Gambrinus

09:00

Gambrinus mniej obeznanym osobom bez wątpienia kojarzy się z przeciętnym czeskim piwem typu pilzner. To wielkokoncernowe piwo warzone jest w Pilznie i dostępne wszędzie. Szaleni histo(e)rycy kojarzą polski browar o tej samej nazwie, który znajdował się całkiem niedaleko miejsca, z którego piszę, w dzielnicy Będzina - Gzichów. Działał tam blisko sto lat, a zrównany z ziemią został w 1973 roku. Chciałoby się napisać "wina Tuska", ale to "wina Tyska-cza". Tak naszego koncernu. Pierwotnie Gambrinus to legendarny król flamandzki, uważany za wynalazcę piwa i jego patron. Legendarny, a wiecie jak to bywa z legendami. Niektórzy utożsamiają z nim Jana I Zwycięskiego (Jan Primus). Portret tego towarzyskiego i skorego do zabaw księcia Brabancji zdobił siedzibę cechu piwowarów, gdzie przekazywany był z pokolenia na pokolenie. A mogli trzymać tam malunek nagiej freli, dziś piwosze mieliby fajną patronkę. Jeszcze inni widzą w Gambrinusie Jana bez Trwogi, księcia Burgundii. Legendy... 


Nie legendą a najprawdziwszą prawdą jest to, że od 2013 roku w Tychach działa Gambrinus - Multi Tap Bar, dokąd udałem się na spotkanie i piwo w ostatni piątek.

Lokal znajduje się rzut beretem od dworca kolejowego przy ul. Grota-Roweckiego, dzięki czemu bezpośredni pociąg międzynarodowy z Sosnowca bardzo ułatwił mi komfortowe dotarcie na miejsce. Gambrinus znajduje się w zagłębieniu między (ale też i w) pawilonami, obok innych knajp, które tworzą (szczególnie wieczorem) całkiem imprezowe miejsce. 


Powitały nas eleganckie i proste szyby z logo lokalu (bardzo przypomina to Wielokran i słusznie, bo właściciel jest ten sam), a przed nimi ustawiony jest ogródek. Pierwsze wrażenie bardzo dobre. W środku panuje lekki romantyczny i tajemniczy półmrok. Ściany ozdobione minimalistycznie - naklejki oraz butelki po piwach. Moim zdaniem bardzo fajnie. Całość uzupełniają krzesła wiszące pod sufitem - ponoć jedno kiedyś spadło, ale ja nie miałem tego szczęście, bo nic tak nie cieszy jak dziesięć darmowych piw zamiast odszkodowania. 


To co najważniejsze jest oczywiście dobrze oświetlone. Tablica z tym co znajduje się na dziesięciu kranach (niestety pompa była niepodłączona, a szkoda), multum piw butelkowych wraz z moimi faworytami na barze (przecenione belgi po terminie), które umiliły mi pobyt. Dla mnie poza Osteroidą z Browaru Bednary na kranach nie było nic godnego uwagi (spróbowany Bobby był totalnie żaden więc się nie zdecydowałem). Obsługa jest bardzo miła i kompetentna - zdecydowanie bardziej lubię pytanie: "czy może być takie szkło?" (pokazując na pokal Achel), niż czasem spotykane jeszcze: "czy przelać?". "Nie, będę belgijskiego dubla pił jak Mietek harnasia pod sklepem". Na zdjęciach jest jeszcze dosyć pusto, ale gdy opuszczaliśmy lokal po godzinie 21 nie tylko nie było miejsca siedzącego, ale i o stojące było dosyć ciężko. Zarówno w środku, jak i na zewnątrz.


Wiecie czemu Gambrinus nie wrzuca na fejsa cen piwa, gdy aktualizuje krany? Bo konkurencyjne, katowickie puby kontrolują to i obniżają ceny tego, co sami mają na kranach. Czyż konkurencja nie działa cudów?

Bardzo ciekawą opcją w Gambrinusie są leżące przy oknie gry planszowe. Jest ich kilkanaście i moim zdaniem są doskonałym uzupełnieniem spotkania i degustowania. Jedna uwaga drodzy decydenci - w lokalu jest stanowczo zbyt ciemno na bardziej skomplikowane gry, które przeważają na półce. My się zniechęciliśmy, a siedzieliśmy w najjaśniejszym miejscu.

Osteroida z Browaru Bednary to pierwszy polski stout ostrygowy (oyster stout). To typowo angielski styl piwa, który - gdy powstał - nie był warzony z ostrygami. Nazwę stylu zawdzięcza temu, że najczęściej towarzyszącą mu przekąską były właśnie ostrygi. Chwytliwą nazwę zaczęły wykorzystywać browary, jak robiący to do dziś angielski Marstons. Piwna rewolucja (na świecie zaczęła się sporo przed upadkiem komunizmu w Polsce) sprawiła, że oyster przestał być tylko dopiskiem na piwie, a stouty zaczęły być warzone z dodatkiem najprawdziwszych ostryg. Tak też jest z nowym piwem z Bednar. Tak w tym piwie czuć, że 15 kilogramów ostryg nie poszło na marne. Kiedy piłem pierwszy raz zamówione z PiwPaw powiedziałem sobie, że "spoko ale nie wrócę do niego". Nie pierwszy raz sam się oszukałem. Słoność - mnie kojarząca się bardziej z suszonym portugalskim dorszem (bacalhau) - jest obecna już w aromacie i mogę porównać ją do spaceru rybackim nabrzeżem Krynicy Morskiej, oraz wyraźnie w smaku - zostawia uczucie słoności, którego nie da się przegapić. Poza tym jak przystało na stout jest bardzo przyjemnie palony, lekko kawowy i zaskakująco mocno goryczkowy. Trochę jest tej gorzkości czekoladowej, a trochę odchmielowej. Można by się przyczepić do nieco zbyt dużego wysycenia, ale po co? Pije się bardzo dobrze.

Kolejnym piwem był Floreffe Double okazał się być baardzo dobrym klasztorniakiem i zarazem wspaniałym wstępem do planowanej wakacyjnej wyprawy.

Podsumowując - Gambrinus to bardzo fajne miejsce na spotkanie i piwne posiedzenie.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy