Nieprzypadkowo to właśnie nasi południowi sąsiedzi są liderami spożycia piwa w przeliczeniu na osobę. Nie odliczając z tego rachunku rzadko upijających się noworodków i równie sporadycznie alkoholizujących się dzieci, przeciętny Czech wypija 170 litrów złocistego trunku rocznie. Napisałem nieprzypadkowo, ponieważ to właśnie za linią Olzy i poza szczytami Sudetów warzone są rozliczne i bardzo dobre piwa. W naszym pięknym kraju w dobrym tonie jest naigrywać się ze wszystkiego co czeskie – języka, fryzur, kinematografii. Ja odnoszę jednak wrażenie, że na którą z działek czy to kultury, czy gospodarki się spojrzeć, to jesteśmy daleko w tyle za Czechami. Można powiedzieć, że tam jest Europa. Nie inaczej jest w przypadku piwa. Generalnie można powiedzieć, że czeskie piwa są słabsze od naszych. Przeciętnie 4,2% alkoholu (zupełnie nienaukowa i pozbawiona cech naukowości obserwacja), to tak akurat by wypić kilka i nie upić się jak świnia czy inny żywiec. Jednak w piwach czeskich zawartość alkoholu nie jest pierwszorzędną informacją. Nie ekscytuj się więc drogi czytelniku, gdy na czeskim piwie ujrzysz informację: 10%, 12%, 14%. Nie są to bowiem dane dotyczące zawartości alkoholu w tym przednim trunku, a zawartość ekstraktu.
Mówiąc prosto i przejrzyście procenty te to nic innego jeno zawartość ekstraktu słodowo-chmielowego w brzeczce przed procesami fermentacji. Ekstrakt w wyniku tego procesu zmienia się w alkohol i dwutlenek węgla, a w części pozostaje w piwie. Moc piwa zależy więc po części od ilości tegoż ekstraktu. Drugim czynnikiem jest stopień odfermentowania piwa. Czyli najogólniej, im więcej ekstraktu, tym piwo może dłużej fermentować, a im dłużej fermentuje, tym może by mocniejsze. To tyle uproszczeń, dalsze dywagacje byłyby już ekstremalnie skomplikowane.
Zawartość mocy w piwie, jego kopniak, szybkość w jakim piwo poniewiera nie jest sprawą wagi życiowej dla przeciętnego zjadacza knedli. Powiedzieć, że tylko u nas się na to zwraca uwagę, to pewnie zbyt daleko idący wniosek, ale... przemyśl to sam Ty, który czytasz to.
Dziś na warsztat zarzucam zakupione w wytęsknionym Cieszynie dwa piwa pochodzące z Kruszowic (wybaczcie to spolszczenie ale pisać to łatwiej niż Krušovice). Jest to miasteczko w połowie drogi między Złotą Pragą a Karlowymi Warami. To właśnie w tych drugich po raz pierwszy miałem przyjemność spróbować Kruszowickiego piwa – tam ciemnego, do którego niechybnie wrócę. Wtedy wypite w karczmie Diana tuż obok wieży widokowej o tej samej nazwie, skąd widok na Karlove Vary jest przedni, zrobiło na mnie wrażenie ogromne.
Ale po kolei...
Krusovice Musketyr
Piwo o pięknym kolorze bursztynu, delikatnym niczym trzepot skrzydeł prehistorycznego komara zatopionego w nim. Na krótko na jego powierzchni zagościła kremowa piana, ulotna jak czasy przeszłe. Była i już jej nie ma. Kruszowicki Muszkieter należy do jasnych piw beczkowych (světlé výčepní pivo). Cechuje się więc zawartością ekstraktu między 8 a 11%. Na zdjęciu można zauważyć, bym nie był gołosłowny, gdzie została umieszczona informacja o zawartości alkoholu.
fragment kontretykiety |
Piwo jest interesująco gorzkie, co czyni jego smak wyrazistym. Na kontr-etykiecie (ta etykieta z tyłu butelki) można wyczytać, że zawiera słód pszeniczny, ale ja go nie wyczuwam, więc zakładam że nie jest go tam wiele. Bardzo mi smakuje. Goryczka nie jest ani trochę przesadzona. Po skosztowaniu ostatniego łyka żałuję, że nie mam drugiej butelki. To pozwoli mi jednak przejść do...
Krusovice Cerne – piwo koloru Noir dla takiego Humpreya jak ja czyli Czarne. To ciemne piwo beczkowe jest czarne niczym najczarniejsze czeluście diabelskiego rectum. Próbowałem spojrzeć przez nie wprost na mocną żarówkę. Nic nie przebija przez mroczne i gęste smaki oraz aromaty. Brunatna piana szybko zniknęła – i dobrze. Pozostała tylko kojąca czerń. W myśl zasady, że czarne wyszczupla przystąpiłem do degustacji. „Ahhh” - rozległo się w pokoju. Gorzkie, tak bardzo gorzkie. Żadnej słodkości, którą kojarzyć mogą wielbiciele czeskich ciemniaków. Pijąc to piwo mam wrażenie jakbym podgryzał sobie ziarenka kawy w międzyczasie. Delikatne jej nuty się tu pojawiają. Kruszowickie Czarne ma mocny palony smak, do którego chciałoby się wracać, niczym do beztroskich różowych lat siedemdziesiątych. Ma w sobie tylko 3,8% alkoholu, więc delektować się smakiem można przez wiele butelek. I co z tego, że produkowane pod szyldem Heinekena. To właśnie dzięki temu piwo to można kupi w każdym zakątku Czech i większości polskich marketów. Plus globalizacji.
Oba piwa |
Ponieważ zakupy w czeskocieszyńskiej Billi były obfite, to do podróży po Czechach i Morwach wkrótce powrócę.