Dni otwarte Pracowni Piwa

12:09

Bardzo chciałem jechać na Festiwal do Wrocławia (nie, nie zgubiłem swojej futrzanej czapki), ale ważniejsze było skonstruowanie dziecku piaskownicy na ogródku. Karma wróciła, bo oto w sobotnie przedpołudnie ruszyłem na wycieczką do podkrakowskiej Modlniczki na dzień otwarty Pracowni Piwa.


Formuła tego wydarzenia bardzo mi się spodobała i bardzo byłem ciekaw, jak wygląda to na miejscu. Przy okazji oczywiście chciałem przyjrzeć się samemu browarowi, do którego tak blisko, a jednak mimo wszystko daleko. Dobrze, że miałem kierowniczkę wycieczki Gosię, bo inaczej musiałbym się tłuc autobusami, a dzień był wypełniony jeszcze innymi ważnymi sprawami.


Pracownia Piwa została ulokowana w Modlniczce, powiedzieć że to blisko grodu Kraka, to nic nie powiedzieć. Z jednej strony trasa A4 i centra handlowe, z drugiej jakoś to wszystko ładnie ukryte i schowane - nie czuć pobliskiego ruchu i hałasu. Dojazd jest tu tak prosty, że jak tylko będę przejeżdżał obok, to zaglądnę po piwo w dobrej cenie (w piątek jest zawsze otwarty sklepik przy browarze).


Browar znajduje się tuż przy prywatnym domu. Właściwie gdyby nie wielkie flagi Pracowni, to można by spokojnie co dzień mijać go nieświadomie. Teren imprezy został bardzo elegancko przygotowany i dopieszczony. Wystawiono ławki z parasolkami (miejsc do siedzenia było bardzo dużo), kącik dla dzieci, oczywiście namiot z piwem lanym i butelkowym (w cenach dobrych) i stanowisko grillowe.To już prawie całe dni otwarte. Prawie, bo dla mnie kluczowe było zwiedzanie browaru - to odbywało się co godzinę.


W czasie dwóch i pół godziny na miejscu zobaczyliśmy zakamarki browaru, wypiliśmy (no bardziej ja) trzy piwa, zakupiłem obowiązkowo pamiątkowe szkło i kilka piw na wynos. Atmosfera była chilloutowa, spokojna, weekendowa, by nie powiedzieć leniwa. Tomek Rogaczewski bawił się z dzieckiem, Marek Bakalarski pił piwo, pojawiali się (ich) znajomi i nieznajomi. 


Z czego zasłynęła Pracownia Piwa? Najbardziej z powtarzalności kolejnych warek. Z największą bolączką polskiego kraftu, w którym nic dwa razy się nie zdarza, radzą sobie dzięki doświadczonym piwowarom, młodej ekipie i pełnej kontroli nad całym procesem produkcji piwa. Żaden kontrakt, nawet gdy piwowar śpi pod kadzą, nie będzie w stanie osiągnąć tego poziomu wpływu na piwo. Poza regularnymi piwami pojawiają się oczywiście piwa z okazji okrągłych warek (wkrótce 600!), mocarze oraz piwa z drewnianych beczek (obecnie leżakują dwa bardzo ciekawe projekty, niby tajemnica, ale zajrzałem i wiem).


Warzelnia ma 12 hektolitrów, a tanki po 25 hl - jest ich dwanaście. Browar pracuje pięć dni w tygodniu na dwie zmiany. Od czasów poprzedniego browaru nastąpiła pełna automatyzacja - robi to świetne wrażenie.


Jak już wspomniałem wypiłem trzy piwa. Ms. Twarda to wheat fruit hoppy ale i jest dla mnie piwem, które spokojnie może zastąpić wszystkie APA i session IPA. Doskonała pełnia smaku pomimo odfermentowania z 14° ekstraktu początkowego do 5,8 alkoholu, piękny aromat słodkich owoców i duża wytrawność grejpfruta. Przy tym spora, ułożona i pasująca gorycz. 7,5/10. Cytrynka to bardzo leciutkie owsiane lemon ale z dodatkiem zestu i soku z cytryny. Piwo powoduje mocne cytrynowe uderzenie,  lekko kwaskowe i przyjemnie gładkie. Nie należy to do moich ulubionych rodzajów piwa, ale piło się świetnie. Maksymalnie rześkie. 7/10. Kooperacyjne Till Down nie podeszło mi tak samo jak From Dusk. O ile w filmie Rodrigueza wielość konwencji ostatecznie się sprawdziła, to tu liczba dodatków jest finalnie zamulająca. Szczególnie gryzący imbir uwypuklający się w trakcie picia jest dla mnie męczący. O ile aromat jest ładną kompozycją, to przy połowie małej szklaneczki miałem już dość. 5,5/10.


Impreza w takiej formie jest chyba najlepszym sposobem na poznanie browaru, piwowarów, spróbowania piw, a dla Pracowni świetną formą promocji i spotkania z miłośnikami piwa. W tę stronę w wakacje ma pójść Artezan (zaprosi do siebie) i Pinta (zaprosi do Kufli i Kapsli Saison).

Pani Twarda
Na koniec tylko mała informacja, że z uwagi na awarię aparatu całość zdjęć została wykonana trzepaczką do dywanów marki LG.

Zobacz także

3 komentarze

  1. Moja trzepaczka robi gorsze zdjęcia :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz widzę, że moje najtańsze lustro, jakie wtedy znalazłem, to niebo a ziemia. A będę szukał czegoś poziom wyżej, bo już pewnych rzeczy nie przeskoczę.

      Usuń
  2. mój uroczy, "po przejściach" LG daję radę i ratuje Twój słodki tyłek, nie to co szajsung ;P
    Pani Twarda byłą zdecydowanie godna polecenia i jak dla mnie najlepsza z degustowanych "końcem" języka piw ;).. a opis zdjęcia taki dwuznaczny ;P

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy