Beer Cup - Epizod I

09:14

W czwartek 4. lutego 2016 r. odbędzie się pierwsza katowicka bitwa piwowarów domowych. Oczywiście nie będą się pojedynkować na szabelki, ani na gołe klaty, nie będą też do siebie strzelać. Orężem będzie uwarzone przez nich piwo. W każdym spotkaniu eliminacyjnym (w pierwszym etapie będzie ich 8) w szranki stanie 4 piwowarów domowych, z których do dalszego etapu przejdzie jeden. Odbędzie się to w drodze głosowania publiczności, która spróbuje anonimowych próbek piwa w określonym (za każdym razem innym) stylu. Ważne, że to nie będzie konkurs na najlepsze odwzorowanie stylu, ale najsmaczniejsze piwo dla konsumentów. Dalsze etapy Beer Cup będą już pojedynkami 1 na 1.


W związku z tym przed każdym etapem przybliżę sylwetki piwowarów domowych, którzy będą prezentować się w Absurdalnej (i nie tylko - jedno z eliminacyjnych spotkań odbędzie się w czasie Silesia Beer Fest II) w czwartkowe wieczory.W pierwszej bitwie stylem przewodnim jest gruit IPA. To piwo, gdzie mieszanka ziół ma być uzupełnieniem dla intensywnego nachmielenia. Piwo ma mieścić się w parametrach PSPD dla stylu IPA i być dowolnie nachmielone (jak angielskie IPA, amerykańskie czy jakiekolwiek inne).


Dziś czterej pierwsi kandydaci, którzy podjęli wyzwanie i uwarzyli piwo, a także zgodzili się odpowiedzieć na kilka moich pytań - Tomasz Syguła z Browaru Leśniczówka, Łukasz Wróblewski z Browaru Bastion, Szymon Skubisz z Browaru Scub's i Marek Karol Rendchen z Kattowitzer Brauhaus. Dzięki temu idąc do Absurdalnej już ich znasz...


Tomasz Syguła jest CEO w Browarze Leśniczówka, który - na wzór Szałów - założył ze swoim tatą - Krzysztofem. Nazwa nie byłą problemem, bowiem leśniczówką pieszczotliwie nazywają swój dom. "W naszym browarze zdecydowanie to ja jestem duszą i marzycielem, a tata złotą rączką i technologiem". Do sukcesów browaru można już zaliczyć nagrodę za III miejsce w kategorii whisky stout na zeszłorocznej, jesiennej edycji Warszawskiego Konkursu Piw Domowych, oraz za II miejsce w kategorii saison na Konkursie Piw Domowych Silesia Beer Fest.

- Czym zajmujecie się poza piwowarstwem?
- Mój tato jest zapalonym podróżnikiem - korzysta z uroków emerytury i zwiedza Europę korzystając z tanich lotów. Jest dla mnie przez to wielką inspiracją! Poza tym zajmuje się wędliniarstwem, piekarnictwem i robi świetne nalewki. Jest także złotą rączką, czyli całkowitym zaprzeczeniem mnie, - wielkiej łajzy. Ja natomiast jestem perkusistą, choć ostatnio przez studia ta pasja trochę zanikła, i zapalonym koszykarzem.

- Od kiedy warzycie piwo i skąd wzięła się wasza pasja?
- Piwo warzymy dokładnie od 17 stycznia 2015r. Pasja, jak w przypadku wielu piwowarów domowych - nazwijmy to - "nowej fali", wzięła się z nabierających wtedy na popularności filmów Tomka Kopyry. Mnie piwo zafascynowało po obejrzeniu na JoeMonsterze materiału Tomka pt. "20 rzeczy, które powinieneś wiedzieć o piwie, żeby nie wyjść na głupka". Wtedy sobie pomyślałem "daaamn, piwo to jest cholernie złożony i szlachetny trunek", ale mnie to specjalnie nie ruszyło. Aż pewnego dnia wchodząc do sklepu w mojej małej mieścinie (Kluczach) zobaczyłem na półce butelkę American IPA z olsztyńskiego Kormorana. I to piwo... to piwo po prostu mnie po prostu zniszczyło. Zmiażdżyło, przeżuło i wypluło. Od tamtego dnia nic nie było takie samo. Wszystko zaczęło się kręcić wokół piwnego słońca - dość sztampowo. Przeglądanie bloga Kopyry i szukanie coraz to nowszych piw. Później polskieminibrowary.pl, portery.pl, piwolog - no po prostu wszystko co się dało znaleźć w internecie na temat piwa. Nie minęło wiele czasu, aż w końcu zadaliśmy sobie z tatą pytanie "A może by tak...?". Większość wiedzy czerpaliśmy z kanału Tomka Schutza "Browar Gdynia", a sprzęt kupiliśmy sobie w ramach prezentu pod choinkę…

- Co sprawia, że warzysz piwo w określonym stylu?
- Na początku wybieraliśmy style na zasadzie "odhaczenia" czegoś czego jeszcze nie warzyliśmy. Aktualnie jest to impuls, jakaś ulotna inspiracja, wizja smaku którą staramy się wcielić w życie. Teraz sporo piw jest udziwnianych jakimiś niestandardowymi dodatkami, które łamią konwencje. Cały fun polega na tym, by kombinować i warzyć piwa dziwne, takich które nikt jeszcze zrobił, bo piwowarstwo domowe daje niesamowitą wolność, a w domu można zrobić absolutnie wszystko. Granicą jest tylko wyobraźnia. Całkowicie utożsamiamy z pojęciem "Beer is art". Czasem styl wybieramy konkretnie pod jakiś konkurs, gdyż my jesteśmy z tej części browarów domowych, które lubią się mierzyć z lepszymi od siebie. 

- A macie jakiś ulubiony?
- Chyba nie ma takiego, ale na pewno teraz większą frajdę sprawiają nam bardziej wymagające piwa. Przede wszystkim wszelkie ballingi od 24 wzwyż, albo słód żytni stanowiący 80% zasypu - robiliśmy takie!! Filtracja trwała bite 22 godziny! Do picia? Tata jest zdecydowanym miłośnikiem AIPY. Ja jestem miłośnikiem piw wędzonych, zwłaszcza torfem, saisonów, kwasów, no i oczywiście RISów, choć lubię też mildy i piwa z kawą. 

- Czy masz jakieś piwa, które zmieniły twoje wyobrażenie o piwie jako takim?
- Na pewno wcześniej opisywana AIPA z Podróży Kormorana, gdyż było to piwo od którego wszystko się zaczęło. Poza tym myślę, że Edi Miętowe. Nigdy nie sądziłem, że da się zrobić taki syf. A tak na serio to Duke of Flanders od Szałów, gdyż był najbardziej kompleksowym i bogatym w różne aromaty i smaki piwem jakie piłem. Świetnym przeżyciem było też zamoczenie ryja w Tactical Nuclear Penguin i Sink the Bismarck z BrewDoga.

- Czy jest coś, co cię boli w polskim piwnym świecie?
- Razi mnie to, że piwosze mają bardzo mały kredyt zaufania, strasznie trudno jest wyrobić sobie renomę u kraftopijców i bardzo łatwo ją stracić. To przykre, bo browarom, które opanowały swoje początkowe problemy, trudno wejść na dobre tory. Świetnym przykładem jest tu Twigg, który zaczął bardzo słabo, ale dziś warzy naprawdę bardzo dobre piwa.


Łukasz Wróblewski reprezentuje Browar Bastion z Rudy Śląskiej. Dotychczas wziął udział tylko w jednym konkursie - II Międzynarodowym KPD w Chorzowie. Jego witbier zajął tam 7 miejsce na 22 zgłoszone piwa. Beer Cup jest dla niego możliwością promocji piwowarstwa domowego, rywalizacji z innymi piwowarami i zebrania opinii o swoim piwie prosto od ludzi, którym piwo ma przede wszystkim smakować. Woli to od zmagania się z sędziowskimi widełkami.

- Czym zajmujesz się poza piwowarstwem?
- Staram się przeczytać wszystkie książki Stephena Kinga, rozwijać swoją wiedzę na temat średniowiecznej Skandynawii, a kiedyś grałem w fabularne gry RPG. Teraz już brakuje czasu. Ot, typowe zajęcia na wolny wieczór. Z aktywniejszych form spędzania czasu to pokonywanie tatrzańskich szlaków u boku drugiej połowy.

- Od kiedy warzysz piwo i skąd wzięła się ta pasja?
- Pierwszą warkę uwarzyłem w marcu 2014 roku. Zaczęło się od kontaktu z piwem rzemieślniczym i kraftowym, ale dziś ciężko mi sobie przypomnieć, które było tym pierwszym. Obstawiam, że albo Atak Chmielu albo American IPA z Kormorana (to już drugi raz w tym samym tekście – przyp. Piwnego Podróżnika) - gdzieś na przełomie 2013 i 2014 roku. Potem były filmy jeszcze nie tak popularnego youtubera, browar.biz i piwo.org. Tam doznałem olśnienia - piwo można robić samemu! Dalsze drążenie tematu i czytanie forum poskutkowało zakupieniem zestawu pod koniec lutego 2014 i uwarzeniem zwykłego pale ale. Piwo dupy nie urywało bo było bardzo mętne i pachniało kanalizacją, ale i tak byłem dumny!

- Co sprawia, że warzysz piwo w określonym stylu?
- Na początku warzyłem piwa zainspirowany komercyjnymi przykładami. Byłem pod wrażeniem takich piw jak Apetyt na Życie z Pinty, Robust Porteru z Birbanta, Sunset Blvd z Radugi czy Oto Mata IPA też z Pinty i skutkowało to bardziej lub mniej udanymi interpretacjami tych piw. Z tych prób najlepiej wspominam Portera, którego dwie lub trzy butelki znaleźć można jeszcze w mojej piwnicy. Przede wszystkim jednak warzę to co będzie smakować mi i moim znajomym, bo tam rozchodzi się większość mojego piwa. W trzeciej kolejności można powiedzieć, że warzę to, czego jeszcze nie robiłem. Mój dorobek jest póki co na tyle mały, że żadnego piwa nie powtarzałem, a każde warzenie to próba zmierzenia się z czymś nowym.

- A masz ulubiony styl?
- Nie mam ulubionego, ale można powiedzieć, że szczególną sympatią darzę piwa z dodatkiem żyta, czy to w postaci słodu czy płatków. Fascynacja piwami warzonymi przy użyciu żyta zmusiła mnie do wzięcia na warsztat roggenbiera jako drugą warkę. Myślę, że nie muszę wspominać o tym z czym się wiąże dla początkującej osoby warzenie z blisko 50% żyta w zasypie. W momencie robienia zakupów o tym nie wiedziałem, a kiedy się dowiedziałem było już za późno i trzeba było sobie jakoś radzić. Od tamtego staram się upchnąć żyto gdzie tylko się da.

- Czy jakieś piwo zmieniło Twoją wizję piwnego świata?
- Raczej nie było takiego, ale było kilka piw, które tę wizję poszerzały. Mogę to porównać do stania w korytarzu i otwierania kolejnych pokoi. Były to Chimay Bleue, Duvel i Kriek od Lindemannsa, które otworzyły pokój belgijski oraz Clown King z BrewDoga, którym nagrodziłem się za uniknięcie warunku z Geodezji Wyższej. Jednak na długo przed tym przydarzyło się coś co w tamtym momencie zmieniło moje zdanie o piwie na gorsze. Był rok 2007 lub 2008, pierwszy rok studiów, kolega namówił mnie na kupienie w sosnowieckim barze Porteru z Żywca. To była ciężka walka. „Jaką można czerpać przyjemność z picia czegoś tak niedobrego?” - myślałem. Dziś już na szczęście wiem.

- Czy jest coś, co cię boli w polskim piwnym świecie?
- W polskim piwowarstwie rzemieślniczym i kraftowym niepokoi mnie przede wszystkim pogoń za premierami i nowościami. Cierpi na tym jakość i stabilność produktu. Duża jest w tym zasługa specyfiki popularnego warzenia kontraktowego, w którym w większości przypadków nie ma miejsca na dopracowywanie receptury. Zachłysnęliśmy się piwną rewolucją do tego stopnia, że np. leżakowanie portera bałtyckiego przez rok w browarze Podgórz albo zapowiedź browaru Artezan, że w roku 2016 skupią się przede wszystkim na jakości i dopracowywaniu receptur, budzą zdziwienie, choć powinno to być czymś zupełnie normalnym.


Szymon Skubisz jest piwowarem w browarze Scub's z Zabrza. Do tej pory bez sukcesów w konkursach piw domowych, a więc wszystko przed nim.

- Czym zajmujesz się poza piwowarstwem?
- Książka i podróże - nic szczególnego w stosunku do reszty społeczeństwa. Pasja do czytania zaczęła się od książek podróżniczych. Potem przyszedł czas na fantasy. Obecnie ciągnie mnie do książek historycznych. Od zawsze interesowałem się geografią. Co do podróży to najlepsze są te autostopem, gdzie można poznać kulturę i ludzi od podszewki. W ten sposób zwiedziłem z moją żoną pół Europy. Mieliśmy masę przygód: od noclegu pod gołym niebem na stacji benzynowej na południu Francji, po chwile grozy w podróży na pace samochodu ciężarowego.

- Od kiedy warzysz piwo i skąd wzięła się ta pasja?
- Warzę od sierpnia 2014 roku. Zainspirował mnie cykl filmików na youtube pt. Warzę z Kopyrem.

- Co sprawia, że warzysz piwo w określonym stylu?
- Jako że posiadam nieduże doświadczenie, staram się każdą warkę warzyć w innym stylu. Styl wybieram po skonfrontowaniu różnych artykułów w Piwowarze oraz postów na forum piwo.org. Nie mam też ulubionego stylu. Każdy posiada intrygującą cechę, którą warto poznać. Niemniej jednak bardzo dobrze czuję się w stoutach. To za sprawą twardej wody, którą mam w kranach. Wychodzą naprawdę dobre - w moim przekonaniu oczywiście.

- Czy jakieś piwo zmieniło Twoją wizję piwnego świata?
- Przełomowym piwem dla mnie był Ciechan Grand Prix receptury Czesława Dziełaka, on pokazał mi, że możne być coś innego niż lager czy pszeniczne. Później zacząłem kupować inne piwa, duże wrażenie wtedy zrobił na mnie Atak Chmielu Pinty. Bardzo dobrze wspominam piwo Buxton Brewery - Stronge Extra Stout, byłem zaskoczony, że piwo może smakować jak likier czekoladowy, wtedy też zapragnąłem uwarzyć sobie takie piwo.

- Czy jest coś, czego brakuje Ci w polskim piwowarstwie rzemieślniczym?
- Myślę, że brakuje jakości. Browary w pogoni za klientem atakują nas ogromną ilością piw. Z jednej strony to dobrze, bo rynek się rozwija i powstają coraz ciekawsze piwa, ale z drugiej każde piwo jakie piłem ostatnio miało wady, niektóre nawet tak ogromne, że ciężko było je dokończyć.


Marka Karola Rendchena właściwie nie trzeba przedstawiać. Jego Kattowitzer Brauhaus od pewnego czasu współpracuje z Browarem Kraftwerk, z którym uwarzył takie piwa jak świetny Rauch Alt, nie za 3 złote Pils czy smaczny Ur-Weiss Bier. Największe sukcesy w piwowarstwie domowym to drugie miejsce na Słowacji i drugie na Śląsku za rauchbocka. Marek to wielki miłośnik piw dolnej fermentacji.

- Czym interesujesz się poza piwowarstwem?
- Niemiecką kulturą i mocną muzyką.

- Od kiedy warzysz piwo i skąd wzięła się ta pasja?
- Początek to 2009 rok. Zaczęło się od  wizyt w Niemczech i na pokazach warzenia na giełdach birofilistycznych.

- Co sprawia, że warzysz piwo w określonym stylu?
- Warzę to, co lubię i chcę pić, czyli przede wszystkim dolniaki. Najbardziej piwa wędzone, alty i portery.

- Czy jakieś piwo zmieniło Twoją wizję piwnego świata?
- Konkretnie nie, ale wizję tę zmieniły na pewno russian imperial stout i american india pale ale.

- Czy jest coś, czego brakuje Ci w polskim piwowarstwie rzemieślniczym?
- Większej ilości dolniaków.

Czterech piwowarów, cztery gruit IPA, jedno z nich najlepsze i jego autor awansuje do kolejnego etapu. Poza tym w Absurdalnej będzie cała masa innego dobrego piwa.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy