Przegląd Tygodnia #15

08:00

Zapraszam na kolejny przegląd tygodnia. W znacznej mierze idzie zgodnie z trendami - większość piw to różnorakie IPA. I znów na swoją obronę mam tylko to, że dwa piwa do czorne IPA, a jedno to wyłącznie polskie chmiele. Dla przeciwwagi saison, wild ale, amber ale, english pale ale i RIS. Ten ostatni jest też ostatnim piwem, jakie wypiłem do dziś. Wtedy rozpocząłem małą przerwę od piwa i dobrze mi z nią. Ciekawe, czy ominie mnie jakieś ciekawe piwo?

Dla porządku dodam, że pojawiają się piwa następujących browarów: Fortuna, Funky Fluid, Monkey, Nepomucen (4), Solina, Trzech Kumpli, Wyszak, Zakładowy, Ziemia Obiecana (2 - choć nie wiem, czy osobny projekt beczkowych dzikusów traktować należy jako ZO). 

Bogna z Ziemi Obiecanej to praktycznie zapomniany przez polskie browary saison. Z jednej strony mnie to nie dziwi, bo to nie są łatwe i przyjemne w odbiorze piwa, ani to dosłodzić, ani aromatów dać. Kto to kupi? Na szczęście niektóre browary zachowują RiGCz i sięgają po takie piwa. Bogna poza jedną niewielką wadą, którą jest ciut zbyt duża słodycz (lub bardziej zbyt mała wytrawność), jest pysznym przedstawicielem stylu. Takim owocowo-fenolowym (przyprawy, sianko). To wyraziste i bardzo smaczne, pijalne piwo. Aż chciałoby się więcej. Akurat Ziemia Obiecana co jakiś czas raczy nas takimi piwami, więc czapki z głów. Moja ocena: 4/5.

Sporo sobie obiecywałem po To The Other Side, bo to WC IPA z browaru Monkey, którego popularność rośnie z kolejnymi piwami. Zawiodłem się okrutnie, choć pewnie - patrząc po ocenach piwa - problem dotyczył jedynie części partii. Jaki to problem? Zapewne nadmierne utlenienie. Piwo jest landrynkowo (słodkie, męczące) - łodygowe (gryzące, cieżkie). To naprawdę toporne połączenie. Niestety ponad połowę wylałem, bo nie miałem ochoty się męczyć. Moja ocena: 2,2/5

Triple Double z Nepomucena to dwa hazy DIPA, potrójnie chmielone na zimno - stąd triple. W założeniu to piwa bliźniacze (19° Blg / 7,5 alko / 30 g/L), a różnice między nimi wynikają z odmiennego chmielenia. Jedno to ultraklasyczny tercet - Citra, Simcoe, Amarillo (CSA), drugie to bardziej odjechane, ale wciąż mocno eksploatowane Mosaic, Ekuanot i Centennial (MEC). Oba są bardzo smaczne i pijalne, nowofalowo gładkie i nachmielone tak, by poszło w zapach bardziej niż w gorycz. No i choć to nowoczesne pachnie ładniej (nieco przejrzała egoztyka, gruszka, cytrusy), jest zniuansowane, to ta klasyka smakuje mi bardziej. To właśnie podstawa z Citry i Amarillo robi robotę, piwo jest cudnie rześkie i bardzo smaczne. W tym “modern” po czasie pojawia się nutka łodygi w posmaku, przez co piwo nieco męczy. Lubicie łatwo, lekko i bez refleksji? To bardzo dobre piwa. Jeśli szukacie czegoś więcej, to możecie spokojnie odpuścić. To po prostu kolejne hazy DIPA, które od poprzednich różnią się kosmetycznie. Moje oceny: CSA 3,7/5 i MEC 3,5/5.

Powyższy zestaw meczowy okazał się niezwykle trafiony. Tak świetne piwa nadałyby się nawet na osłodę oglądania krajowej gały lub reprezentacji, a ja otworzyłem je do Kaaaaaszaaaaaanki! Najpierw Double Califia czyli kultowa już Califia na sterydach. Browar Trzech Kumpli przywrócił mi nadzieję po kilku mniej udanych łestkołstach. Ten jest arcysmaczny! Piwo jest leciutkie w odbiorze, co przy parametrach (18,5° / 8,1%) jest pewnym osiągnieciem. Dominują w nim cytrusy z pewną głębią nutek egzotycznych. Piwo jest umiarkowanie gorzkie, ale zdecydowanie wytrawne. Bardzo dobre połączenie. Moja ocena: 4,2/5

Morsowałem to kolejne bardzo dobre piwo z Browaru Zakładowego. Hazy triple IPA ma potężny i bardzo ładny zapach ananasa, brzoskwini, mirabelek i czerwonych owoców (tak najbardziej poziomki). Piwo jest równie lekkie w odbiorze jak poprzednie (21° / 9,4%), gładkie, z dobrą pełnią i bez cienia zamuły. Słodycz odchmielowa jest lekka, gorycz także umiarkowana, a pijalność gigantyczna. Moja ocena: 4,3/5.


Crazy Lines #05 DDH Forest Black DIPA kontynuuję odważną ścieżkę browaru Nepomucen piw infuzowanych iglakami. Dla mnie temat jest bombowy! Poza nielicznymi wyjątkami, gdy drzewka okazują się zbyt intensywne, a piwo przypomina leśną kostkę toaletową (w zapachu naturalnie), bardzo mi te klimaty odpowiadają. A jak było w przypadku tego piwa? Rzeczywiście nuty pędów iglaków są dominujące, szczególnie mocne na początku. Z kolejymi łykami piwo się jednak ładnie otwiera i pokazuje kompleksowość. Pojawiają się nuty żywiczne, czekoladowe, ciemno owocowe. Piwo ma odpowiednią goryczkę, nutę paloną, fajne ciało. To bardzo dobra rzecz, choć zdecydowanie dla osób nie przewrażliwionych na punkcie kostki toaletowej. Moja ocena: 4,2/5.


I na drugą nóżkę Crazy Lines #06 Forest Black DIPA with Raspberries and Blueberries, uff, co za nazwa. To wariacja na temat poprzedniego piwa - dodano do niego owoców maliny i borówki. To też dobry przykład na to, jak w prosty sposób z bardzo dobrego piwa zrobić męczącego przeciętniaka. Owoce wnoszą słodkie zamulenie w smaku i właściwie tyle. Piwo przez to traci na pijalności. To oczywiście bardzo subiektywne zdanie (jak w sumie każde), bo wielu osobom właśnie te owoce mogą uratować piwo. Moja ocena: 3,4/5.

Ta minimalistyczna etykieta z jedynką, ręcznie napisanym numerem butelki (tylko 130 flaszek) i nazwą stylu malutkimi literami to pierwsze piwo "browaru" Goat & Boat, swoistego projektu pobocznego Ziemi Obiecanej. Goat & Boat to seria piw dzikich. Pierwsze to wild ale - wydane w dużej, jakby lambikowej, grubej butelce z dużym kapslem. Piwo było leżakowane w dębowej beczce i jest refermentowane dodatkiem miodu. A jak smakuje 1 z Boat & Goat? A bardzo przyjemnie - przede wszystkim w zapachu jest stajenna i mocno owocowa (morele), ciutkę przyprawowa. W smaku początkowo intensywnie kwaśna, ale po przyzwyczajeniu gdzieś to ginie, jest nutka miodowa, nuta owocowa, całkiem przyjemnie to ze sobą gra. W posmaku zostaje za to dziwna pustka. Czekam na kolejne! Moja ocena: 3,8/5.


Miałem spore obawy co do Modern Polish IPA z Funky Fluid, ale na szczęście moja puszka nie była nalewana z szóstej dyszy. Kek. Dzięki temu piwo bardzo ładnie pokazało rozwijającą się potęgę polskiego chmielu. Okazuje się, że można z nich wyciągnąć owoce egzotyczne (ananas, mango), grejpfrut i bardziej klasyczne jabłka i gruszki. Bardzo fajna kompozycja trafiła na dobre ciało i całkiem zacną goryczkę. Naprawdę dobra rzecz! Można by pić i pić - w domyśle oczywiście, bo któżby powtarzał jedno piwo ;) Moja ocena: 3,7/5.


Mam ogromny dystans do tworów tego rodzaju. Browary kontraktowe nawiązujące swoimi nazwami do różnych okoliczności przyrody, a wytwarzane zupełnie gdzie indziej, to prawdziwy rak toczący nasz rynek piwa. Prym w robieniu kurwy z piwowarstwa wiodą browary Racibórz, Wąsosz i pewnie kilka innych. Tym bardziej byłem zaskoczony, że Browar Solina, nawiązujący do ducha Bieszczadów, to taki projekt z krwi, kości i (sic!) pasji. Otóż założycielem Browaru Solina jest Kamil Domański, na co dzień udzielający się w Browarze Górniczo-Hutniczym jako piwowar/technolog/dyrektor. Piwo nie jest kolejnym klonem, a prawilnie uwarzonym angielskim pale ale, a Browar Solina jest świadomie budowaną marką. Krywe okazało się bardzo smacznym i turboklasycznym przedstawicielem stylu. Mocno słodowe to piwo, z wyraźnym karmelem i ziemistymi nutami chmielowymi z podobnym rodzajem goryczy. Słody, poza karmelem, kojarzą się ze zbożem, tofii i leciutkimi owocami. Piwo jest nisko nasycone, lekutkie, gładkie i jedyne, czego mu w tym temacie brakuje, to nalewanie z pompy ręcznej. W swoim stylu robi robotę, a ja miałem wielką ochotę na takie właśnie piwo. Muszę jeszcze wrócić na blogu do swoich wrażeń z Anglii. Moja ocena: 3,7/5.


W swojej notatce o piwie Amber Ale z Browaru Wyszak napisałem tak: "Coś z naszym piwowarstwem poszło nie tak, skoro amber ale jest ciekawszy niż połowa nowofalowych IPA". I tak sobie myślę po czasie, że to na pewno efekt przesytu modern IPA bez goryczy chmielonych na jedno kopyto, soczkowatych i tak bardzo pijalnych, że jak pije sok z kartonu, to nie czuję różnicy. A tu czuć, że to konkretnie nachmielone i gorzkie piwo. Wiadomka, nie jest to szczyt wysublimowania, ale też nie jest tak toporne, jak inne piwa w tym stylu bywały. Z jednej strony mocno słodowe, z drugiej wyraźnie owocowe (w typie cytusów). Gorzkie, wyraziste, ale nie męczące. Wypiłem z prawdziwą przyjemnością. Moja ocena: 3,7/5.


Ostatnim piwem dziś jest Komes w wersji po siłowni. Browar Fortuna postanowił podbić gęstość początkową brzeczki swojego flagowego RISa, który nigdy wrażenia na mnie nie zrobił, do 30° i zawartość alko pozostawić na poziomie 12%. Czy ten zabieg się udał? "Jak najbardziej, jeszcze jak!" To bardzo, bardzo dobre piwo. Jest totalnie owocowe - są czarne owoce (jeżyna, jagoda), czerwone (porzeczki, czereśnie), nuta kawy, paloność. Piwo jest gęste, likierowe, nieco słodkie, ale bez żadnego zamulania. Zaskakująco pijalne ze swoimi parametrami. Można spokojnie pójść do marketu i brać w ciemno, nie ma lipy. O takie krafty marudzę od blisko dziesięciu lat. Smaczne i bardzo dostępne. A to takie jest. Moja ocena: 4,1/5.

Jak widzicie mam ostatnio szczęście (i rękę) do całkiem dobrych piw. Mam nadzieję, że nie opuści mnie ono po okresie dobrowolnej abstynencji. 

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy