Nie, nie wypiłem trzydziestu czterech piw w Kontynuacji. Zupełnie niezwyczajnie spędziłem tam wieczór w swoje urodziny. Randka okazała się być imprezą-niespodzianką, na którą zostali zaproszeni znajomi (dzięki za przyjście, a nieobecnym dziękuję za życzenia!). Był to też mój pierwszy raz w Kontynuacji po jej otwarciu w nowym miejscu, a to znaczy, że bardzo rzadko bywałem w Katowicach. Jako że działo się to krótko po kranoprzejęciu, była to świetna okazja do przyjrzenia się, w jakiej formie jest Browar Bazyliszek.
Oto jeszcze dobrze nie powróciliśmy z Mazur, a już udało nam się wybrać na kolejne kranoszlajanie po katowickich multitapach. Wszystko za sprawą wizyty w ojczyźnie Radosława, u którego w Anglii spędziłem niedawno świetne dwa tygodnie. Przesiadka na inny pociąg zaowocowała wizytą w trzech piwiarniach - Absurdalnej (dzięki chłopaki za pomoc!), Upojonych i Browariacie. W pierwszej knajpie dołączyli do nas Słoniu i Magda, był to więc prawdziwy uniwersytecki reunion.
W zestawie znalazły się piwa takich browarów jak: Antybrowar, Roch (razy dwa), Browar Łańcut, Pracownia Piwa, Bazyliszek, Camba (razy dwa) i Schönramer (razy dwa). Dwóch piw też się nie napiłem...
Bardzo lubię przeglądać na zaprzyjaźnionych blogach relacje z wyjść do knajp. Z przyjemnością czytam opisy degustacji oraz refleksje około pubowe. Sam mam z tym ogromny problem. O ile jeszcze piszę o nowej knajpie, to wrzucenie na koniec wrażeń z wypitych piw jest dla mnie naturalne. Trudniej mi jednak grzebać po różnych historycznych zdjęciach rozsianych po różnych katalogach i komponować z tego spójny wpis. Niemniej jednak postanowiłem powalczyć z zapominaniem o wielu ciekawych piwach i zestawić ostatnie degustacje w jednym zbiorczym wpisie.
To w sumie tylko dwa wyjścia do knajp, które zostały rozdzielone niezwykle pracowitą środą. We wtorek byliśmy z Jarkiem, zatwardziałym miłośnikiem puszkowego Żubra, w Upojonych i Absurdalnej. W czwartek wybraliśmy się z Marcinem i Magdą do bielskich Cafe Pigal i Środka. W sumie to dwanaście piw, bo szczęśliwie wszystko mogę pić z Gosią na pół. To rozwiązanie ostateczne. W toku obrabiania wpisu wyszło na jaw, że brakuje zdjęcia jednego piwa, które w dodatku mi smakowało - a to prawdopodobnie z tego powodu, że pieniło się ponad miarę i przyszło do stolika później...
Jednym
z ciekawszych piwnych miejsc, które odwiedziłem w czasie
ubiegłorocznych wakacji, jest Piwoteka Narodowa. Założonego przez
Marka Putę przybytku nie można taktować tylko i wyłącznie jako
knajpy z piwem, nawet gdy uznamy go za "wysokiej klasy pub".
Piwoteka to instytucja, za działaniami której od 2008 r. stoi człowiek z
pasją. Piwoteka to przede wszystkim sklep na ulicy 6 sierpnia,
tuż przy Piotrkowskiej, ale także w internecie – powie jeden,
Piwoteka to przede wszystkim znajdujący się vis-a-vis pub –
rzeknie drugi; trzeci, który nie był w Łodzi, oburzy się, że
przecież Piwoteka to browar, w którym do niedawna mieszał jeszcze
Mason i który od kilku lat kooperuje z najlepszymi polskimi
browarami. Kto ma rację? Wszyscy.
Zapraszam
dziś na króciutką wycieczkę do Łodzi, spotkanie z Markiem Putą
oraz odjechanymi piwnymi pomysłami jego i Masona.
Dosyć szybko zapraszam na kolejny wielopak, a co najmniej trzy kiszą się w przygotowaniu. Tak to jest, gdy ma się nieco więcej czasu na wyskoki na piwo. Tym razem praktycznie za jednym wyjściem do pubu uzbierałem materiał na cały wpis. Praktycznie, bowiem jedno piwo piłem już jakiś czas temu, ale bardzo mi smakowało, więc szkoda byłoby go nie wspomnieć. To wyjątkowo smakowity wielopak. Świeży i soczysty.
Tym razem zapraszam na mieszany sześciopak, w którego galimatiasie zagnieździły się cztery nowości, jedno nienowe już piwo, którego jeszcze nie miałem przyjemności (to nieprzypadkowy zwrot językowy) próbować i jedno piwo warzone na zamówienie dla restauracji, ale co ciekawe jest to AIPA. Okazuje się, że to już moja siódma paczka z piwem różnorakim i muszę zacząć je numerować, choćby dla samego siebie. Dlaczego? Otóż - myśląc o tym wpisie - znalazłem dwa foldery z jeszcze nieopublikowanymi wpisami dotyczącymi różnych piw. Dwa - dwanaście nieopisanych piw, tak suchych, że nawet jeśli ktoś jeszcze je ma, to już na pewno po terminie. Dla porządku i własnego spokoju muszę sobie tym paczkom nadawać numery. Piwa poukładałem w kolejności picia.
Sosnowiec to specyficzne miasto... Tak mógłby zaczynać się każdy tekst dotyczący stolicy Zagłębia Dąbrowskiego. Dlaczego więc ten miałby się zacząć inaczej? Dawno temu miał powstać tekst będący swoistym przewodnikiem dla początkujących miłośników kraftu - takich, którzy podejmują trud i wysiłek znalezienia dobrego piwa w mieście. Lokale otwierają się, zyskują renomę, zaczynają być lubiane, a potem nagle znikają... Tak było. Dzisiejszy przewodnik mogę z czystym sumieniem ograniczyć do jednego miejsca, gdzie w Sosnowcu można napić się piwa rzemieślniczego. Mówię o Starej Pogoni - Pijalni Piwa, która znajduje się w mojej dzielnicy (Pogoń) - pół rzutu beretem od mojego zamczyska. Ale najpierw opis rzeczywistości i gorzkie żale.
Kiedy cały rozgarnięty świat polskiego piwa kraftowego bawił się na festiwalu we Wrocławiu, ja obrałem kierunek przeciwny i postanowiłem spędzić sobotę w Krakowie. Żałuję, że nie zaplanowałem wcześniej wyjazdu do Wro, ale Krk okazał się być bardzo gościnny i uraczył mnie i moich towarzyszy całą masą świetnego piwa. Stało się to za sprawą przede wszystkim piw Browaru Piwoteka, ale także Bazyliszka, Pracowni Piwa, Browaru Podgórz, Nepomucena i Browaru Bednary. Kilka piw naprawdę zryło mi beret, wybiło kory i wystrzeliło w kosmos. A mówiąc po naszemu przepaliło styki (bardzo, bardzo smakowało). Bardzo ciekawe style piwa, nietypowe dodatki i bardzo smaczne nowości.
Łypie żabimi oczami, zaciekle macha wężowym ogonem, panoszy się jak indyk i zabija wzrokiem. Nie, to nie Docent po kilkunastu godzinach okupowania stołecznego wielokranu, ale legendarny stwór Bazyliszek. Zamieniał on w kamień nieszczęśników, którzy zapuścili się w warszawskie podziemia.
Bazyliszek to także "warszawski" browar. Jest to browar kontraktowy warzący swoje piwa w Puławach (Trzy Korony), Płocku (Browar Tumski), Radomiu (Pivovaria), a od 2015 r. także w natolińskim Artezanie. Nieprzypadkowo posłużyłem się jednak przed chwilą cudzysłowem, gdyż Bazyliszek straszenie swoje ogranicza do warszawskiego multitapu PiwPaw (choć czasem postraszy tu i tam w mieście Warsa i Sawy), a wszystkie piwa w mniejszym lub większym stopniu odnoszą się do naszej stolicy. Dzięki temu, że Sosnowiec jest najdalej na południe wysuniętą dzielnicą Warszawy, a także przez to, że PiwPaw prowadzi sprzedaż wysyłkową, trafiły do mnie cztery nowe piwa Bazyliszka. W dodatku sprawca zamieszania - Kacper (Zwrotnica Piwa czy coś - klik) - po przelaniu piwa dla mnie z litrowych baniaków, nakleił eleganckie etykiety, dzięki czemu stałem się pierwszym posiadaczem etykietowanych półlitrowych butelek z Bazyliszka w tej części Sosnowca, a może i Europy.
Bazyliszek to także "warszawski" browar. Jest to browar kontraktowy warzący swoje piwa w Puławach (Trzy Korony), Płocku (Browar Tumski), Radomiu (Pivovaria), a od 2015 r. także w natolińskim Artezanie. Nieprzypadkowo posłużyłem się jednak przed chwilą cudzysłowem, gdyż Bazyliszek straszenie swoje ogranicza do warszawskiego multitapu PiwPaw (choć czasem postraszy tu i tam w mieście Warsa i Sawy), a wszystkie piwa w mniejszym lub większym stopniu odnoszą się do naszej stolicy. Dzięki temu, że Sosnowiec jest najdalej na południe wysuniętą dzielnicą Warszawy, a także przez to, że PiwPaw prowadzi sprzedaż wysyłkową, trafiły do mnie cztery nowe piwa Bazyliszka. W dodatku sprawca zamieszania - Kacper (Zwrotnica Piwa czy coś - klik) - po przelaniu piwa dla mnie z litrowych baniaków, nakleił eleganckie etykiety, dzięki czemu stałem się pierwszym posiadaczem etykietowanych półlitrowych butelek z Bazyliszka w tej części Sosnowca, a może i Europy.