Piwnica Rajców

16:48

Prawdopodobnie nie ma bardziej znanego miejsca w Gdańsku niż ulica Długa i Długi Targ. Między Złotą Bramą i Zieloną Bramą ciągnie się trakt, którym miasto żyło już od średniowiecza. Dziś przyciąga tłumy turystów nie tylko licznymi restauracjami, prestiżowymi sklepami i hotelami, ale także zabytkami, zarówno tymi, które oparły się II Wojnie, jaki i tymi odbudowanymi. Obiektywy kierują się przede wszystkim na Fontannę Neptuna (ponoć każdy, kto jest w Gdańsku pierwszy raz, powinien pocałować Neptuna poniżej pleców), zabytkowy Ratusz Głównego Miasta oraz Dwór Artusa. Dziś chcę zabrać Was w podziemia tego ostatniego. W nich bowiem zlokalizowany jest browar Piwnica Rajców.

Dwór (Króla) Artusa to jedna z najznamienitszych kamienic na Długim Targu. Powstał w połowie XIV wieku, a swoją nazwę - curia regis Artus - zawdzięcza tradycji odwoływania się do legendy arturiańskiej przy nazywaniu domów spotkań bogatych mieszczan w Anglii i w krajach germańskich. Do XVIII wieku, kiedy został przemianowany na giełdę, Dwór był ekskluzywnym miejscem spotkań, czyli upraszczając ekskluzywną gospodą, szynkiem, a my nazwalibyśmy to pubem. W 2018 piwne życie wróciło do podziemi dworu za sprawą uruchomionego tam browaru Piwnica Rajców.


W czasie Covidu tłum na Długim Targu wcale nie był szczególnie mniejszy, a wszystkie miejsca przy stolikach stojących koło Neptuna były albo zajęte, albo wystawione na niemiłosierne sierpniowe słońce przed którym woleliśmy się schować. Nazajutrz - tak, to mały twist temporalny, wróciłem tam nazajutrz, bo po spotkaniu z piwowarami kolejnego Gdańskiego browaru poszliśmy jeszcze na kilka piw, w tym między innymi do Rajców - okazało się, że ogródek przy Neptunie nie jest jedyny. Drugi znajduje się na tyłach Dworu Artusa, przy ul. Chlebnickiej. Znacznie węższa i skryta między równie wysokimi kamienicami zapewnia przyjemny cień. Niemniej jednak my zeszliśmy do piwnic.


Pierwsza rzecz, która mi się rzuciła w oczy, to rozległość piwnic. Można w lewo, w prawo, można prosto, a to jeszcze nie wszystko. Efekt psuło jedynie czasowe wyłączenie części piwnicy z użytkowania z wiadomego powodu. Druga rzecz, na którą wpadliśmy w korytarzu, to cyberbarman (BeerWall), z którego można sobie samemu nalewać piwa. Znaną mi z Sosnowca rzecz uważam za świetne rozwiązanie - szczególnie w miejscu, gdzie i tak jest obsługa kelnerska, ale wiadomo jak w godzinach szczytu może wyglądać oczekiwanie na piwo. Tu tego problemu nie ma. Wspomniana obsługa kelnerska okazała się bardzo sprawna i profesjonalna, polecono nam jedzenie, także dla dziatwy, a o każdym piwie można było się wszystkiego dowiedzieć.


Szybko wpada na nas krzątający się piwowar Łukasz Mila, którego tym samym miałem okazję poznać osobiście dzień wcześniej, niż to pierwotnie zaplanowaliśmy. Dzięki niemu mogę wleźć tam, gdzie normalnie nie można. Na przykład do leżakowni. A co ciekawe są dwie i tej drugiej nawet bym nie szukał, bo pierwsza jest wyeksponowana za wielką szybą, w pomieszczeniu gdzie siedzimy. Dzięki niemu też z pierwszej ręki wiem, które piwo jest świeżutkie, które już najlepszy moment ma za sobą. Drugim piwowarem browaru jest Tomasz Szczukiewicz i wspólnie z Łukaszem (ex-Warmia) mają już na koncie cztery blachy KPR 2018 i 2019, ładnie wyeksponowane na ścianie. Wyróżnione zostały Pils, dwukrotnie American Wheat oraz Polskie Ale na chmielu Zula i Izabela. Piwnica Rajców stoi więc klasyką, ale nie tylko.


Piwa są bardzo smaczne i smaczne. Okazuje się, że pandemia w mniejszym stopniu wpływa na klasykę, a dłuższe lagrowanie piwa jest korzystne. Na desce dostałem 6 piw z siedmiu dostępnych bez możliwości wyboru, ostatnie wziąłem w większej pojemności. Najbardziej smakowały mi za to szczególnie dwa piwa. Jeden to Pils Rajców - gorzki, wytrawny, ziołowo-ziemisty w typowo niemiecku sposób, bardzo smaczny. Drugi to Pszeniczne IPA - pwio z fajną, sporą pełnią, ale przy tym niezwykle rześkie za sprawą intensywnej cytrusowości w typie grejpfruta i gorzkiej pomarańczy. Całkiem goryczkowe i wytrawne. Ciekawym okazał się Belgian Blond, lekki jak na swoje 6,5%, złożony i mocno belgijski - były kandyzowane owoce, fenole, ale też guma balonowa; oczywiście na wytrawno. Czy mógłbym pominąć Porter Bałtycki? Nie. Nawet drugiego dnia wziąłem sobie kufelek osłonowo przed moim chrztem Czarnym Specjalem Porter okazał się być słodki w zapachu, śliwkowo-powidłowy, rodzynkowy i borówkowy. W ustach pełny, słodowy i gorzki. Przyjemny, aczkolwiek nie typowo klasyczny, bo profil jednak mocno owocowy. Fajne piwo, zresztą gdyby takie nie było, to bym nie powtórzył w dużym wydaniu. Do gustu nie przypadł mi w zasadzie tylko Vienna Lager, był zdecydowanie zbyt gorzki, przez co sprawiał wrażenie męczącego. 


Żarcie było na świetnym poziomie. Zarówno gulasz, jak i burger były przepyszne. Całe miejsce ma bardzo fajny, piwniczny klimat, obsługa jest sympatyczna i zorientowana, a piwo to coś więcej niż "ma nie przeszkadzać". Wszystko to czyni Piwnicę Rajców obowiązkowym miejscem do odwiedzenia w Gdańsku.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy