Na szczycie kraftu - Potrójna

16:00

Ostatni weekend września, niedziela - po spokojnej planszówkowej sobocie, która z kolei nastąpiła po piątkowej Silesii Beer Fest - okazała się wyśmienitym dniem na wypad w góry. Niechęć do bardzo wczesnego wstawania sprawiła, że zdecydowaliśmy się na nieodległy nam Beskid Mały, a chęć znalezienia krótkiej trasy z ładnymi widokami skierował naszą uwagę na Potrójną. Zabrałem ze sobą jedno piwo z Brofaktury, które już dostatecznie naczekało się na swoja kolej. Przypadek, los, fatum lub zwyczajnie dobra karma sprawiły, że nie było to jedyne piwo wypite w czasie tego wyjazdu. Zaintrygowany? Zaciekawiona? Zapraszam na małą wycieczkę.


Potrójna to dwuwierzchołkowy szczyt wybijający się na 887 m. i 883 m. n.p.m. Najkrótszym sposobem, by się tu dostać, jest zaparkowanie na Przełęczy Kocierskiej (z północy dojedzie się przez Andrychów, z południa dostać się tam można od strony jezior Międzybrodzkiego i Żywieckiego). To fragment czerwonego Małego Szlaku Beskidzkiego. Szlak ten jest popularny dlatego, że to około 4,5 km. niezbyt stromego podejścia. Przez to ludzi jest dość sporo, ale też są to turyści, a nie przywożona kolejką hałaśliwa turystyczna stonka. Sporo jest dzieci i równie dużo psów.

Który browar kraftowy pierwszy ogarnie takie czapki-wpierdolki z otwieraczem?

Na Potrójnej byłem kilka razy i raczej mi się to nie znudzi, bo widoki stamtąd są przednie. Sam szczyt jest niezalesiony, a na tym wyższym wierzchołku, określanym jako punkt widokowy jest rozległa polana, na której można przyjemnie się zrelaksować. Jak było ostatnim razem, możecie sprawdzić poniżej, klikając link.


Tym razem było zaskakująco ciepło. Na tyle, że nie dziwił widok osób w krótkich spodenkach, bo sami leżeliśmy na szczycie w koszulkach z krótkim rękawem. Było bardziej letnio niż jesienie, choć od ziemi ciągnął już chłód zmiany pory roku. Niemniej jednak nie ma złej pogody na piwo.


Tego dnia zabrałem ze sobą potencjalnego sztosa z siedleckiej Brofaktury, która kilkukrotnie gościła już na blogu. Podstawka tego piwa pojawiła się w drugim suplemencie Wielkiego Przeglądu Porterów (klik!) i okazała się piwem wyśmienitym. Tym razem 26° Imperial Baltic Porter z Suską Sechlońską objawił się w wersji z beczki po bourbonie. To piwo jest także przepyszne. Z jednej strony pełne ciemnych słodów, elegancko ułożonej śliwki w czekoladzie, tak pasującej mi nuty wędzonej, akcentów waniliowych, z drugiej gładziutkie, lekko kwaskowe od beczki i wcale nie za słodkie. Fakt, beczko mogłaby być bardziej intensywna, ale wtedy pewnie bourbon "zjadłby" podstawkę, a ta jest dobrą bazą. Piwo jest ze wszech miar godne uwagi i polecenia. Polecam więc! Moja ocena: 4.3/5.


Poniżej macie jeszcze fotkę Gosi przyłapanej na ukradkowej konsumpcji kraftu na łonie. Godzinę leżeliśmy na polanie, by następnie po swoich śladach ruszyć ku przełęczy. Oboje mieliśmy fantazję na to, by zjeść wędzoną rybkę nad jeziorem. Korzystając map wytypowaliśmy odpowiednią smażalnię gdzieś w okolicy Tresnej, by następnie wzdłuż Jeziora Międzybrodzkiego wrócić praktycznie tą samą drogą do Jaworzna. Niedoczekanie. Ledwie dojechaliśmy do końca trasy 946, by odbić na północ, okazało się, że stoi tam zakaz ruchu.


Najsensowniejszym rozwiązaniem było objechanie Jeziora Żywieckiego i powrót trasą S1. Jednakowoż gdy mijaliśmy Browar Zapanbrat uświadomiłem sobie, że choć piwo w Browarze Krajcar nigdy nie zachwycało, to karmili tam bardzo dobrze i tym samym wylądowaliśmy w centrum Żywca na obiedzie w przybytku, w którym nie było mnie chyba od czasu ostatniego festiwalu Birofilia w 2014 (klik - warto zobaczyć, co się wtedy chlało). Tak oto zjedliśmy pyszne marynowane w piwie żeberka z kapustą zasmażaną i pstrąga. Najeść się można pod korek, nie ma mowy o deserze. 
 

Ale jest mowa o piwie, przecież to browar. Do wyboru były cztery piwa. Wspominając swoje doświadczenia zdecydowałem się najpierw na nowe Ryżowe. Mogę o nim powiedzieć jedynie to, że było truskawkowe i raczej nie chodziło o użycie chmielu, a niepoprawną fermentację. Moja ocena: 2.6/5. Drugim wyborem było Pszeniczne. Słoniu powiedział mi: "gumę balonową masz jak w banku!", a ja lubię gumę balonową w hefeweizenie. Rzeczywiście piwo zdominowane jest przez aromat i smak gumy balonowej, ale samo piwo jest wytrawne i nieco wodniste. Niby fajne, ale nie dopiłem, bo byłem tak objedzony, że nie dałem rady. Pszenica na 3.0/5.


Wpis wieńczy mój ryj pozujący jeszcze przed skosztowaniem. Jak widzicie wycieczka się udała. Co prawda przydałby się jeszcze jeden browar restauracyjny w Żywcu, choćby tak dla konkurencji, ale nie ma co marudzić. W Krajcarze jedzenie jest bardzo dobre, a i obsługa wciąż na wysokim poziomie.

Zobacz także

1 komentarze

  1. Bardzo pochwalam wybór naszego regionu, mamy sporo fajnych piwek w Beskidzie małym.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy