Browar Eureka

16:00

Jednym z największych zaskoczeń w czasie naszych wojaży po południowo-wschodniej Polsce była wizyta w Browarze Eureka. Z kilku powodów. Poczynając od lokalizacji browaru, przy której określenie ustronie i tak wskazuje na nadmierne przeludnienie tego miejsca oraz "architekturę" browaru, gdzie użycie cudzysłowu tylko raz wydaje się niedopatrzeniem graniczącym z obłędem, do kontrastujących z nimi gościnności właścicieli oraz szoku - oczywiście spowodowanego zachwytem - wywołanego zapoznaniem się ze sprzętem warzelnym.


Jeśli chcecie zobaczyć, jak otworzyć browar nie mając miliona, ale za to posiadając upór, ogromne umiejętności i pokłady pracowitości, koniecznie zaglądnijcie dalej. 


Wizyta w Eurece nie była żelaznym punktem wyjazdu z prostego powodu. Chłopaki w okresie festiwali i ciągłych prac w browarze nie mają czasu na ogarnianie FB, a mi przez to nie udało się z nimi skontaktować. No ale skoro już jechałem ze sklepu Trzech Kumpli w Tarnowie, to wybrałem taką trasę, by bez dużej straty czasowej zjechać i sprawdzić, czy Eureka stoi. I gdzie stoi, bo dane adresowe są precyzyjne chyba tylko dla lokalsów.


Browar znajduje się w malutkiej Sądkowej, gdzieś pomiędzy Jasłem i Krosnem, ale nawet nie przy głównej drodze. To taka wieś składająca się z jednej drogi (no offence). Tam wszyscy się znają i tylko dzięki temu znaleźliśmy browar, bo numeracja we wsi nie miała żodnego sensu. Okazało się, że widziany przez nas "niepozorny" (znów te znaki interpunkcyjne zdają się być niedostatecznym zabiegiem) budynek to właśnie Eureka. Panowie byli tylko troszkę zaskoczeni moim przybyciem, ale okazali się bardzo sympatyczni i otwarci. Pokazali mi wszystko co trzeba, opowiedzieli o browarze, założeniu go, nieustannej pracy i braku czasu na wszystko.


Browar Eureka powstał w 2016 roku. Założony został przez trzech wspólników - Konrada, Wojtka i Michała. Zaadoptowany na jego potrzeby został budynek niegdyś pełniący rolę kiosku i przystanku autobusowego. Z zewnątrz - tutaj mały kolokwializm - nie zachwyca. To betonowy klocek, którego najciekawszym elementem architektonicznym jest tylne wejście na poziomie -1. Czyli takiej piwnicy. Budynek wymaga ukończenia niekończącego się remontu i jestem przekonany, że gdy tylko panowie znajdą na to czas, to zapewne zrobią to sami. Zaraz wytłumaczę skąd to przekonanie.


Otóż w niemałe osłupienie wprawiło mnie wnętrze. Nie chodzi mi o to, że wszędzie panuje lekki nieporządek wynikający z ciągłego warzenia i innych prac. Zdziwienie spowodował sprzęt do produkcji piwa. W całości zaplanowany i skonstruowany przez chłopaków. Okazuje się, że warzelnia jest już drugą warzelnią Eureki (pierwszy domowej roboty sprzęt został sprzedany do Browaru Lasowiak, który wystartował całkiem niedawno i do którego wrócę w swoich wspomnieniach z wakacji). Obecna ma pojemność 15 hektolitrów i dwoma warzeniami pozwala zapełniać tanki leżakowe, także własnej produkcji. Robotę robi też rozlew własnego konceptu oraz etykieciarka DIY. Nie jakieś tam badziewie, tylko w pełni funkcjonalny sprzęt, tylko zrobiony samemu. To robi takie wrażenie, że szybko zapomniałem o skromnym budynku.


Eureka poza piwami nowofalowymi oferuje także bardziej klasyczne piwa, łatwiej przyswajalne przez ogół. Są one wypuszczane w ramach własnej marki Browar Jasło i głównie w tym mieście sprzedawane.


Nie ukrywam, że moje pierwsze spotkanie z Eureką nie było najszczęśliwsze. Trafiłem do Białej Małpy dzień po kranoprzejęciu i kilka spróbowanych piw mnie nie zachwyciło. Tu dostałem na wynos dwie butelki - Beethovena i Bacha. Oba to berlinery weisse - pierwszy z dodatkiem aronii i czarnej porzeczki, drugi z malinami, wiśniami i żurawiną. Oba okazały się bardzo dobrymi, intensywnie kwaśnymi i owocowymi piwami. Nie dość, że nie ma się kompletnie o co przyczepić stylowo, to jeszcze są idealnie trafione na panujące upały. Wypicie obu uratowało mi życie. 


Dzięki Panowie za miłe przyjęcie i życzę powodzenia we wszystkich planach. Oczywiście do zobaczenia!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy