Trzy dni Klimczoka
08:00
Pomysł
świątecznej ucieczki z miasta nie jest konceptem nowym.
Praktykowałem go jeszcze długo zanim bardziej profesjonalnie
zainteresowałem się piwem. Bardziej profesjonalnie to oznacza, że
przestałem je (no nie zawsze) chlać, zacząłem zgłębiać wiedzę,
czytać, degustować, poszukiwać i odkrywać, co w konsekwencji
doprowadziło do powstania Piwnych Podróży. Same podróże jednak były
pierwsze. Obchodzenie świąt (z daleka) w górach także. Te święta
z różnych powodów także chciałem ominąć. W pełni mi się to
udało, a na dodatek pogoda okazała się wymarzona z punktu widzenia
górskiego eskapisty. Piwne szczytowanie sprawiło także, że było
mi mokro. Nie mniej mokro było trzem zarąbistym laskom, które były ze mną.
Na trzy
dni naszym domem stało się Schronisko pod Klimczokiem, do którego
chciałbym Was dziś zaprosić. Jak wygląda i co się w nim działo?
Chodźcie dalej!
Klimczok
to szczyt w rozległym Paśmie Baraniej Góry. Przebiega przez niego
administracyjna granica Bielska Białej i jego wierzchołek jest
najwyższym punktem miasta (1117 m.n.p.m.). Charakterystyczny
zaokrąglony szczyt zwieńczony jest antenami telekomunikacyjnymi.
Schronisko PTTK na Klimczoku tak naprawdę nie znajduje się na nim,
ale na zboczu Magury (1109 m.n.p.m.). Pierwsze, drewniane schronisko
powstało w tym miejscu w 1872 r. Murowanym uczyniła je w 1914 r.
znana i zasłużona dla współczesnych polskich turystów niemiecka
organizacja Beskidenverein z Bielska. W czasie wojny stacjonowali tu
żołnierze Wehrmachtu, którzy po wejściu ruskich utrzymywali w
okolicy linię frontu jeszcze przez sześć tygodni. Schronisko nie
ucierpiało. To schronisko. Nie upiekło (a właściwie upiekło) się
schronisku Magura Kąpielisko, które znajdowało się po drugiej
stronie szczytu Magury. Nazwę swoją wzięło ono od murowanego
basenu kąpielowego. Niestety nie przetrwało bezpośredniego
trafienia radzieckim pociskiem i spłonęło. Jego rujny spotkać
można przy żółtym szlaku z Bystrej.
Dziś
Schronisko znajduje tuż obok zwornika wielu szlaków i jest
popularnym miejscem spacerów. Najłatwiej rzecz jasna dojść tutaj
od strony Szyndzielni, na którą dostać się można kolejką
gondolową. Można przytuptać ze wspomnianej Bystrej, ze Szczyrku, z
Brennej, ze schroniska na Błatniej. Szlaków jest cała masa,
wszystkie ważne punkty bardzo blisko.
Sam
Klimczok to rewelacyjne miejsce na szaleństw narciarskich i
saneczkowych, o czym oczywiście i ja musiałem się przekonać. Ktoś
bowiem rok temu zostawił przy schronisku rewelacyjne sanki i okazało
się, że wytrzymują moją niemałą masę. Wypożyczone na dzień
cały zapewniały mi masę frajdy i sporo wysiłku. Ciągnięcie
szesnastokilowego brzdąca na Błatnią i z powrotem okazało się
nie lada wyzwaniem. Ale zjazd z Klimczoka do siodła pod nim to
przeżycie ekstremalne - prędkość i wiatr we włosach (brody).
Murowane
schronisko dysponuje własnym basenem, ścianką wspinaczkową i
placem zabaw. Głowna sala robi bardzo przyjemne wrażenie głównie
ze względu na panoramiczne okna wychodzące na zachód (szczyt
Klimczoka) i północ (Szyndzielnia i Bielsko-Biała). Dużo tu
drewna i jeszcze więcej kurzących się pierdół. Bez nich jednak
mogłoby stracić swój urok. Jedynie folkowa muzyka puszczana w
kółko przyprawiała nas o palpitacje serca. Pokoje są znacznie
prostsze i mniej klimatyczne, ale wyposażone w łazienki, więc swym
standardem przewyższają wiele schronisk. A cena wciąż niska.
Czas w
budynku spędzaliśmy na graniu w Pandemię. To planszówka, w której
gracze współpracują ze sobą, aby powstrzymać szerzące się na
świecie epidemie. Każda postać ma unikalne umiejętności, których
sprawne wykorzystanie ma prowadzić do wynalezienia szczepionki na
cztery choroby. Określone sytuacje (zbyt dużo ognisk chorób, zbyt
szybkie się ich szerzenie, koniec czasu) powodują przegraną
graczy. Gra jest dosyć trudna, a jej cała losowość jest logiczna
i sprowadza się do wybuchu epidemii w nowych miastach. Gra bardzo nam się podoba, a ja zawsze czuję się niczym Dustin Hoffman w żółtym
kombinezonie. Czad!
Oczywiście
że piłem! Pierwszym piwem był russian imperial stout z Doctora
Brew, na który to browar nałożyłem sobie embargo. Wyleżakowanego w beczce
po brandy risa nie potrafiłem sobie odmówić. No i dobrze. Piwo
jest kompletnie czarne i ma gęstą konsystencję oleju silnikowego.
Zapach to przede wszystkim przyjemne nuty drewniane, kakao, lekka
paloność i oczywiście likierowa nuta alkoholowa. Ona pojawia się
także w smaku, ale nie jako nachalne odczucie alkoholu, ale właśnie
skojarzenie ze szlachetnym destylatem, wiśniami i śliwkami. Sam
alkohol rozgrzewa, ale nie przeszkadzał mi w piciu. Bardzo smaczne
piwo, może nieco spłaszczone dominującą beczką, ale i tak godne
polecenia. 7,5/10.
Nazajutrz,
jak przystało na dzień świąteczny, spróbowałem zmierzyć się z
Farorzem z kontraktowego Browaru Hajer. Nie sposób w opisie pominąć
potężnej piany, która buduje się w czasie przelewania piwa do
szkła, jest imponująca. Aromat to głównie żywiczne (bardziej) i
cytrusowe (mniej) nuty, do który wraz z piciem dochodzi jeszcze
czekolada, która bardziej pojawia się w ustach, ale wraca także do
nosa. Paloność pęta się gdzieś na obrzeżach języka, ale jest
nikła. Piwo jest kremowe w odczuciu, ale jak na mój gust ma za mało
ciała i przez to ogarniającą mnie wodnistość spożywanie mniej
przyjemne niż mogłoby być. 6/10.
Ostatnie
piwo (nie licząc Żywca, Warki Strong i Dębowego Mocnego, które to
jasno przypomniały mi o różnicy między dobrym piwem a piwem),
jakie wypiłem w Schronisku to Jack Strong z Browaru Maryensztadt.
Jack Strong to imperialne IPA, które niestety niczym szczególnym
nie chce się wyróżnić, niczym agent działający wśród wrogów.
Piwo jest mocno karmelowe i słodko tropikalne, ale z czasem owa
owocowość zmienia się w landrynkę. Jest bardzo gorzko i nieco
alkoholowo. Sprawiało wrażenie piwa płaskiego i nieco nie
ułożonego. Wypiłem co prawda bez skrzywienia, ale i bez zachwytu.
5,5/10.
Co
jeszcze jest wielkim plusem Schroniska PTTK na Klimczoku? Spokojna
atmosfera tworzona przez sympatycznych właścicieli. To były bardzo
udane dni świąteczne!
1 komentarze
W istocie jakoś tak nabrał piękniejszych barw Twój post, dziękuję :)
OdpowiedzUsuń