Ileż można przyglądać się kondycji naszych porterów bałtyckich. Szczególnie gdy na zewnątrz panują afrykańskie upały, a takie nawiedzały Polskę w czasie minionych wakacji. Postanowiłem wykorzystać ten czas i dokonać małego przeglądu piw grodziskich. Są one idealne do gaszenia pragnienia i nawadniania organizmu! Pierwsze grodziskie pojawiły się w lodówce tuż przed Świętem Piwa Grodziskiego, a kolejne dochodziły wraz z kolejnymi dniami czerwca, lipca i sierpnia. Ostatnie wypiłem dość nieoczekiwanie w czasie Cieszyńskiej Jesieni Piwnej.
Pożegnaliśmy już z radością pierwszy kwartał roku, którego najciekawszym okresem zawsze jest Baltic Porter Day, a który zwykle przynosi męczącą zimę i tęsknotę za cieplejszymi dniami. Wiosna już w pełni, a kwiecień zdaje się być żywcem wyjęty z powiedzenia. Na szczęście portery nie są wybredne, można pić je zimą, a latem nawet trzeba. Black beer matter. Sprawdźcie co nowego wjeżdża w przegląd. Są rzeczy niszowe, są rzeczy lokalne, są unikalne. Jak zawsze jest kilka zaskoczeń! Zapraszam!
Czasami jest tak, że człowiek musi. Inaczej się udusi. O tym jak bardzo brakuje mi chodzenia po górach, zdałem sobie sprawę będąc w nich. Brzmi jak paradoks. Tydzień wcześniej wybrałem się z rodziną na Trzy Kopce Wiślańskie. To niezbyt duży szczyt pomiędzy Wisłą a Brenną, na którym przez całe lata funkcjonowała kultowa Telesforówka - przytulisko z jakimś podstawowym jadłem i ciepłym napitkiem, klepiskiem, ale przede wszystkim z klimatem. Od raczej niedawna (rok temu nie było) czynne jest nowe schronisko. Po dwóch godzinach w samochodzie zaczęliśmy wspinaczkę dość stromym jak na beskidzkie warunki, ale łatwym szlakiem z centrum Wisły. Ja obarczony całym dobrem w plecaku, Gosia ze znacznie cenniejszym ładunkiem w nosidełku. Po godzinie z hakiem byliśmy u celu, ale ja się dopiero rozkręciłem. Miałem ochotę na więcej, na porządne górskie zmęczenie, zbułowanie, przejście sporego dystansu, nacieszenie się powietrzem i widokami... Stało się to ciałem już tydzień później. Musiałem.