Stara Kuźnia

08:00

Dzisiejszy wpis symbolicznie kończy tegoroczne mazurskie wakacje. To także ostatni wpis w 2023 roku. Pokażę wam miejsce, które zachwyciło mnie już za pierwszym razem (w 2019 roku) i do którego musiałem wrócić. Powody są trzy. Jest to niesamowicie urokliwe miejsce, takie z duszą. Można tam świetnie zjeść i zawsze napić się dobrego piwa. No i jest rzut beretem od miejsca, gdzie trzeci raz spędzałem wakacje. I to na pewno nie jest moje ostatnie słowo. Zapraszam do Starej Kuźni!

Stara Kuźnia to sezonowo otwarta restauracja w Przykopie, części wsi Miłki. My stacjonujemy dwa kilometry na południe, w Marcinowej Woli, tuż nad malowniczym jeziorem Buwełno. Dokoła rozciągają się wzniesienia nazywane Paprockimi Górami. Pamiętają one niemiecko-rosyjskie walki w czasie pierwszej wojny światowej, czego wspomnieniem są dwa cmentarze w Marcinowej Woli, jeden dla żołnierzy niemieckich, drugi dla rosyjskich. Droga z Miłek do Marcinowej Woli prowadzi łagodnymi wzgórzami, przecina strumyk łączący Buwełno z Jeziorem Wojnowo, mija potężny nadajnik radiowo-telewizyjny, mija skręt na malowniczą drogę na Rydzewo i już za chwilę jest tajemniczy zjazd do Starej Kuźni.

Stara Kuźnia to folwark łączący w sobie całoroczny pensjonat i działającą sezonowo (od maja do września) restaurację. Po przejechaniu przez krótki i gęsty od zieloności odcinek wyjeżdża się wprost na ceglasty budynek starej kuźni, w której mieści się restauracja. Drzewa, krzaki, malwy, trawa. Jest gęsto, a to potęguje poczucie odosobnienia i ciszy. Dokoła folwarku roztaczają się wzgórza i nic nie mąci krajobrazu. Na zewnątrz kolorowy taras i całkiem spory plac zabaw (jupi!). Część stolików jest blisko siebie, kilka nieco dalej dla osób pragnących większej dawki spokoju. Bociany na kominie, konie na wybiegu i... parasole Browaru Trzech Kumpli. To nie przypadek.

Wnętrze wygląda jak skansen. Właściwie praktycznie wszystko jest tu stare. Podłoga, ściany, drewniany sufit. Na środku stoi kowalski piec, dokoła niego ciężkie drewniane ławy. Wszędzie wiszą przedmioty, które niejedno pamiętają. Wygląda to doskonale. Można przejść do zamawiania piwa.

Wybór tego jest bardzo dobry, bo restauracja serwuje wyłącznie piwa Trzech Kumpli. Z kranu dostępne są dwa - pils i pszenica. Z butelek kolejnych kilkanaście - od bezalkoholowego Unplugged, przez kilka ipek (PanIPAni, Misty, KioKio), kwasy (berliner weisse, gose, forest fruit sour), milda, oatmeal stout, do Tripadelica (american tirpel). Srogi wybór. Piwa podawane są w firmowych szkłach, więc jest tip top.

No serio nie ma to jak w upalny dzień napić się PanIPAni czy Misty. To zawsze są absolutnie rewelacyjne piwa. Będąc schłodzonym można zacząć myśleć o jedzeniu. Kuchnia serwuje potrawy regionalne, stawia na jagnięcinę i ryby. Są przygotowywane ze składników kupowanych lokalnie. Można zjeść jagnięce gicz, comber, szaszłyk, pulpety ze szczupaka czy pierogi z króla wód.

Jadłem tam już jagnięcy gulasz, próbowałem burgera z jagnięciną, tym razem zdecydowałem się na pielmieni z jagnięciną po Edkowemu. Hania dostała zupę pomidorową, którą wmłóciła do ostatniej łyżki. Przepyszne!


Niesamowite jest to miejsce. Wspaniała podróż przez kulinarne smaki, gdzie piwo stoi na równie wysokim poziomie. Mocno polecam, to jedno z tych miejsc, dla których warto nadkładać drogi!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy