Przegląd Tygodnia #16

08:00

Szesnasty przegląd tygodnia przynosi właśnie szesnaście piw. Stylowo jest dość różnorodnie i interesująco - są bittery (tak, w liczbie mnogiej), stouty owsiany (również), pilsy (także), saisony (jednakowoż, ale nie do końca), no i trochę IPA - od wytrawnych do puchatych. Jest nawet marcowe ;) Serdecznie zapraszam, bo to topka polskich browarów rzemieślniczych. 

Ten przegląd następuje po wielkim (no co? Miesięcznym przeca) niepiciu. Przywiozłem sobie wtedy do domu sporo piwa, nazbierało się w szafce porterów bałtyckich, odebrałem kilka miłych paczek, ale i tak największą ochotę miałem na najzwyklejszą klasykę. Oczywiście w smaku piwo jest niezwykłe, zwyczajnie styl jest niedoceniany.


Ach to piwko pierwsze! - jak powiedział Adaś Miauczyński w filmie "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" rozpoczynając jeden z wielu ciągów alkoholowych. Tak też miałem z tym piwem, bo posmakowało mi niesamowicie! Dobry wieczór z PINTY to jedno z pierwszych ich piw i pierwsza edycja tego owsianego stoutu w puszce. Piwo elegancko łączy w sobie charakterną paloność, delikatny posmak ziarna kawy i łagodną gładkość. Całości kompozycji dopełnia nie za duże wysycenie, dzięki czemu piwo staje się świetnym kompanem i mogłoby być spokojnie sprzedawane w czteropaku. Polecam! Moja ocena: 3,6/5.


Drugim piwem - dla odmiany - był stout owsiany z zestawu All Beer Matter Brokreacji - właśnie Matter. Skupię się na różnicach, bo te są zaskakująco spore, jak na piwa w tym samym stylu. Najbardziej zaskoczyły mnie ogromne pokłady czekolady - zarówno gorzkiej jak i mlecznej. Piwo jest zdecydowanie nie palone (albo czekolada skutecznie to przykrywa), pełne, ciut bardziej nasycone, co owocuje też piękną pianą. No to inne piwo, ale równie smaczne! Moja ocena: 3,5/5.


Crazy Lines #07 Lithuanian Farmhouse IPA z Nepomucena to piwo po którym obiecywałem sobie bardzo, bardzo dużo. Z jednej strony to taki trochę saison (drożdże), z drugiej nachmielony nowofalowo (Sabro, Enigma, Citra - 23 g/L). Tylko połowicznie spełniło moje oczekiwania. Z pewnością jest bardzo bogate i złożone - zarówno przyprawowość i owocowość od drożdży, jak i owoce od chmielu sprawiają, że w zapachu i smaku dzieje się bardzo wiele. Problemem jest jednak to, co dzieje się w posmaku. Piwo jest bardzo wytrawne, a do tego gorzkie. Delikatnie cierpi na tym jego pijalność. A może tylko mnie pogięło, że niczym birgiczek z pokolenia zet oczekuję pijalności i puchatości każdego piwa z napisem IPA. Jest to z pewnością piwo wymagające pewnego skupienia, ale może też i pewnej poprawy. Mimo to oceniam je bardzo na plus - brawo za podjęcie takiego tematu. Moja ocena: 3,7/5.


Pamiętam jak piłem Zistę z Browaru Hajer z pierwszej warki. Było to chyba w 2016 (a może '15?). Pojechałem w upalny dzień rowerem na Sosinę (no dobra, było to w drodze powrotnej z Bukowna), a że mieszkałem jeszcze w Sosnowcu, to dawało to jakieś 40 km w nogach, może więcej. Wyciągnąłem piwo na plaży i odpaliłem schowany za kodem QR kawałek "Zista" kapeli Rewelsi. Jak mi to wtedy dobrze zrobiło! I tym razem było podobnie. Piwo otrzymałem prosto rozlewu w Browarze Bury, nieopodal którego mieszkam, więc piłem świeżutkie. Wciąż mnie to piwo cieszy swoją lekkością, cytrusowością i rześkością. To coraz mniej popularne white IPA - w tym przypadku oznacza to skórki pomarańczy i kolendrę, ale tej ostatniej jest naprawdę mało. Uff. Bardzo zacna rzecz. Moja ocena: 3,7/5.


O kooperacji Widawy i Pinty w ramach CollabPL naczytałem się sporo i po fakcie zgaduję, że większość nieprzychylnych opinii to jednak wspomniane wcześniej birgiczki. Piwo zostało określone jako american oatmeal stout i dywagacje czy nie jest to jednak black IPA pozostawię z boku, bo to kwestia bardziej uznaniowa. Umówmy się, że to cascadian dark ale. Ale za to bardzo dobry! Rzeczywiście stoutowej paloności jest jak na lekarstwo, ale nuta jest. Zdominowała ją za to efektowna gęsta czekolada wzmocniona iglakami, żywicą i cytrusami. Jest bardzo gorzko i charakternie. Jest jakoś! To tylko 6,8%, więc piło mi się to bardzo szybko. Dla mnie bomba. Moja ocena: 4,1/5.


Tu mamy drugi piwny biegun. Na maksa hajpowane piwo, które znacznie bardziej przypomina gęściutki soczek niż - hehe - złoty trunek. Ale serio - nachmielone pod korek triple NEIPA doskonale oddaje potrzeby współczesnego birgiczka. Zero goryczy, dużo słodkich owoców w zapachu i smaku. Do tego puchate ciało. Rzeczywiście ono robi wrażenie. I na mnie tylko ono. Reszta to nuda do kwadratu i maksymalne zbliżanie piwa do soku, co zupełnie nie jest moją bajką. Choć ładnie nachmielone, to piwo jako jedno z ostatnich pokazało mi, jak bardzo obcy mi jest obecny trend. Moja ocena: 3,5/5.


Brofaktura pojawiała się w kilka razy na blogu i ogólnie jestem zaskoczony in plus poziomem siedleckiego browaru restauracyjnego. Tym razem wyciągnąłem z szafki Marzena. Piwo jest bardzo stylowe do połowy - zapach to klasyk: melanoidyny wsparte zbożem i karmelem, nic porywającego, ale też nie spodziewałem się tego. W smaku jednak jest dość pełne także karmelowe i biszkoptowe, ale przy tym słodkawe i ciężkie. Niby ok, ale jednak męczące. Moja ocena: 2,9/5.


Kolejne piwo z Piwnego Podziemia - Lady Luck - przywitałem z radością i rozpostartymi ramionami - jest to bowiem hoppy pils. To piwo dało mi dokładnie tyle, ile obiecało i nawet chmiel huel melon, którego fanem nie jestem, fajnie wpłynął na kompozycję. Piwo jest leciutkie, bezpretensjonalne, słodowo-chmielowe, rześkie i mega pijalne. Chmielowy twist nowofalowy czyni je jeszcze ciekawszym. Moja ocena: 4,0/5.


Kolejne dwa piwa to bittery. Już na starcie wiedziałem, że - inaczej niż owsiane stouty, o których pisałem wcześniej - powinny się od siebie różnić. All z Brokreacji to klasyczny lekki bitter, a Rusty z Trzech Kumpli to jego mocniejsza odmiana, czyli ESB (extra special bitter). Z perspektywy czasu pewnie skrzywdziłem All tym zestawieniem, bo to przyjemne, lekkie, herbatnikowo-biszkoptowe piwo, z dominującym toffi i ziołowymi nutami, także w goryczce. Taki ols schoolowy bitter . Moja ocena: 3,2/5. Rusty za to to petarda! Totalnie złożone i elegancko, wręcz szlachecko, zbalansowane piwo - melanoidynowa słodowość z pięknym akcentem pieczonej skórki chleba, orzechy, karmel, zioła, ziemistość, kwiaty, a to wszystko pięknie podlane sporą pełnią i gładkością. Doskonałe piwo. Moja ocena: 4,3/5.


Crisp Pils to kolejne piwo jednego z ciekawszych ubiegłorocznych debiutantów - browaru Tankbusters. Dostałem pilsa, którego jestem wielkim fanem i bardzo mi zasmakował. Jest lekki, rześki i najzwyczajniej smaczny. Moja ocena: 3,9/5. Przy okazji wywiązała się gdzieś tam dyskusja nt. samego słowa crispy, crispiness. To piwo takie nie jest (dla mnie). Rozumiem to crispiness dość dosłownie (nie jako synonim dla rześkości i świeżości), bo tak kojarzy mi się z wieloma pilsami, które piłem - były rzeczywiście "chrupkie" lub "kruche". To swoiste połączenie rześkości, lekkości, ale też specyficznej, mineralnej charakterystyki wody oraz nagazowania. Całość daje w ustach właśnie taki efekt. Chcesz organoleptycznie się przekonać? Polecam piwa Ayingera, one właśnie takie są. Pisałem o nich niedawno - tu.


Episode 06: Kingpin to szósta część kooperacji Meet Our Friends browaru Nepomucen - .to triple hazy IPA. Piwo jest bardzo ładnie i modnie nachmielone (Sabro, Talus, Idaho 7, Citra), dominuje kokos, ale wspomagane przez cytrusy i tropiki. Piwo jest puchate, zaskakująco lekkie w odbiorze, ma fajną kontrę goryczkową (której krzty nie ma wspomniany wyżej FF). Jest mega pijalne. Jaki mam problem z tym piwem? Smakuje jak wiele IPA z Nepomucena, jakby Kingpin nie wniósł nic od siebie, albo szkaradowski browar wpadł w pewną rutynę robienia tego samego piwa z różnymi niuansami. To jest może i to samo bardzo smaczne piwo, ale jednak to samo. Moja ocena: 3,8/5.


Jednego z wieczorów wyciągnąłem z lodówki dwa west coast IPA z zamiarem wypicia i porównania sobie ich. Pierwszy to Kowboj z Browaru Profesja (16° Blg / 7%) i od razu zaskoczenie. To totalnie klasyczne, nie przearomatyzowane, niepuchate, wytrawne i gorzkie IPA. Szok! Piwo jest cytrusowe, lekko żywiczne, bezpretensjonalne i bardzo smaczne. No może proste, ale nie prostackie. Browar po takim piwie musi w oczach birgiczków uchodzić z rezerwat boomerów. Moja ocena: 3,9/5. Piwo po prawej to Crazy Lines #08 West Coast IPA (16° Blg / 8%). Wygląda lepiej, ale to jedyna jego zaleta. Kompozycja chmielowa szybko zostaje przykryta przez masełko (nigdy nie piję piwa zimnego, zwykle wyciągam z lodówki, o ile w ogóle w niej jest, co najmniej godzinę przed piciem). Maślaność podbija odczuwalną gęstość, słodowość jest zbyt duża, goryczka minimalna. Moja ocena: 2,8/5.


Póki co to najlepsze piwo, jakie piłem w 2021 roku, oczywiście polskie, bo o takich mogę się jako tako wypowiadać. Mascarada to wypuszczony przez Browar Kingpin saison leżakowany w beczce po porto. To piwo jest kwintesencją złożoności i niebanalności. Jeśli są tu jakieś osoby, które nie wiedzą jeszcze, jak bogate może być piwo, to Macarada jest świetnym piwem do nawrócenia się. Już sam saison, czyli belgijski rustykalny styl, jest tu potraktowany bardzo interesująco - jest jednocześnie owocowy (morele, gruszki, kwaskowe jabłka), przyprawowy, wiejsko szorstkawy (sianko) i przede wszystkim dziki. Stajenka nie jest wcale na pograniczu wyczuwalności, pojawia się intensywna nuta skórzana, a piwo jest ściągające. Do tego świetnie gra beczka po porto, daje wyraźne czerwone owoce, nutę drewna i akcenty taniczne. Na finiszu kołatają jeszcze migdał z wanilią. Całość jest zdecydowanie wytrawna. Przepiękne to piwo, zachwyciło mnie od pierwszych łyków, a każde kolejne brałem coraz bardziej łapczywie. Jeśli ktoś jeszcze nie pił, to absolutnie musi! Moja ocena: 4,7.


Na koniec zostawiam sobie inne zmarginalizowane piwo. Ze spontanicznej wycieczki do browaru ReCraft w Świętochłowicach przywiozłem sobie m.in. Bratnią Duszę, czyli imperial american stout uwarzone w ramach współpracy z przechodzącym wkrótce na swoje browarem Za Miastem. Piwo zaskoczyło mnie in plus w każdym aspekcie! To piwo w starym stylu, wyraziste, charakterne i gorzkie. Mocno palone akcenty mieszają się z czekoladą, dobrą pełnią, owocami tropikalnymi i cytrusowymi, ae nawet czerwonymi. Jest gorzko i w ogóle intensywnie. Tak kiedyś smakowały RIS, komu to przeszkadzało? Moja ocena: 4,0/5.

Może tym razem bez komentarza końcowego. Prawda jest taka, że to po prostu zestaw bardzo dobrych piw z małymi wyjątkami.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy