Bracka Jesień 2013

10:26

Gdy tylko skończył się ostatni dzień pracy, zapakowałem się w puszkobus i wyruszyłem do Cieszyna, gdzie po raz piąty odbywa się święto piwa - Bracka Jesień. Tym bardziej się napaliłem, bo zapowiadano kilka piwnych premier, a sam musiałem nadrobić zaległości z ostatnich tygodni. Cieszyn przywitał mnie piękną, wczesnojesienną pogodą i po zmroku dotarłem na teren Browaru Zamkowego, gdzie tradycyjnie odbywa się impreza. Kogo można tu spotkać? 


No na przykład Panią Monikę (po lewej) i Panią Monikę (po prawej). Jedna z nich jest piwowarką w cieszyńskim Browarze Mieszczańskim, a druga menedżerką w Browarze Miejskim Bielitzer z Bielska Białej.

Jeśli to nie stanowi dobrej reklamy Brackiej Jesieni, to warto zauważyć, że nie daleko jest pełne delicji stoisko Browaru Krajcar, gdzie dobre piwo również serwuje urodziwa pani.

A co jeszcze można zobaczyć? I przede wszystkim co można wypić? Zapraszam dalej!

Dzień 1 (wieczór)

Pierwsze co zauważyłem, to niewielka ilość odwiedzających imprezę. Gdyby usunąć stąd sędziów PSPD, piwowarów rzemieślniczych, ludzi bezpośrednio związanych z browarami, to zostałoby na prawdę mało ludzi. To plus dla mnie, bo nie ma kolejek do piwa i beczki nie kończą się od razu, ale z pewnością minus dla sprzedających piwo. Po raz kolejny też nie bardzo jest gdzie usiąść. Najlepsze miejsca są zarezerwowane dla grup zwiedzających browar dla potrzeb ich degustacji, a pod sceną trudno wytrzymać w ogłuszającej kakofonii największych hitów lat dziewięćdziesiątych. Najważniejsze jednak, że jest piwo oraz ludzie, którzy go nawarzyli.

Jako że Panią Monikę (jedną z nich) znam od lat, to od niej i od Bielitzera rozpocząłem piątkową degustację. Na pierwszy ogień poszła absolutna nowość z Bielska...

Pani Monika dzierży pyszne APA

...a mianowicie American Pale Ale, co okazał się strzałem w dziesiątkę, bo to jasne piwo górnej fermentacji, suto doprawione amerykańską Citrą (taki chmiel), jest po prostu pyszne. Mocny aromat cytrusów, solidna goryczka i duża pijalność. To jedno z tych piw, które powinno być zawsze na półce najbliższego sklepu. Czego bym sobie i Tobie życzył...

Tuż nieopodal na stanowisku Browaru Widawa ze swoją kamerą czai się "Witam, tutaj Tomasz Kopyra z blogu blog.kopyra.com". Uważaj! W Twoim piwie też jest kukurydza!

"W tym piwie jest kukurydza, a w tym truskawki"

Tomasz Kopyra z chęcią i rzeczowością odpowiada na wszystkie pytania dotyczące piwa.

U mnie szybko pojawiła się ochota na drugie piwo i już prawie doszedłem do korytka z nalewakami, gdy mój wzrok spoczął na nalewaku na stanowisku Pinty. Było na nim napisane Koniec Świata (zresztą nazwa tego piwa powodowała spore poruszenie wśród lokalsów). Niby wiem, że miało być, ale nie wiedziałem, że już jest. Nie przeszedłem obojętnie.


Koniec Świata to "piwo" w stylu Sahti, który wywodzi się z mroźnej Finlandii. W języku fińskim określane jest jako kuurna i taka właśnie myśl pojawiła się u mnie po spróbowaniu. To dowód na to, że języki świata rozwijają się spontanicznie i naturalnie. Kuurna jest piwem górnej fermentacji, warzona ze zbóż słodowanych, jak i niesłodowanych. Nie zawiera chmielu, ale w celu uzyskania goryczki oraz przyprawienia jest filtrowana przez gałązki jałowca. Piwo jest żółte (jak żółtko wiejskiego jajka), mętne i pachnie trochę bananowo, trochę słodowo (chlebowo). Do mnie nie trafiło, stanowczo zbyt mało gorzkie, bo goryczka delikatna pozostawała w posmaku, a samo piwo jest bardzo słodowe i ciężkie. Nawet na krótszą metę męczące i nijakie. Warto kupić butelkę i wypić na pół z przyjacielem.

Szybko musiałem spróbować czegoś, co zabije mdły smak Końca Świata i zdecydowałem się na nowość z Pracowni Piwa - And Rus, czyli best bitter. Best czy też special bitter to najsłabsza (alkoholowo) odmiana angielskiego bittera. Andrus już po pierwszym powąchaniu okazał się bajecznie pachnieć... amerykańskim chmielem. Jeśli ktoś nie wie, jak pachnie amerykański chmiel, niech sobie kupi piwo z amerykańskim chmielem i powącha. Trudno ten charakterystyczny aromat pomylić z czymś innym. Andrusa wypiłem tak szybko, że nie zdążyłem go obfocić.  Niemniej jednak jest wyjątkowo dobry. Czy jednak jest mi potrzebne kolejne piwo, które nie smakuje stylowo, tylko amerykańsko? A gdzie zwyczajny, przeciętny, stylowy bitter? Pinta wciąż niedościgniona w porannych posiłkach. Ok, ja wcale nie narzekam. Andrus jest przesmaczny.

Kolejną nowością, której po prostu musiałem spróbować, jest Czerwony Kapelusz z Browaru Artezan. Jest to wędzony red ale. Jeśli lubisz ostre, wędzone kopnięcia w stylu Schlenkerli, to będziesz zawiedziony. Czerwony Kapelusz jest wyjątkowo łagodny i stonowany. Pachnie piękną, ale bardzo, bardzo delikatną szyneczką. W smaku wędzoność jest znacznie mocniejsza i dobrze komponuje się z goryczką. Jestem zdania, iż wędzonka jest już dosyć sporą abominacją, więc gdy się pojawia, to powinna być solidna, aby piwo było jakieś. Tutaj brakło chyba konsekwencji, bo piwo - mimo iż smaczne - to pozostawiło u mnie niedosyt.

ładny szejker, prawda? Krowa z browaru Left Hand, a Pani trzyma ją w rajt hend. Rewolucja!

Kiedy Polacy stracili nawet iluzoryczne szanse na awans do MŚ w Brazylii przyszła kolej na gwiazdę wieczoru, czyli wielką reaktywację piwa, które zebrało 3 lata temu świetne recenzje i właściwie każdy je chwalił. Brackie Mastne znów tu jest!


Mastne to takie codzienne, tradycyjne piwo górnej fermentacji. Co tu dużo mówić: jest dobre. Nieco ciemniejsze niż kilka lat temu, smakuje pyszną metalicznością, za które tak uwielbiam Brackie. Chciałbym napisać coś więcej w osobnym poście, a jako że było to już piąte piwo, to i smak był zaburzony i świadomość nie ta;)

Spróbowałem jeszcze Marcowego z Bielitzera, mocno słodowego i w moim odczuciu zbyt mało goryczkowego oraz C'est ne pas ipa od Pinty, ale tak mało, że zakupiłem jeszcze butlę na wynos i będę się nad nim pochylał innym razem.

Tak oto zakończył się pierwszy wieczór Brackiej Jesieni. Pysznie kuurna!

Dzień 2 (cały)

Bracka Jesień w sobotę zaczęła się już o świcie giełdą birofilistyczną. Ja w tym czasie pisałem jeszcze relację z dnia pierwszego i jednocześnie uskuteczniałem profilaktykę alkoholizmu i chorób wątroby, bo to one mogłoby mnie spotkać, gdybym pojawił się tam wraz ze słońcem. Niemniej jednak w końcu się pojawiłem...


Powyższe zdjęcie obrazuje, co się przez cały dzień lało. W miarę upływu czasu magiczna gąbka zmazywała nazwy piw, ale brakło magicznej kredy dopisującej nowe. Taki piracki fotoszop spowodowany tym, że spora część odwiedzających wybierała tradycyjne Brackie za 4 złote lub ewentualnie Mastne za 5 zł. i nie było warto, zdaniem organizatorów, nic nowego podpinać.

Jak widzisz Drogi Czytelniku cena zapowiadanego RISa (Russian Imperial Stouta) z Artezana szokująca, ale to był mój pierwszy wybór tego dnia i...

Bardzo dziękuję za to zdjęcie:-) Do następnego razu...

...piwo jest warte srogiej ceny. W degustacji towarzyszył mi Jacek (serdecznie pozdrawiam) i jego córka Marysia (równie serdecznie pozdrawiam). Piwo ma moc, rozgrzało mnie bardziej niż mocno świecące od rana słońce. Jest bardzo sycące i ma intensywnie kawowy aromat i smak.

Gdy już otrząsnąłem się z tego 0,3 udałem się tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Wybór padł na Browar Reden (z odjechanym, pompowanym stoiskiem) i oczywiście nagrodzonego (1 miejsce) na Festiwalu Birofilia Pilsa.

Piękna barwa, piana - jak widać - do końca. Zanim jeszcze doturlałem się by usiąść, już go właściwie nie było. Pyszna, niemęcząca goryczka jest idealna na gorące dni.

Swoją osobą znów męczyłem Monikę i Karola, piwowara Bielitzera. Bardzo sympatyczne rozmowy i podśmiechujki.

Karol. Człowiek który został pap... piwowarem.

Kolejnym piwem na jakie miałem chrapkę był India Pale Ale od Krajcara. Piwo to zostało dzień wcześniej odpięte z nalewaka po interwencji Kopyra, a ja kupując butelkę (ostatnią) dowiedziałem się, że w rzeczy samej nie powinno się w ogóle pojawić na festiwalu.

Arcysympatyczna pani sprawiła, że przynajmniej na zdjęciu piwo pięknie wygląda.
To bez wątpienia największa atrakcja Krajcara;)

Piwo to swoiste połączenie aromatów poziomkowych, kukurydzy z puszki oraz gotowanych ziemniaków, co stanowiło mieszankę piorunującą. Nowo poznanym towarzyszom z Zagłębia przypomniało się przedszkole i bobofrut (Pozdrawiam Was i do zobaczenia w Rino). Generalnie felerne piwo. Mam nadzieję, że następnym razem się uda!

Do zabicia fatalnych smaków i posmaków idealnie nadaje się...


...Angielskie Śniadanie. Piwo trzyma bardzo dobry, wysoki poziom i nie potrzebuje do tego amerykańskich chmieli. Pychotka.

Po krótkiej przerwie i pojawieniu się na terenie festiwalu Słonia, zdecydowaliśmy że jego przygoda zacznie się od C'est ne pas IPA Browaru Pinta. C'est ne pas IPA (co po polsku oznacza: To nie jest IPA) to piwo w typowo francuskim stylu biere de garde i swoiste pójście Pinty pod prąd. Piwo to w niczym nie przypomina modnych obecnie stylów przeładowanych goryczką, chmielami, cytrusami i innymi pychotkami.

C'est ne pas IPA ze Słoniem na pół.

Piwo jest delikatne i słodkawe, pachnie kwiatowo i mnie po prostu zamuliło. Ale ale. Jedna butelka przywieziona i napiję się kiedyś na spokojnie. Wtedy też coś więcej skrobnę o samym stylu.

Gdy opadł już francuski ferment postanowiliśmy dać szansę Mastnemu. Wielki powrót Mastnego wygląda tak...


...przez trzy lata wiele się jednak zmieniło. Możliwe iż bardziej w mojej percepcji, ale także na rynku piwa. Jest to coś innego, ale po raz kolejny (po wczorajszym) zostałem zdominowany przez metaliczność. Kiedy piłem w 2010 toku, to nie odczuwałem jej w ogóle. Miałem szczęście wtedy czy pecha obecnie?

W międzyczasie mojego spożycie na scenie festiwalowej odbyło się wręczenie nagrody za najlepszy porter bałtycki tegorocznej Brackiej Jesieni oraz za puchar PSPD (Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych).


W Brackim Konkursie Piw Domowych Porter Bałtycki - Piwowarski Skarb Polski (długa nazwa) wygrał Jacek Stachowski (po prawej), a puchar PSPD otrzymał Waldemar Pitala (dla odmiany też po lewej).

Pisząc tekst i przeglądając zdjęcia zdałem sobie sprawę, że całkiem sporo tych piw wypiłem tego dnia. Były więc Dwa Smoki (Wit IPA z Pracowni Piwa), lecz brakło wyjściowej fotki. Piwo po raz kolejny pozytywnie mnie zaskoczyło, tym bardziej żałuje, że jest wielce niedostępne na co dzień.

Następnie uraczyłem się pysznym Krukiem, którego nalał mi sam piwowar Widawy - Wojciech Frączyk.

Podczas nalewania łypał na mnie niczym kuguar...

Kruk to American Dry Stout (w dodatku single hop - czyli chmielony jednym jedynie chmielem, tu Simcoe). To stout, którego czekoladowa gorzkość złamana została chmielową żywicznością i lekkim cytruskiem. Po prostu bajeczka...
Bajeczkę kontynuowałem, gdy drugi z piwowarów Bielitzera dowiózł najnowsze dzieło bielskiego duetu - stout. 

"Proszę Tomku, oto stout!"

Tym razem jak najbardziej klasyczna odmiana. Taki stout przywraca wiarę w to, że "zwykłe" piwo może być niebagatelne i pyszne.

Było jeszcze takie polotmave z Browaru Reden (niby ciemne, ale półciemne) oraz Kuguar, czyli AIPA od Widawy. A potem jeszcze APA z Bielitzera, o której pisałem wczoraj.


Pierwsze zdjęcie to właśnie Reden, drugie to Kuguar. Powstrzymam się od opisywania odczuć, bo już ich nie miałem (to już piwna dwucyfrówka), ale oba smakowały mi bardzo. Dziękuję za zaproszenie do poznańskiej Setki, nie omieszkam skorzystać. Śpiwór przywiozę...:D

Więcej piwa nie pamiętam, żadnego z nich nie żałuję...

Dla mnie jako konsumenta i piwosza impreza przednia. Ludzie otwarci, piwo fantastyczne, pogoda wyjątkowo udana. Czego więcej chcieć? Kolejnej Brackiej Jesieni, a może i Brackiej Wiosny?

Zobacz także

11 komentarze

  1. Zapach And Rusa to chyba skutek tego że miało być chmielone na podobieństwo Sępa, z pomieszanych losowo chmieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, ale po co nazywać to bitterem?:P

      Usuń
    2. Bo to bitter? Tylko nieortodosyjny.

      Usuń
    3. to taki bitter, jak i belgijskie pale ale, nieortodoksyjny;)
      czepiam się, bo naprawdę liczyłem na bittera z krwi i kości

      Usuń
  2. jak to dobrze, ze po dlugim oczekiwaniu wreszcie cos napisales i to bardzo ciekawie :) ... jak zawsze ps. jak zawsze anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, niedługo wracam do regularnego, powakacyjnego pisania...

      Usuń
  3. Mam dla Ciebie parę fotek z soboty, jak możesz podaj jakiś kontakt. Pozdrawiam
    z Bielska , Jacek .

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego co czytam zdecydowanie za wcześnie opuściłem Cieszyn i tą zacną imprezę. Niestety
    degustowanie serwowanych piw w ilości 0,5 litra
    plus grzejące tego dnia słońce przedwcześnie
    zmusiło mnie ( z niewielka pomocą kochanej małżonki)do ewakuacji. Za rok trzeba będzie rozważniej podejśc do sprawy, żeby wytrzymać do
    zakończenia.Wyrazy uznania dla organizatorów
    i do zobaczenia za rok.
    pozdrowienia i podziękowania Jacek

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasz Koniec Świata wyda Ci się z pewnością ciekawszy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy