Browar Stranda

12:00

Jak pewnie pamiętacie, wakacyjne peregrynacje zaprowadziły mnie po raz kolejny w okolice Giżycka. To już jednak inne miasto po czterech latach. Najpierw otworzyły się Chmury, a później Browar Stranda. Nie znacie? Po to właśnie czytacie Piwne Podróże. Zapraszam do Krainy Tysiąca Jezior, a konkretnie nad jedno z nich.


Giżycko jest sympatycznym miasteczkiem, na wskroś turystycznym, ale polubiłem je. We wpisie o Browarze Chmury "wyrysowałem" wam mapę okolicznych jezior i dziś zabieram was nad Kisajno. Jedziemy na ubocza miasteczka, co w praktyce oznacza jakiś kilometr od centrum. Stranda to przede wszystkim centrum wypoczynkowe. Składają się na nie port, apartamenty i tawerna z browarem.


Miejsce jest bardzo urokliwe. Niewielka zatoka jeziora otoczona jest zielenią, nad portem góruje apartamentowiec, dokoła stoją drewniane domki. Portowe życie toczy się leniwym tempem. Ogólnie bardzo przyjemnie. Tawerna, choć drewniana, jest na wskroś nowoczesna. Wykończona jasnym drewnem parterowa bryła ma przeszklony front, a przed nią zapraszająco rozłożył się taras z widokiem na maszty.

 
Jesteśmy głodni i przyjechaliśmy na pizzę. Właściwie nasza dieta przez całe wakacje kształtowała się pod dyktat Haneczki, a włoski placek lubimy oboje. Na miejscu małe zaskoczenie, bo burczące brzuchy zagłuszone zostały przez kelnerkę, która oznajmiła, że piec nie jest odpalany codziennie i tego dnia pizzy nie ma. Nic to - krążki cebulowe i frytki pochłonęła Hania, a ja zamówiłem pieczonego pstrąga. Przepyszna była ta ryba! Oczekiwanie na posiłek upłynęło na zwiedzeniu i fotografowaniu. Choć w sumie do zwiedzania wiele nie jest.

 
Tawerna jest jedną wielką salą, w której centralne miejsce zajmuje bar oraz kuchnia za nim. Ma dość nowoczesny charakter, ale wykończona jest jasnym drewnem i sprawia przyjemne wrażenie. Głównie za sprawą marynistycznych detali - zdjęć, diagramów, schematów, obrazów. Całość jednak jest dość minimalistyczna. Stalowa warzelnia (tysiąc litrów) pięknie błyszczy w rogu pomieszczenia, a za ścianką działową umieszczono leżakownię z tankami. Łatwiej jest zajrzeć do niej z zewnątrz, bo okien jest więcej. Totalnie do tego wszystkiego nie pasuje nieco wydzielone pomieszczenie z ośmiokranowym beerwallem i czterema poziomymi tankami wychodzącymi ze ściany. Jakieś takie puste i odhumanizowane.

 
Dostępne były cztery piwa i wszystkie pojawiły się na desce degustacyjnej, która jest zawsze świetnym rozwiązaniem na początek. 25 złotych to rozsądna cena. Po kolei wjechały więc jasny lager, pszeniczne, stout i APA. Piwa są całkiem ok. Stoucik nieco wodnisty, a APA oldskulowa, ze sporą goryczką i przejrzałymi owocami, za to pszenica bardzo ok. Najbardziej smakował mi lager i jego powtórzyłem.


Dla osoby mocno osadzonej w świecie piwa pojechanie do Strandy dla samych piw nie będzie ciekawe. Zawsze w takim miejscu myślę jednak jedno - mogliśmy mieć piwo z koncernu, a jest rzemiosło, więc i tak dobrze. Całość browaru oceniam jednak na plus, bo miejsce jest piękne, żarcie wspaniałe a i obsługa bardzo miła.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy