Browar Śląski Alternatywa

12:00

Ruda Śląska to sam środek Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Powstała dopiero w 1959 roku z połączenia Rudy i Nowego Bytomia i liczy dziś 140 tysięcy mieszkańców. Ruda Śląska kojarzy mi się pętlą tramwajową na Chebziu, licznymi kopalniami węgla (Halemba, Bielszowice, Nowy Wirek, Śląsk) i w ogóle ciężkim przemysłem, który sprawia, że z przecinającej miasto autostrady A4 wygląda ono niczym Mordor. Osiedla, klimatyczne familoki, dużo cegły. To nie jest zapadający się Bytom, tu jest ciekawie. Mieszkańcy Rudy dodatkowo najpiękniej posługują się śląską gwarą, to właśnie od nich niegdyś uczyłem się tygo akcyntu. Właśnie tam - w sercu czarnego Śląska,  w 2017 roku powstał browar mający być alternatywą dla piw koncernowych


Na wizytę w Rudzie nie było się trudno umówić pomimo napiętych grafików po obu stronach. Wystarczyły dobre chęci i wolna sobota. Krótko po południu mijamy bramę browaru i kierujemy się w stronę elegancko wyglądającego budynku. Browar jest bardzo fajnie położony - obok znajdują się ogródki działkowe i dużo zieleni, wspólnie przeczące idei Mordoru na Goduli (północna dzielnica). Obok jest małe osiedle i linia tramwajowa, a całość tylko kilka minut drogi od DTŚ. Nic tylko zjeżdżać. Całość swoją atmosferą bardzo mocno skojarzyła mi się z małymi czeskimi browarami.

Teren browaru jest niemały i w przyszłości z pewnością będą odbywały się na nim niewielkie festyny. Jeszcze szybciej zostanie uruchomiony wyszynk, ale tu potrzeba jeszcze ukończenia kilku prac. W ciągu 2,5 godziny naszego pobytu przez browar przewinęło się tak wielu spragnionych klientów i polujących birofilów, że nie ma co się martwić o ruch. 


Browar Alternatywa jest kolejnym na Śląsku, który powstał w budynku byłej piekarni. Został po niej wielki, fantastycznie wyglądający piec. Zresztą całość robi bardzo dobre wrażenie, w detalach doskonale widać kobiecą rękę Agnieszki Skórki, która inicjatywę tworzy z mężem - Rafałem. Kiedy ponad rok temu poznałem Rafała, był domowym piwowarem startującym w konkursie piw domowych Beer Cup. Jego garażowa warzelnia robiła wrażenie i jak większość startujących pisał, że marzy o własnym browarze. Nie mogłem przypuszczać, że po roku będę pił piwa z tego browaru.


Całość inwestycji trwała niecały rok. To czas potrzebny na adaptację budynku po zakupie, wyprodukowanie sprzętu do warzenia, instalacja i oczywiście odbiory. Biorąc pod uwagę, że prawie na każdym etapie były jakieś opóźnienia, to i tak ekstremalnie szybko. Poza Agnieszką i nieco zajętym kolejnymi klientami Rafałem, po browarze oprowadza nas Zenek Makuła, jeden z piwowarów i Marcin, który w wielu rzeczach w browarze pomaga. Nie ma Jacka Kocurka, który po godzinach pomaga przy warzeniu i recepturach. To rodzinna inicjatywa, w której wszyscy uczą się prowadzenia nowe biznesu (od promocji i sprzedaży do mediów społecznościowych). Na szczęście biznesowe doświadczenie w ogóle mają już spore.


Warzelnia ma pojemność 10 hektolitrów, a unitanki dwukrotnie więcej (z małym hakiem). Jest ich pięć i w każdym leżakuje piwo. Jest też miejsce na kolejne sześć tanków. Pierwsze warki już w przeważającej części się wyprzedały i wkrótce już kolejne miały opuszczać browar. Jako pierwsza opuścić browar miała Słodka Pszenica - hefeweizen z dominującym słodkim bananem (pycha), a tuż po niej Desitka. Zachwyciło mnie to piwo pite wprost z tanka. Lekkie, gładkie, aksamitne z wyraźną goryczką. Idealne na nadchodzące lato. Jeśli w knajpach będzie smakować tak samo, to wróże hit. Podobnie bardzo zasmakowało mi polskie pale ale, które wręcz poraziło mnie mocą aromatu polskiego chmielu - kwiaty i czerwone owoce. Czad


W pozostałych tankach są american pale ale i american amber ale (oba jeszcze świeże). Po spróbowaniu piw z tanków i butelek z pierwszych warek jestem dobrej myśli. Pod wpływem różnych opinii spodziewałem się piw nieudanych, a tylko jedno mnie zawiodło (no ale srogo, Vermont IPA zupełnie mi nie podeszła). American pale ale może i niczego nie urywa, no ale właśnie... czy on ma urwać?



Jest gładki i lekki - nieco więcej chmielu na aromat i będzie bardzo dobrze. Angielski porter czekoladowy (klasyczna marketingowa nazwa) zniknął z mojego szkła ekspresowo. American pils także okazał się przyzwoitym i stylowym piwem. Rozumiem, że Białe IPA mogło komuś nie smakować, bo opowiedziało się nie po stronie balansu, lecz wyrazistych przypraw, co jednak samo w sobie nie było złe. Mam wrażenie, że niektórzy oczekiwali od razu śląskiego Artezana. Albo są zwyczajnie mało życzliwi. 


Generalnie to browar rzemieślniczy pyłną gymbą. Śrutownik jeszcze bez wyciągu, klasyczna karuzela do rozlewu i mało wydajna kapslownica. Na plus sklepik z piwem i gadżetami na miejscu. Miejsce zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nawet do etykiet powoli się już przekonuję, o ile projekt to kwestia gustu, to nie do końca przemawiają do mnie jeszcze te numerki. 



Minął rok od mojej pierwszej wizyty w Browarze Alternatywa i osiem miesięcy od ostatniej, kiedy warzony był tam quadrupel w oparciu o recepturę Hołdy Chmielu (klik!). Zmieniło się tam bardzo dużo i praktycznie zostało już w pełni zrealizowane to, o czym wtedy rozmawialiśmy - wyszynk w browarze.


W Rudzie Śląskiej pojawiliśmy się z okazji otwarcia ogródka przy browarze i jednocześnie otwarcia Mistrzostw Świata w Rosji, które to wydarzenie będzie można śledzić na ekranach w browarze. Godzina 17:00, o której rozpoczął się łomot Arabii Saudyjskiej, to dobry czas by odpocząć po pracy, napić się jednego, dwóch (czterech) piwek, dać dziecku wyszaleć się na placu zabaw i wrócić do domu. Dobrze, że browar jest tak blisko DTŚ-ki.


Knajpka przy browarze nie jest jeszcze gotowa (będzie okazja, by znów się wybrać), ale rozbudowany budynek byłej piekarni robi jeszcze lepsze wrażenie. Został wyciągnięty do przodu, przez co po lewej powstanie lokal, a po prawej już są toalety. Dotychczasowy sklepik został zlikwidowany, a w jego miejsce powstał wyszynk i miejsca do siedzenia, co jeszcze lepiej wykorzystuje przestrzeń budynku. Jest elegancko i przytulnie. Jestem zachwycony dbałością o detale i pieczołowitością przygotowania.


Klimat spodobał się także okolicznym mieszkańcom, jeszcze przed końcem meczu trzeba było swoje w kolejce odstać. Lany pilsik niezły, AIPA bardzo smaczna, Whisky Pils z butelki obłędnie wędzony, ale wieczór ukradł leżakowany w dwóch beczkach quadrupel. Nie piłem jeszcze czekającej w domu podstawki, ale BA - którym poczęstował mnie Grzegorz (pozdro, AVE projekt!) - to piwo genialne. Uber sztos. Ja kupiłem dwie butelki na wynos, ale Grzegorz wziął dwanaście! Ja się dziwię, że o to piwo nikt się nie zabija.


Ważnym elementem otwarcia było jadło. Pieczołowicie wybierane i przygotowywane, aby stało na wysokim poziomie. Kiełba do samodzielnego pieczenie na ognisku, deska smażonych serów, chlyb z tłustym i oczywiście desery i sorbety. Wyszło bardziej niż smacznie. 

W ogóle domowa i wręcz rodzinna atmosfera sprawiła, że czas do wieczora minął bardzo przyjemnie i szybko. Alternatywa pięknie nam rośnie - nie tylko fizycznie. Program beczek jest bardzo ciekawy (był whisky pils z beczki po whisky, superior grisette z beczki po winie i wspomniany quadrupel z beczek po burbonie i brandy) i - z tego co mówił Jacek Kocurek - będzie jeszcze ciekawszy. 

Gorąco polecam to miejsce i tych ludzi!

Zobacz także

6 komentarze

Obserwatorzy