Gwarno

14:00

Zakopane. Niewiele jest miejsc w Polsce, które lubię mniej. A może nawet nie ma ich w ogóle. Jest kwintesencją wszystkiego, czego fanem nie jestem - tłumów ludzi o szczególnej charakterystyce, cepelii, chciwości, ciasnoty, tandety i szyldozy. Zastanawiam się, jak doszło do tego, że tak naturalnie pięknym miejscu wydarzyło się tyle złego. Jakby ktoś celowo wszystko, co najgorsze, postanowił umieścić na niewielkiej przestrzeni jako przeciwwaga dla natury. Niemniej jednak Zakopane to wrota Tatr, najpiękniejszych polskich gór, a moje spostrzeżenia są czysto subiektywne i zwyczajnie hejterskie, bo wychodząc w góry nie trzeba szczególnie zagłębiać się w miasto. Od tego roku w Zakopanem działa miejsce, które kompletnie nie przystaje do tego, co napisałem powyżej. Browar Gwarno. Jest piękny, dopracowany, przemyślany i wystylizowany. Jest miejscem, dla którego warto odrzucić swoje uprzedzenia i ruszyć do Zakopca.

Jest coś, co rekompensuje przebywanie w opisanym powyżej Zakopanem. Widoki. Gdy tylko wychodzę z autobusu spoglądam na skąpane w świetle nisko zawieszonego słońca góry. Widzę Tatry Wysokie i Zachodnie z Giewontem na pierwszym planie. Wciąż mimo wszystko widać jeszcze, co zachwyciło ludzi w XIX wieku tak bardzo, że uczynili z miasta turystyczną mekkę. Majestat gór jest na wyciągnięcie ręki, skłania do refleksji, wprawia w osłupienie. Od razu zacząłem oddychać głęboko pomimo potężnego ruchu drogowego i związanego z tym nieustannego ryku silników. Gdyby ktoś zakazał wjazdu do miasta samochodów innych niż elektryczne, miałby moje uznanie, choć daleki jestem od stosowania takich rozwiązań odgórnie. Gdy zastanawiam się nad tym idąc z przystanku autobusowego, zauważam mural zdobiący ścianę klasycznego PRL-owskiego bloku mieszkalnego. Brzydki podwójny kloc zamienił się w dzieło sztuki poświęcone himalaiście Maciejowi Berbece i jego wyprawom na Broad Peak, gdzie zginął.

Browar Gwarno leży w jednym z najlepszych miejsc pod względem liczby turystów. Tuż obok stacji kolejki linowo-terenowej na Gubałówkę. Okazuje się, że to nie przypadek. Restauracja i browar należą do Polskich Kolei Linowych Horeca. Cieszę się, że ktoś miał taką fantazję. To miejsce to praktycznie początek Krupówek, od których browar oddzielony jest jedynie targowiskiem. Stojąc przed browarem miałem wrażenie przebywania u samych stóp Śpiącego Rycerza, jak bywa nazywany Giewont.

Bryła budynku browaru i restauracji koresponduje z budynkiem dolnej stacji kolejki zarówno kształtem, jak i stylistyką. Jest piętrowy, przeszklony od frontu a przed nim rozpościera się spory ogródek. Na szczycie budynku zawieszono eleganckie logo ze szczytami i napisem Gwarno. Elegancko. Od pierwszych minut w browarze widać niezwykłą dbałość o szczegóły. Na poziomie koncepcji i realizacji designu dopięto wszystko na ostatni guzik. Wiele detali uwieczniłem na zdjęciach, ale pewnie nie wszystkie.

Na początek parter, gdzie nie sposób przegapić lśniącej miedzią warzelni (~13 hl). Wyprodukowana przez Minibrowary.pl wygląda jak najlepszy zachodni sprzęt. Fajnie że została wyeksponowana, bo cała reszta urządzeń nie jest dostępna dla gości, choć można umówić się na zwiedzanie browaru i zobaczyć wszystko. O tym jeszcze napiszę. Goście na parterze, nazywanej tutaj Reglem Dolnym, mogą usiąść naprzeciw baru przy wysokich stolikach i raczyć się piwem podziwiając panoramę gór. Mogą także zasiąść przy bardziej klasycznych stołach w głębi - do wyboru są między innymi wygodne designerskie kanapy w stylu retro. Na ścianach wiszą portrety sławnych Zakopiańczyków - sportowców, taterników. Sufit wygląda tu wspaniale, to drewniana przestrzenna wizualizacja górskiej panoramy z zaznaczonymi szczytami.

W ogóle szacun za to, że to przede wszystkim miejsce kojarzące się z górami, a nie odnoszące się kultury i tradycji Podhala. Nie zrozumcie mnie źle, ale kolejna pseudo karczma góralska, które stoją w całej Polsce od Władysławowa do Bieszczadów, to byłaby żenada. Spójrzcie na zdjęcia, jak jest elegancko, pięknie i zielono.

Tak naprawdę zaraz przy wejściu zapytałem o Panią Gosię Wnuk, bo z nią byłem umówiony na zwiedzanie pod nieobecność zapraszającego mnie piwowara - Jacka Balcerzaka. Wita mnie sympatyczna dziewczyna i okazuje się, że też jest piwowarem. Ekstra! Ruszamy więc na zwiedzanie tego, czego normalnie zobaczyć się nie da. Na takie zwiedzanie może się umówić każdy i widać sporą wagę, jaką w browarze przywiązuje się do edukacji. Ścieżka zwiedzania pełna jest ciekawostek, peryskopów, informacji o historii, kulturze i procesach. To jest zwiedzanie przygotowane na poziomie wielkich browarów. Czad!

W piwnicy umieszczono 12 tanków fermentacyjno-leżakowych, które służą także do wyszynku piwa. Zawsze miło mi zobaczyć tablicę z licznymi odpieniaczami. Piwo odprowadzane jest na dwa bary - na parterze i piętrze, więc gąszcz rurek jest srogi. Tu też próbuję wszystkich piw z tanków i wiem, że jest dobrze. W każdy kolejnym odwiedzanym browarze widzę, jaką ewolucję przechodzi dostarczane tam machinarium. Tanki są wciąż ulepszane, unowocześniane - a to nowy zawór, a to nowa klapa, a to coś tam. Podobnie tu - fajnie że Minibrowary.pl nie stoją w miejscu i korzystają z doświadczeń kolejnych miejsc.

Na dole nie jesteśmy długo. Wbrew pozorom oglądanie lśniących sprzętów mnie nie kręci aż tak bardzo. Hehe. Idziemy poszukać znajomych Gosi ze studiów i znajdujemy ich w pobliżu miejsca wypasu owieczek, czyli strefy dzieci. Tam też przechodzę do dalszej konsumpcji. Regiel Górny wygląda równie pięknie, ciągle dominuje tu geometria linii prostych i trójkątów. Znów robotę robią detale. Czuć nie tylko pieniądz, ale przede wszystkim pomysł. To bez wątpienia jeden z najładniejszych browarów w naszym kraju, co potwierdziłem nazajutrz, gdy wpadłem na kawę i porobić zdjęcia.

Piwa są do wyboru cztery i taki właśnie jest pomysł na ich dostępność. Przez cały rok (z grubsza pewnie) dostępne będą klasyki - pils, pszenica i marcowe. Pierwszym specjalnym piwem było dobrze przyjęte APA, ale po trzech miesiącach od startu już jej nie było. Było za to NEIPA, bardzo sympatyczne, pijalne, aromatyczne i nawet goryczkowe. Pils wszedł mi bardzo dobrze za sprawą niebagatelnej goryczki (ale wciąż jeszcze jest miejsce na jej zwiększenie) i wytrawności. Już za kilka tygodni miało pojawić się piwo Fest, czyli specjalna wersja marcowego na Oktoberfest. No i takie podejście do świętowania jest godne uwagi. Obsługa w lokalu jest przesympatyczna, zorientowana i nienachalna, czyli doskonała.

Jestem zachwycony tym miejscem! Wreszcie będzie można jechać w Tatry i nie omijać Zakopanego szerokim łukiem, a wbijać się w samo centrum jak dzik w żołędzie. Serdecznie polecam i zachęcam do wyjazdu w te piękne góry! A to nie ostatni browar jaki otworzył się w tym roku w Zakopcu. Dziękuje pięknie za zwiedzenie i w ogóle za gościnę! Do zobaczenia!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy