Święta Wielkiej Nocy tradycyjnie już postanowiłem wraz z kumplem spędzić z dala od towarzyszących im szału zakupów, obżarstwa oraz pobożności na pokaz. W tym celu najlepiej udać się poza granice naszego - skądinąd pięknego - kraju. Naszym celem był słowacki masyw Wielkiej Fatry, ale nie o tym tu dziś. Słowacja w porównaniu do Polski to kraj właściwie pogański, dzięki temu w Wielki (lany) Poniedziałek można w Kauflandzie w Ruzomberoku zakupić piwo.
Moim skromnym zdaniem wśród wszelkiej maści jasnych i ciemnych piw (różnorodność niespotykana u nas na szerszą skalę) na szczególną uwagę zasługuje piwo warzone przez browar Urpiner. Piwo nazwę swą wzięło od szczyty Urpin, u stóp którego leży zlokalizowany w Bańskiej Bystrzycy browar. Internet poinformował, iż jest to największy słowacki browar regionalny. Zdecydowanie potencjalna "masowość" nie wiąże się negatywnie ze smakiem piwa.
Miałem niewątpliwą przyjemność spróbować dwóch przepysznych piwek. Charakteryzujący się dużą zawartością ekstraktu (16%) Urpiner Exclusive oraz tzw. jedenastka - Urpiner Dark, czyli piwo Tmave (ciemne). Pierwszy z nich (na focie jak widać z prawej), dosyć mocny jak na czeskie piwo, bo aż 6,5% alkoholu. Mimo iż mocny, to dla mnie alkohol niewyczuwalny, co zawsze jest plusem przy piwie tak mocnym. Goryczkowy, ale nie zbyt; słodkawy ale bardzo delikatnie. Podobnie jak ciemniak ma bardzo miło zrównoważony smak. Ciemny Urpiner to to, co (zafascynowane ciemniakami zza południowej granicy ) tygryski lubią najbardziej. Karmelowo-czekoladowo-kawowe nuty są wyczuwalne, lecz nienachalne. Zapach przenosi nas a to na brazylijską plantację kakaowca, a to na afrykańskie pola kawowca. W pierwszym przypadku mocno bursztynowy, w drugim gorzko-czekoladowy kolor perfekcyjnie uzupełnia doznania. Butelki ozdobione ciekawymi, utrzymanymi w jednolitej stylistyce, etykietami, wręcz zachęcają do sięgnięcia krzycząc "wypij mnie!".
Następnym razem nie kupię 10 różnych piw. Kupię 10 Urpinerów. Postanowione.