Bromaniack strikes back!

18:24

Bromaniacka, czyli piwowara domowego Leszka Jasińskiego, poznaliście krótko po mnie. Od naszego spotkania w sklepie z piwem rzemieślniczym minęło blisko dwa lata. Sklep w międzyczasie otworzył filię specjalizującą się krafcie, która z powodów czysto personalnych upadła, a czy sam jeszcze sprzedaje piwo rzemieślnicze, to nie wiem. Już mi nie po drodze. Z Leszkiem widujemy się na piwnych imprezach, a przed Silesia Beer Fest II zaproponował, że podrzuci mi coś ciekawego. Można powiedzieć, że było ciekawie, jeśli można tak rzec o piwie, które wyrywa z butów. Jedno bowiem mnie wyrwało, a dwa pozostałe były bardzo dobre.


Zapraszam na trzy piwa z domowego browaru Bromaniack -Wędzonego Pilsa, Brett Saisona z dodatkiem wędzonego jabłka oraz Gose.

Dwa lata temu wymieniałem pierwsze sukcesy Leszka, ale od tamtego czasu trochę ich przybyło. Warto więc je przywołać - 1. miejsce w kategorii coffee pale ale w jesiennej edycji Warszawskiego Konkursu Piw Domowych (2015), 1. miejsce w kategorii wheat wine w V Mikołajkowym Konkursie Piw Domowych (2015), 2. miejsce w stylu APA w konsumenckim VI Częstochowskim Konkursie Piw Domowych Bractwa Piwnego (2015), 3. miejsce w kategorii piwo pszeniczne wędzone w konkursie na granchampiona 2015 oraz  3. miejsce w kategorii american wheat wine w I Jurajskim Konkursie Piw Domowych (2016). Przyznacie, że prezentuje się to imponująco? Zaczynamy!


Gose w zapachu ma ładną cytrusowość, a nawet cytrynę kojarząca się nieco z kwaśnym piwem, która miesza się z nutką kolendry - lekką i przyjemną. Pierwszy łyk prawdziwie wykręca twarz swoim kwaśnym smakiem, a słoność przez to z początku wydaje się być ulotna, wręcz delikatnie zaznaczona. Drugi i kolejne łyki nie wydają się być tak kwaśne, a do głosu dochodzi właśnie sól. Piwo jest lekkie i ma ma przyjemną konsystencję, która w śliski sposób wypełniają usta. Jest rześko i smacznie. Rewelacja!


Brett Saison to prawdziwy eksperyment piwowarski. Do piwnej bazy, czyli saisona przefermentowanego brettami, Leszek wrzucił wędzone jabłko. Bardzo niewiele, bo na 9 litrów piwa wyszło 250 gram jabłka. Leżakowało to tak 2,5 tygodnia. Efekt? Mega potężne uderzenie aromatu i smaku. Piwo nie bierze jeńców, najpierw miażdży niszczycielskim zapachem ogniskowego dymu palonego kościoła, a następnie pustoszy kubki smakowe gigantycznym suszonym jabłkiem znad ogniska i suszoną śliwką (taki nieco świąteczny susz), a na finiszu poprawia popiołem. To nie przelewki, to jedna z najbardziej intensywnych wędzonek, jakich próbowałem. Jakikolwiek saison czy dzikus został przykryty. Leszek już wie, jak świetnym materiałem jest wędzone jabłko i będzie uczył się bardziej wyważonego stosowania. Dla mnie czad! Po wypiciu szukałem przez kilkanaście minut butów.


Jeśli Wędzony Pils jest najzwyczajniejszym piwem w zestawie, to coś jest na rzeczy. To lekkie i zaskakująco rześkie piwo, w którym wędzonka jest intensywna, ale też świetnie poukładana - boczek, dym z ogniska, szynka. Taka sytuacja. Czysty profil zapewnia pijalność, aczkolwiek może być tak, że innym osobom wydawałoby się to piwo lekko przyciężkie. Nie mnie. Fani dymienia byliby ukontentowani.

Co tu dużo mówić, piwa rządzą, a Leszek sam powiedział, że najciekawszego nie zabrał. Bromaniack jest na najlepszej drodze do profesjonalizacji, obawia się tylko popadnięcia w lagerową rutynę, której sobie nie wyobraża. Praca w browarze stoi przed nim otworem. Pewnie niedługo się okaże, czy to się uda.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy