz lepiej. Najwyraźniej szuka własnej drogi i miejsca na rynku. Na dodatek piwa można kupić bezpośrednio z browaru, w dobrych cenach i w sexy puszkach. Zapraszam na spotkanie z tymi siedmioma zawodnikami.
Pierwszym browarem, który odwiedziłem w czasie wakacyjnych wojaży po Zachodniopomorskiem, był Miejski Browar Stargard. Nieco na raty. Po zameldowaniu się w fantastycznie położonym nad Jeziorem Miedwie hotelu w Morzyczynie, postanowiliśmy zjeść raczej późny obiad w Stargardzie. Kiszki już stroiły instrumenty do marsza. Miejscem do tego idealnym wydawał się tamtejszy browar restauracyjny. Szybki przegląd menu pokazał, że każdy z nas - od Bombelka do Starego Dziada - znajdzie tam coś dla siebie. Zresztą wjeżdżając do miasta od zachodniej strony dosłownie wjechaliśmy wprost na browar. Uwielbiam takie koincydencje.
Szok przyszedł kilka minut później - po pierwsze w niedzielne popołudnie w wielkim lokalu brakowało wolnych miejsc, a dodatkowo deklarowany przez sympatycznego kelnera czas oczekiwania na posiłek stanowczo przekraczał odporność naszych żołądków i psychiki. Zjedliśmy ostatecznie gdzie indziej, co miało co najmniej dwie pozytywne konsekwencje - zjedliśmy pyszną pizzę gdzie indziej, popijając pilsem z Maltgardena warzonym “specjalnie” dla tej knajpki; a w innej pizzeri, z której mimo naszych chęci (i głodu) wykurzyła nas fatalna obsługa, przyuważyłem stojące na ladzie portery bałtyckie z drugiego stargardzkiego browaru. Kilka dni później wróciłem tam i wykupiłem wszystkie, bo ponoć były już bardzo niedostępne od dawna. Tyle wygrać. Zapomniałbym - najważniejszą konsekwencją odbicia się od pełnego lokalu w niedzielę było to, że moja obecność w okolicy została wypatrzona przez piwowarów browaru. Do Stargardu wróciłem nazajutrz rano umówiony na zwiedzanie, co zawsze jest ciekawsze niż zwykła wizyta. Zapraszam do Miejskiego Browaru Stargard, będzie ciekawie!
Od pewnego czasu, powiedzmy przełomu 2020 i 2021 roku, a może nawet nieco wcześniej, ilekroć piłem piwa Browaru Zakładowego, byłem pozytywnie zaskoczony ich formą. Właściwie nie zdarzały się wtopy, unikałem piw przegazowanych, nie trafiałem na wady produkcyjne (moja nieulubiona to dość powszechne utlenienie). Nasunął mi się wniosek, że forma browaru ustabilizowała się, a jakość gotowego produktu stoi na wysokim poziomie. Zacząłem bez wahania wymieniać Zakładowy w niedługiej litanii browarów godnych polecenia w ciemno. Rzecz jasna tych szeroko dostępnych, bo wśród bardziej lokalnych lista jest dłuższa. Tak oto przyjechałem pewnego czerwcowego dnia do Bierlandu i wziąłem wszystko, co z Zakładowego było, by skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością połowy 2021 roku. Jak to wyszło? Jak dziś (no dobra wczoraj) kształtuje się forma browaru z Poniatowej?
Ostatni weekend września, niedziela - po spokojnej planszówkowej sobocie, która z kolei nastąpiła po piątkowej Silesii Beer Fest - okazała się wyśmienitym dniem na wypad w góry. Niechęć do bardzo wczesnego wstawania sprawiła, że zdecydowaliśmy się na nieodległy nam Beskid Mały, a chęć znalezienia krótkiej trasy z ładnymi widokami skierował naszą uwagę na Potrójną. Zabrałem ze sobą jedno piwo z Brofaktury, które już dostatecznie naczekało się na swoja kolej. Przypadek, los, fatum lub zwyczajnie dobra karma sprawiły, że nie było to jedyne piwo wypite w czasie tego wyjazdu. Zaintrygowany? Zaciekawiona? Zapraszam na małą wycieczkę.