Złoty Pies

16:00

Clifford Simak napisał kiedyś świetną powieść science-fiction "Czas jest najprostszą rzeczą". Jak patrzę na mój balcklog i fakt, że dzisiejsza podróż miała miejsce na początku wiosny, to śmiem się nie zgodzić. Czas jest najcenniejszą walutą. Wizyta we wrocławskim Złotym Psie była drugą z umówionych tego dnia (po Odra Barrels) i chronologicznie trzecią (tuż po Piwnicy Świdnickiej) i tym samym zamknęła sitybrejkową trylogię w drodze do Szczecina. Ponownie zapraszam was na przepiękny rynek stolicy Dolnego Śląska, w którego rogu stoi browar. Na koniec wstępu zostawiam clickbait - browar tak naprawdę jest gdzie indziej. Zaciekawieni? Chodźcie dalej!

Tak jak lubię Wrocław, który jest pięknym miastem, tak wrocławski rynek bardzo mi odpowiada. To jeden z największych średniowiecznych targów Europy z największymi ratuszami w Polsce. Stary Ratusz już poznaliśmy, bo pod nim od kilkuset lat mieści się Piwnica Świdnicka. Nowy Ratusz powstał w XIX z uwagi na rozrost nienasyconej hydry biurokratycznej. Rynek otoczony jest pierzejami pięknych kamienic, z których najstarsze datowane są na XIII wiek. Są budynki renesansowe, manieryczne, secesyjne i wiele innych. Pierzeję wschodnią, kiedyś nazywaną Podcieniami Kapeluszników lub stroną Zielonej Rury zdobi kamienica sięgająca pamięcią do XIII wieku. W osiemnastym wieku przy odnowieniu kamienicy na fasadzie pojawiła się figurka złotego psa, która od tego momentu została godłem tego domu. Od tego momentu mówi się o Kamienicy Pod Złotym Psem.


Kamienica została poważnie uszkodzona w czasie II Wojny Światowej, rozebrana i odbudowana w latach 90. XX wieku w zgodzie z jej XVIII-wiecznym wyglądem. Od jesieni 2015 roku działa tam restauracja i browar Złoty Pies. Na fasadzie kamienicy widnieją złote litery "Mini Browar Złoty Pies", neon z napisem "Browar", szyld z logo browaru oraz kaseton 12 Beczek Pub. I rzeczywiście po wejściu przez drzwi browaru stajemy przed wyborem - czy zejść do pubu czy wejść na pierwsze piętro do restauracji. Pub czynny jest w godzinach wieczornych tylko w piątki i soboty, a restauracja od 14:00 w tygodniu i od 12:00 w weekendy. 

 
Restauracja to jedna wielka sala z umieszczonym na środku pomieszczenia barem, za którym mieści się kuchnia. Wnętrze ma charakter industrialny. Tworzony jest on przez odsłonięte ceglane ściany, ciężkie metalowe lampy, miedziane detale i ciemne drewno miejscami stylizowane na stare. Miejsce wydaje się być przestrzenne, aczkolwiek w czwartek o wczesnej godzinie nie było zbyt wielu klientów. To oczywiście jest dużym kolokwializmem, bo było pusto. Na prawo od schodów umieszczono miedzianą warzelnię o pojemności 20 hektolitrów. Nie jest ona jedynym piwnym elementem, na ścianach wiszą grafiki z etykiet (postacie psów), gdzieś wisi stylizowany keg, miedziane rurki. Warzelnia jest jednak jedynym elementem faktycznego browaru nie tylko w tym pomieszczeniu, ale i w budynku.

 
Zanim jednak pójdziemy dalej, dosłownie i w przenośni, poznajcie mojego przewodnika po Złotym Psie. Na zdjęciu poniżej Jakub Siecla, główny piwowar browaru od 2020 roku. Jest z wykształcenia biotechnologiem. Jakub ugościł mnie, ale najpierw zabrał na plac budowy, czy nawet na dwa.


Najpierw idziemy do byłej leżakowni. W tym celu opuszczamy kamienicę i udajemy się ulicą Wita Stwosza jakieś sto metrów na wschód. Tam skręcamy w bramę i wchodzimy pod Bank ING. Do 2023 roku w tym miejscu znajdowała się fermentownia i leżakownia browaru. Teraz jest wyprute do gołego betonu pomieszczenie przypominające garaż. Nowa leżakownia była akurat w trakcie montażu, a wiadomo że moment zmiany jest zawsze najciekawszy. Jest bliżej restauracji, w kamienicy obok. Tam znajdują się kadzie otwartej fermentacji, fermentory i bardzo liczne poziome leżaki (jest ich dwanaście, z czego cztery służyły także jako wyszynki). Tam też miał funkcjonować dodatkowy wyszynk piwa razem z możliwością bezciśnieniowego napełniania butelek na wynos. Muszę to sprawdzić szybciej niż za kolejne 8 lat.

 
Tak jak wspomniałem prace budowlane jeszcze trwały, więc szybko wróciliśmy do Złotego Psa. Tym razem zwiedzić Pub 12 Beczek. To podziemia kamienicy, bardzo przyjemnie urządzone, przytulne i klimatyczne. W sam raz dla kogoś, kto nie chce siedzieć w restauracji, a chce spróbować piwa. Panuje tam klasyczny piwniczny, undergroundowy klimat. Kranów jest 12 i już wiadomo skąd nazwa pubu.

 
Na koniec zostawiłem piwo, do którego zamówiłem tatarka. Lubię tatarka, a ten był wyśmienity. Zresztą z polecenia Jakuba, więc nie miałem obaw. Przenosiny browaru to jednak niekoniecznie najlepszy czas dla samego piwa. Dwa piwa to owocowe wariacje, które mnie nie kupiły. Lager o nazwie Bokser jest bardzo przyjemny, ale też delikatny. Pszenica była bardzo smaczna. Zdecydowałem się powtórzyć IPA, który była oldskulowa i zaskakująco goryczkowa. Generalnie jeśli chodzi o piwo, to wyszło dość średnio, co zrzucam na trudny dla funkcjonowania browaru czas.

 
Jak widzicie po ośmiu latach działalności browar doczekał się solidnych zmian. Liczę że w dalszym ciągu będzie można napić się tam piwa, którego jakość będzie się poprawiać, a nagród na ścianie będzie przybywać. Ja tam na pewno zajrzę jeszcze nieraz! Wam też to polecam!
 

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy