Szyndzielnia

11:14

Szyndzielnia jest bez wątpienia jedną z największych atrakcji Bielska-Białej, a także bardzo popularnym celem wycieczek w Beskidzie Śląskim. Bardziej świadomy łazik górski będzie zdobywał ją od strony Bystrej Śląskiej, gdzie może jeszcze zahaczyć o sympatyczne schronisko Stefanka na Koziej Górze lub Cygańskiego Lasu (dzielnica BB), a nawet od strony zbiornika w Wapienicy. Mniej wytrawny będzie się starał podejść od strony bielskiego Dębowca (tu też jest urocze schronisko, ale nisko) ryzykując przemieszczanie się w tłumie ludzi, co ma miejsce zawsze przy dobrej pogodzie. Użytkownik sandałów, weselnych lakierek, hiper przyczepnych japonek, butów na koturnie czy obcasach zdecyduje się na wjazd linową kolejką gondolową. Dla każdego coś miłego.


W czasie świątecznego pobytu w Beskidzie Śląskim byłem na Szyndzielni dwa razy, ale tylko za drugim weszliśmy posiedzieć w środku. Pierwszego dnia nisko zawieszone chmury i ogólny ziąb skłaniał nas do jak najszybszego dotarcia do domu na Klimczoku (klik!). Trzeciego dnia zmartwychwstało słońce, a przejrzystość powietrza zapewniała doskonałą widoczność. Kolej linowa w taki dzień jest w stanie wwieźć do góry 850 osób na godzinę, imponująco. Z prędkością 5 metrów na sekundę w sześć minut pokonujemy blisko 2 kilometry. To duża frajda nawet dla zblazowanych dorosłych.


Jakieś dziesięć minut powyżej kolejki, gdy miniemy niewielki stok narciarski, poniżej szczytu Szyndzielni (1028 m.n.p.m.) stoi schronisko. Było to pierwsze murowane schronisko w Beskidzie Śląskim, powstało w 1897 r., po pożarze - wspomnianej w przytaczanym powyżej wpisie - Klementynówki pod Klimczokiem. Inicjatorami są oczywiście turyści z Beskidenverein. Schronisko zostało zaprojektowane na modłę alpejską, ma charakterystyczną wieżyczkę i ogólnie sprawia wrażenia małego zameczku. W środku zaskakuje przestronnością, ale też chłodem kamiennych korytarzy. Niemałe wrażenie robi jadalnia na ponad sto osób.


Turystyczna atrakcyjność tego miejsca została w ubiegłym roku zwiększona. Tuż obok górnej stacji kolei linowej zbudowano platformę widokową. Za symboliczną opłatą można wdrapać się na metalową konstrukcję i podziwiać panoramę wszystkich najciekawszych gór w okolicy - cały Beskid Mały, Babia, Pilsko, Czantoria i nawet Beskid Śląsko-Morawski. Idealne miejsce na spożycie piwa, a to okazało się niebanalne. To tutaj okazało się, że mój wysłużony amerykański shaker pękł był w plecaku. Dało się z niego wypić piwo jeszcze, ale już nigdy nie wezmę go w góry...


Wypiłem drugiego Doctora Brew RIS, leżakowanego tym razem w beczce po bourbonie. Biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy, wzmocniony postarzaniem w drewnie, to piwo jest zaskakująco pijalne. Wciągałem łyk za łykiem. Już aromat zniewala swoją mocą, która w pierwszych nutach przynosi intensywną alkoholową beczkę, bardzo słodką czekoladę i wanilię. Kołaczą się też delikatne nuty chmielu nowofalowego, ale tak naprawdę to mogłoby ich nie być. Gładziutkie jak olej i takoż gęste piwo smakuje czekoladą, wiśniami, malinami i dobrym alkoholem. RIS rozgrzewa tym alkoholem, a nie odrzuca. Bardzo fajne piwo szczególnie w okolicznościach górskich. Chyba mógłbym częściej gdyby nie cena. W sumie piwo jest bardzo podobne do brata z beczki po brandy, może tylko owoce się bardziej uwypukliły. 8/10.


Ps. nigdy jeszcze nie nocowałem na Szyndzielni, jeśli kiedyś mi się zdarzy, to opiszę swoje wrażenia z pobytu tam.

Zobacz także

2 komentarze

  1. Szkoda tylko że zaczęli od pewnego czasu tyskie tam lać. Kiedyś było brackie, gwóźdź jak cholera, ale lokalne, uczciwie warzone. W okolocznościach przyrody i po przejechaniu (na rowerze) parudziesięciu kilometrów po górach smakowało najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie trochę problem nie dotyczy, bo właściwie nie kupuję lanych w schroniskach. Widziałem jednak, że wybór był;) Okocim, Warka, Żywiec w puszkach ;)
      Podziwiam śmiganie po górach.

      Usuń

Obserwatorzy