Praxis w Coimbrze

12:36

Kolejne odwiedzone przeze mnie portugalskie miasto okazało się być kolejną byłą stolicą tego rozciągającego się na zachodzie Półwyspu Iberyjskiego kraju. Coimbra powstała na brzegach wijącej się rzeki Mondego, pnie się po okolicznych wzgórzach i czaruje przestrzeniami i bliskością gór. Nad miastem wznoszą się zabudowania uniwersyteckie, bowiem Coimbra jest największym akademickim ośrodkiem w Portugalii.


W tym starym mieście znajduje się całkiem nowy i nowoczesny browar restauracyjny. Fantastycznie, bowiem to jedyny jaki udało mi się zlokalizować w tej części Portugalii.

XII wieczna katedra, ciasno pobudowane kamienice, uniwerek na wzgórzu, wielki ogród botaniczny czy rzymski akwedukt tworzą specyficzny klimat tego miasta. Niestety sama Coimbra mnie nie urzekła. Franczezinia wmłócona w małym barze w jednym z zaułków była super a i botaniczny ogród zrobił na mnie wspaniałe wrażenie, ale samo miasto raczej smutnawe i znacznie wyraźniej niż inne w Portugalii dotknięte jest kryzysem. Liczba opuszczonych kamienic i niedokończonych inwestycji oszałamia.

Uniwersytecki ogród botaniczny to największe tego typu miejsce w Portugalii. Kiedyś służył wyłącznie do celów akademickich, rośnie w nim ponad 3 tys. gatunków roślin z całego świata, a obecnie jest wymarzonym miejscem wypoczynku. Najbardziej podobały mi się przeogromne, egzotyczne drzewa. Próbowałem liści eukaliptusa, ale ani nie miałem po nich żadnej jazdy, ani nie zamieniłem się też w koalę. Sam uniwersytet to inna bajka, przy czym słowo bajka doskonale do niego pasuje. Jego historia sięga XIII wieku. Składają się na niego potężne gmachy z jasnego kamienia, których wnętrza wypełnia wiekowe drewno, kilkuset letnie sale wykładowe i egzaminacyjne oraz niesamowita barokowa Biblioteca Joanina, w której na pozłacanych regałach leży 300 tysięcy książek, z których każda wygląda jak księga alchemii, podręcznik magii lub Necronomicon. Studenci przemierzają kampus w tradycyjnych szatach, rzekomo identycznych jak te z Harrego Pottera, bowiem właśnie na nich wzorowała się J.K.Rowling.
 

Oko w oko z tą tradycją staje browar restauracyjny Praxis, położony po drugiej stronie rzeki. W swoich założeniach odwołuje się ten założony w 2009 roku przybytek do lokalnej tradycji piwowarskiej, bazującej na doskonałej lokalnej wodzie. Na pierwszy rzut oka wygląda kosmicznie - modernistyczne połączenie szkła i stali z surowym wnętrzem podzielonym na dwie części, przy czym ta większa, klasycznie restauracyjna za sprawą wielkich tafli okien sprawia wrażenie lokalu położonego na barce, mimo że rzeka nie jest tak blisko. Bardzo mi się tam podobało. Na ścianie za efektownym barem znajduje się grafika z procesem warzenia piwa (po portugalsku). Kiedy kręciłem się tam z aparatem, podszedł miły jegomość, zagadał i gdy usłyszał skąd jestem, wpuścił mnie na zaplecze, bym (niestety tylko przez szybę, bowiem nic się nie działo) pooglądał część "produkcyjną".



Na kranach europejska klasyka. U nas powiedziałbym, że nuda, ale tam każde odstępstwo od Superbocka jest ta wagę złota. Zamówiłem wszystkie na raz (małe), aby każde się ogrzewało w trakcie mojego spożywania. Przyszły w eleganckich, firmowych pokalach. Super.

Już pierwsze piwo - Weiss czyli pszeniczne pozwoliło mi odzyskać wiarę nie tyko w piwo w Portugalii, ale w pszenicę w ogóle. Tak jak nie przepadam za tym nudnawym stylem, tak to było pierwszorzędne. Piękna ciepłożółta barwa, charakterystyczna mętność piwa, bardzo ładna, gęsta piana, która przez cały czas nie daje o sobie zapomnieć, osadzając się na ściankach szkła. W nosie cudny zapach bananowy zachęca do picia, a smak tego przyjemnie pełnego piwa uzupełnia lekki, odświeżający kwasek i dająca małą chropowatość i charakter skórka pomarańczowa.

Kolejny był Pilsener i przeżyłem kolejny szok. To piwo smakuje tak czesko, że gdy zamykałem oczy to miałem wrażenie, że siedzę w tłocznej, zadymionej knajpce u podnóża Hradczan w Pradze. Piwowar doskonale skopiował wszystko, łącznie z małym masełkiem w zapachu. Słomkowa barwa z drobnopęcherzykową pianą, niewielka pełnia i średnie wysycenie czynią je bardzo pijalnym. Aromat głównie słodowy złamany jest dopiero w smaku delikatną, acz z czasem wychodzącą na przód, chmielową goryczą. Bardzo stylowe.

Amber to jedyne piwo, któremu brakowało jakiegoś pazura. Barwa jest maksymalnie adekwatna, bowiem to piwo jest tak bursztynowe, jak tyko się da. Zapach urzeka karmelem oraz kwiatowym miodem, w smaku dochodzi lekka goryczka. I zapisałem sobie, że "doskonale zbalansowane i pijalne, ale bez tego czegoś". Mimo wszystko napiłbym się go znowu, szczególnie że większości piw w Portugalii brakuje znacznie więcej niż "to coś".

Stawkę zamknął Dunkel o barwie coca-coli z pysznymi burgundowymi prześwitami. W aromacie dominowała kawa, a za nią w tle majaczył karmel. W smaku obok solidnej paloności ramię w ramię maszerowały kawa i gorzka czekolada, które były na tyle mocne, że uczyniło to piwo dosyć goryczkowym. Nie ukrywam, że bardzo mi to odpowiadało i najbardziej smakowało.


Bez wątpienia było to najciekawsze piwne miejsce, które odwiedziłem w Portugalii, a piwa stały na naprawdę wysokim poziomie.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy