Slavkovský pivovar

07:00

2 grudnia 1805 roku pod Austerlitz odbyła się jedna z najważniejszych bitew w historii wojskowości. Niespełna 218 lat później w to miejsce docieram ja wraz z zastępem Piwnych Czech. Sami ocenicie, które wydarzenie interesuje was bardziej. Wspólnie kontynuujemy eksplorację Moraw w drodze na Wysoczynę. Kilkanaście kilometrów na południowy wschód od Brna znajduje się niegdysiejsze Austerlitz, które dziś zwie się Slavkovem u Brna. Właśnie tam ulokował się Slavkovský pivovar. Zapraszam do czytania!

Slavkov u Brna to sześciotysięczne miasteczko w Jihomoravským kraju, czyli kraju południowomorawskim. Być może nikt o czeskim Sławkowie dziś by nie słyszał, gdyby ze swoimi wojskami nie zgromadzili się tam dowódcy austriaccy i ruscy a na wojska koalicji antyfencuskiej nie ruszył Napoleon. Bitwa nazywana jest bitwą trzech cesarzy (choć defacto w samej brało udział dwóch). Wielkie zwycięstwo Napoleona doprowadziło do podpisania traktatu pokojowego a w konsekwencji do rozpadu Świętego Cesarstwa Rzymskiego (tzw. Pierwszej Rzeszy) po 800 latach. Za to można wychylić kilka kufelków, prawda?

Do browaru zjeżdżamy z obwodnicy miasteczka, przez co miałem wrażenie, że znajduje się na zadupiu. Otóż nie jest to jakieś szczególne zadupie, ot mieści się on na kraji města. Nie sprawiło to, że lokal świecił pustkami, ale zwyczajnie żył. Browar powstał w 2012 roku w miejscu dawnego browaru dworskiego, więc nawiązywanie do tradycji piwowarskich nie jest jedynie pustym sloganem. Komin, który widzicie na zdjęciu był częścią dawnej słodowni. Browar wygląda prosto i uroczo z zewnątrz. jasne ściany połączone zostały z cegłą klinkierową, a wspomniany komin jest wisienką na torcie.

W środku jest bardzo przyjemnie. Restauracja jest połączeniem stylu rustykalnego i industrialnego. Jest dość elegancko, ale niezobowiązująco. Dużo drewna, przestrzeni, biel ścian, stylowe lampy sufitowe oraz rzecz jasna wyeksponowana piękna stalowa warzelnia. Na ścianach umieszczono wiele starych gadżetów, diagramów, zdjęć. Duże wrażenie zrobiła na mnie kolekcja zabytkowych kolumn do wyszynku piwa i kranów. Coś pięknego. Jednocześnie wszystko jest zaaranżowane tak, że nie odniosłem wrażenia graciarni.

Z  restauracji wychodzi się do zimowego ogrodu, z uwagi na świetną pogodę całkiem pustego, a następnie na tyły browaru, gdzie jest piwny ogródek. Można też do niego wjechać przez bramę browaru, dzięki czemu są tam zaparkowane rowery - jak to w Czechach. Ogólnie to mega przyjemne miejsce. Obsługa jest super, przez co atmosfera sprzyja spożyciu.

Na čepu dostępne były klasyki - 10% czyli jasna desitka, 12% czyli jasna dwunastka, 11% Titanic czyli polotmave i 11% chmielona na zimno. Ja poszedłem w pyszną, czy może nawet fantastyczną klasykę, ale ekipie bardzo posmakowało to chmielone na zimno. Było mocno nowofalowe w charakterze. Do tego wzięliśmy grzanki z sosem serowym i była to przepyszna przekąska. Dla tych piw warto tam pojechać, szczególnie że to właściwie po drodze z Ołomuńca do Brna. Nie zawiedziecie się!

Jak widzicie jest cudnie! Taki browar w sześciotysięcznym miasteczku. To pokazuje, że nasz kraj ma także potencjał na kolejne browary. Po prostu trzeba przyjąć założenie, że nie każdy browar będzie ogólnopolski i musi święcić triumfy na UT. Ważne by w swoim rzemiośle dążyć do perfekcji i przyciągać gości stałą jakością. To także kolejne miejsce, w którym chętnie posiedziałbym dłużej, gdyby nie konieczność dalszej jazdy.

Na koniec tego wpisu postanowiłem zrobić krótką lekcję języka czeskiego, bo choć podobny do polskiego, wszak oba z siebie czerpały, to jest kilka różnic, dość ważnych. Jedna nasunęła mi się, gdy oglądałem zdjęcia. Otóż:

Pivnice to po polsku piwiarnia. Nasza piwnica to czeski suterén lub sklep. Więc jeśli szukasz (a raczej hledasz - uwierz mi, lepiej hledać w Czechach niż szukać) sklepu, to powiedz raczej obchod. To ważne. Za to zachod to ubikacja. A nasz zachód (kierunek) to zapad. Uff. Na shledanou!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy