Wielopak #22

09:14

W dzisiejszym wielopaku jest różnie. Jednym piwem jestem totalnie rozczarowany, szczególnie że zbierało dosyć pozytywne recenzje. Dwa piwa okazały się do bólu przeciętne, zupełnie niczym się nie wyróżniły, ale biorąc pod uwagę browary, które je wypuściły pozostaje niedosyt. Dwa z opisywanych dziś piw zachwyciły mnie totalnie, a jedno było tego blisko. Za jeden z tych zachwytów dziękuję osobie, która piwo mi poleciła, bo sam bym się na nie nie zdecydował. Wniosek? Słuchać uważnie innych.


Dziś mamy rzemieślników (rzemieślniczych) z Widawy i Profesji oraz rzemieślników (kontraktowych) z Radugi, Pinty, Piwoteki i Kraftwerka w kooperacji z fińskim Humalove.


Na początek Dementia z Radugi, czyli imperialny american wheat. Z jednej strony fanem amerykańskich pszenic nie jestem, ale gęstość na poziomie 20° blg zrobiła na mnie wrażenie i zakupiłem sobie flaszkę, a drugą butlę dostałem. Piwo ma 8,5% alkoholu i to niestety czuć, ten alkohol przebijał mi się i przeszkadzał w piciu cały czas. Dodatkowo aromat piwa bardziej kojarzył się z granulatem chmielowym i trawą niż nutami typowymi dla amerykańców. Piwo jest szczęśliwie bardzo gładkie, dzięki czemu ugłaskane zostają lekko drapiąca gorycz i rozgrzewający alkohol. Cytrusy w smaku gdzieś ukryte. Drugą butelkę odkładam na zdrowe przeterminowanie. 5/10.


Basista z Browaru Profesja (w kooperacji z warszawską knajpą Jabeerwocky) to nietypowy hołd dla Lemmy'ego Kilmistera, słynnego frontmana kapeli Motorhead. Nietypowy bo to nie black IPA, nie imperialny stout, a american farmhouse ale. Ten specyficzny saison na modłę amerykańską jest piwem, które przywaliło mi w mordę jak Kliczko Adamkowi. Nie sądziłem, że coś mnie może aż tak zaskoczyć. To leciutkie piwo, o śladowej goryczy jest bardzo złożonym, a przy tym sesyjnym trunkiem. W niezłej podbudowie słodowej, wyraźnie herbatnikowej znalazłem mieszające się aromaty brzoskwini, cytrusów, typowych dla Belgii kwiatów i przypraw oraz lekkiej stajni. Tak, poza drożdżami górnymi i saisonowymi, użyto jeszcze brukselskich dzikusów. W smaku jest rześko, lekko, lecz - co ważne - nie wodniście, owocowo, lekko kwaskowo. Eleganckie połączenie Belgii i Ameryki. Bomba! 8,5/10.


Canis Lupus to coffee rye brown porter będący wynikiem kooperacji Kraftwerka i Humalove. Kawa, żyto i kokos w 13° piwie nie zagrały ze sobą. Chciałbym napisać coś dobrego o nim, ale zwyczajnie nie mam co, bo jedyne skojarzenie aromatyczne, jakie mi się pojawiło to smażone pieczarki i ono mnie nie opuściło. Po prostu grzyb. Grzyb, który podobnie jak słaba grzybowa jest płaski, pusty w smaku i wodnisty. Zlew. 2/10.


Leżakowanego w beczce X West Brett IPA z Browaru Widawa polecił mi Damian (Piwny Donosiciel, znany zagłębiowski alkoholik) i chwała mu za to. Czy tylko ja czułem w tym piwie świeżego ogórka? Czad! Piwo, patrząc na nazwę, obiecuje wiele, ale daje jeszcze więcej, bo całość zgrywa się ze sobą niesamowicie. Aromat i smak spoconego siodła, na którym ktoś przejechał Teksas, jest imponujący i sprawnie łączy się ze słodkimi nutami chmielowymi kojarzącymi się z lasem i iglakami. W smaku są słodkie, dojrzałe owoce i lekka kwaskowość. W odczuciu piwo jest gęste i dodatkowo kojarzy mi się z ciężkim winem. Wszystko to (o dziwo) układa się ze sobą, współgra i jest wyraziste. 8/10.


Gabinet Iluzji to mleczny stout z Piwoteki. Rozumiem, że to raczej lekki stout (14°blg), ale przy jedynie 3,9% alkoholu ciała powinno być tu więcej, a jakoś go brakuje. Spowodowało to, że pojawiające się aromaty i smaki (karmel, mleczna czekolada) są bardzo, ale to bardzo delikatne, a samo piwo zdaje się być wodniste. Kawa z mlekiem szybko przejęła sterowanie w tym stoucie i już nic się nie działo. Chyba jednak rozczarowanie. 5/10.


Hopus Jumbo to upgrade Hopus Pokus. Pinta wzmacnia swoje black IPA do 19,1° blg i oto przed nami imperialne IPA. Czy to się mogło nie udać? Życie pokazuje, że mogło, ale się udało! Aromat łączy w sobie wyraźne nuty palonego słonecznika, leśną żywiczność i mocne cytrusy, aż chce się pić. Czekolada, która dochodzi w smaku wieńczy to dzieło. Piwo jest odpowiednio tęgie, ale nie wywołuje uczucia zamulenia. Jest zdecydowanie łatwo przyswajalne, zbalansowane i ułożone. Kolejne łyki to prawdziwa przyjemność. 7,5/10.

Ten Kraftwerk to zdecydowana porażka, Piwoteka i Raduga wypadły średnio. Bardzo dobrze Pinta i Widawa, a Profesja swoim Farmhousem rozwala system.

Zobacz także

5 komentarze

  1. jak zawsze fajny wpis i solidna dokumentacja zdjeciowa :) czy dobrze widze ze Twoj kociak ma w lewej lapce wenflon ? jesli tak to zycze szybkiego powrotu do zdrowia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Fribo niestety nie dał rady. Nie pomogły zastrzyki, kroplówki i nic ;(

      Usuń
    2. Przykro mi , mamy dwa rudzielce, wiem co czujesz a mam 63lata...

      Usuń
    3. Dwa koty to podwójna radość.

      Usuń
  2. to już kolejny wielopak, ale chyba ostatni z Freebo :(
    Canis Lupus to miał tylko wspaniały drugi plan..
    mnie zapadł w pamięci browar Widawa :)) mmmm

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy