Pivovarský Hostinec Heřman

08:00

Dziś zabieram was w miejsce, przez które mieliśmy tylko przejeżdżać. Jest niedzielne popołudnie na początku lata, słonecznie, bardzo ciepło, lekko melancholijnie z powodu końca wycieczki. Wyjeżdżamy z Podklasztornego Pivovaru Urban (klik!) i kierujemy się na Dalešice, do ostatniego punktu wycieczki. Nie mamy za wiele czasu, cześć ekipy musi wszak tego dnia wrócić do Warszawy. Niemniej jednak szybki rzut na aplikację z czeskimi browarami i... Tuż obok Trebica, dokładnie na trasie naszego przejazdu jest browar. Czynny! Nie wyobrażam sobie, by się nie zatrzymać choć na kilka minut. Szczęśliwie skończyło się na kilkudziesięciu. Przed wami Pivovarský Hostinec Heřman w miasteczku Vladislav.

Vladislav leży tuż obok Trebica przy drodze numer 23 w stronę Brna. Właściwie wszystko znajduje się przy jednej ulicy. Jest kościół, szkoła, urząd gminy i na przeciwko niego browar. Powstał on w 2014 roku, ale też w miejscu gdzie historycznie już w XVI wieku powstawało piwo. Założony został przez członków rodziny Herman.

Plac naprzeciwko urzędu byłby niepozorny, gdyby nie wielki komin przy starym budynku, który częściowo się zawalił lub został wyburzony. Czy to część dawnego browaru? Bardzo możliwe. Budynek gościńca i współczesnego browaru na pewno były browarem niegdyś, a całość - łącznie z ruinami po drugiej stronie placu - wygląda zdecydowanie jak kompleks. Budynek składa się z dwóch części - w tej ze starszym dachem mieści się knajpka, w tej drugiej zaplecze, toalety i browar. Do samego browaru nas jednak nie wpuszczono. No ale kto by się tym przejmował pijąc piwo?

Wnętrze jest interesujące i klimatyczne. Tu zdecydowanie czuć upływ czasu. stara pobielona cegła, łuki pod stropem, wykwity przebijające się spod farby na ścianach, wysłużona podłoga. Ciemne drewno prostych ław i stołów oraz rozwieszone dokoła stare zdjęcia przenoszą nas w przeszłość co najmniej o kilkadziesiąt lat. Tak samo mógł wyglądać lokal po II Wojnie lub przed nią. Nie pasują do niego elementy współczesne - tandetny obrazek zachęcający do oszczędzania wody i picia piwa oraz wątpliwej urody malunek z dziobakiem. Na szczęście nie zburzyło mi to odbioru całości, co nie zmienia faktu, że nie jest to miejsce na pierwszą randkę.

Bardzo fajne wrażenie robi instalacja do wyszynku piwa, a konkretnie stylizowana na starą kolumna. Do wyboru jest tylko jedno piwo o wszystko mówiącej nazwie Lezak 11,5%. Co ciekawe kolumna ma wbudowany zawór do napełniania butelek PET, taki z wyrównywaniem ciśnienia. Barmanka jest sympatyczna, ale pomny uciekającego czasu nie biorę udziału w rozmowie, ale biegam i robię zdjęcia. Piję też piwo, a nawet dwa, bo żal nie skorzystać.

Piwo jest bardzo w porządku, zdecydowanie po gorzkiej stronie mocy. Wytrawne i pijalne. Takie do codziennego chłeptania bez filozoficznych dywagacji. Kufel kosztuje śmieszne 37 koron i jedyną rzeczą, która nie bawi w tej sytuacji jest kurs potężnej, powstałej z kolan złotówki. To sprawia, że mamy u naszych południowych sąsiadów coraz drożej, żeby nie powiedzieć drogo. Do piwa można zamówić dwie tradycyjne dla Czechów i kultowe dla Polaków przekąski. Utopenec kosztuje 70 koron (ca 13 złotych) oraz nakladanego hermelina (ca 15 złotych). Czego więcej chcieć do szczęścia? Więcej czasu, by to docenić!

My go jednak nie mieliśmy, ale i tak udało się bardziej, niż na początku myślałem. Przygotowywanie tej relacji trwało 3-4 razy dłużej niż cała wizyta u Hermana. To miejsce jest tak proste i autentyczne, że nie wyobrażam sobie, by jadąc przez Valdislav nie zajrzeć tam. Może też traficie w niedzielne popołudnie na dwie kobiety taszczące do lokalu pusty keg i wymieniają go na pełny. Obrázek nebo se to nestalo? Prosim. Szanuję taki model rodziny ;)

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy