Hoppy Beaver

08:00

Kontraktowy browar Hoppy Beaver rozpoczął swoją działalność w dość nietypowy i bardzo odważny sposób. Większość browarów wciąż jeszcze stara się o popularność warząc kolejne (karmelowe) AIPA, które obecnie ewoluowało we wszechobecne NEIPA czy milkshake IPA. Nomen omen Chmielowy Bóbr za pierwsze wybrał sobie style, uchodzące na świecie za bardzo tradycyjne. Spotkanie z belgijskim triple, szkockim scottish ale i amerykańskim american porterem to dobra okazja, by porozmawiać z założycielami browaru Hoppy Beaver - Kasią i Piotrem, małżeństwem z Warszawy. 



Browar Hoppy Beaver korzysta z mocy produkcyjnych żyrardowskiego Beer Bros., który na naszym rynku ma swoich wiernych fanów. 
- Nad otwarciem browaru pracowaliśmy od lata 2017 roku, a 8. grudnia uwarzyliśmy pierwszą warkę. Piwo trafiło do sklepów i pubów w połowie stycznia tego roku. Co ciekawe nie byliśmy wcześniej związani z piwowarstwem zawodowo, piwo to jedna z naszych pasji - mówią - W domu warzymy od prawie 5 lat i najbardziej cieszy nas uznanie znajomych, których piwny świat do tej pory ograniczał się do jasnego pełnego. Nagle próbując naszego piwa dowiedzieli się, że jest coś takiego jak piwna rewolucja i piwo rzemieślnicze.

Kasia i Piotr

- Moje fascynacje piwne narodziły się w Belgii i UK
mówi Piotr - trafiłem tam jako dzieciak myślący że Królewskie ze spożywczego i Becks z Peweksu to szczyt marzeń, a wróciłem wiedząc że świat piwa jest niesłychanie różnorodny i ciekawy. Nasze debiutanckie warki to niejako hołd złożony tym pierwszym fascynacjom. I rzeczywiście - od razu mamy jasność skąd pomysł na pierwsze piwa. Tripel bardzo tradycyjny styl w Belgii, a scottish ale ma się bardzo dobrze na Wyspach Brytyjskich. 


Scotland yard to szkockie ale, takie klasyczne brytyjskie piwo do chłeptania. Przywiodło mi na myśl lato (khe khe, te kilka dni bez deszczu) w Anglii, gdy przez 10 dni byliśmy skazani na mało wysycone, słodowe trunki, których wszędzie jest tam pełno. I to jest fajne piwo jako odmiana od wszelkich hoppy, BA, imperial itp. Prawda jest taka, że piwo padło w 12 minut. Właściwie wyrywaliśmy je sobie z Gosią, która chciałaby więcej (a tak marudziła na angielskie ejle w czasie naszego pobytu w hrabstwie Lancashire). Piwo jest właśnie słodowe - ciasteczkowe, karmelowe i w tym bezpretensjonalne. Wchodzi lekko i przyjemnie, jest bardzo stylowe i tak najzwyczajniej w świecie smaczne. 7/10.


Do Belgii "przeniosłem się" w trakcie rozgrywki w planszową Martwą Zimę. Mega wciągającą i klimatyczną grę kooperacyjną - gracze wspólnie starają się zrealizować główny cel gry i przeżyć oblężenie zombie... Ale każdy ma też swój ukryty cel. Gra jest totalnie odjazdowa, a jeśli ktoś jest jeszcze fanem Żywych Trupów czy Walking Dead, to koniecznie musi zagrać. Urbi et orbi to błogosławieństwo pod postacią tripla, którego (nie)wiedzieć czemu jak na lekarstwo na naszym rynku. Dobry tripel to świetna rzecz, mocna, bogata i pijalna. W Urbi et orbi nie mamy wątpliwości, że jest to "belgia". Dużo słodyczy, brzoskwinia, goździki i przyprawy. Bardzo duża pełnia sprawia, że piwo nie jest tak wytrawne, jak oczekiwałbym po nim. Jest ok, ale aż się prosi o głębsze odfermentowanie. 5,5/10

Zaczęliśmy od klasyki, bo ją lubimy, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że pomysł jest ryzykowny - mówią Kasia i Piotr - Kolejne piwa są już nieco bardziej nowofalowe, ale z klasycznym sznytem. Na pewno będziemy próbować sięgać po smaki i tworzyć receptury, które nie są w Polsce popularne i masowe. Mnie się podoba ta koncepcja, wydaje mi się, że jest miejsce dla kilku browarów proponujących coś innego. Niewielka kontrrewolucja będzie mile przeze mnie widziana. 
- Nasze preferencje smakowe z pewnością znajdą odbicie w tym, co będziemy robić. Może to zabrzmi jak wyświechtany slogan, ale warzenie rzemieślnicze, a zwłaszcza kontraktowe, ma sens tylko jeśli warzy się piwo, które samemu chciałoby się pićNa pewno nie chcemy trafiać tylko w gusta beer geeków – nasza wizja to popularyzować picie dobrego piwa.

- Jakie są kolejne plany Chmielowego Bobra? 
Krok po kroku planujemy przetestować kilka ciekawych receptur, które mamy w zanadrzu, dać się poznać z jak najlepszej strony, poznać różne kanały sprzedaży. Zważywszy na naszą stosunkowo niewielką skalę i to, że piwowarstwo jest dla nas pasją, a nie źródłem dochodu, na pewno będziemy szukać ciekawych nisz i nietypowych pomysłów. Podobają nam się browary, które nie boją się „iść pod prąd’”i konsekwentnie dbają o jakość i oryginalność swoich piw.


Trzecim piwem jest Dark Angel american porter zwany też robust porteremDark Angel to mocno słodowe, aczkolwiek dość lekkie piwo. Dominują tu zboża, mocna czekolada i wyraźna chmielowość oraz ziarnistość. Słodowa strona znajduje kontrę w sporym, klasycznym nachmieleniu. W smaku właśnie czekolada jest najsilniejsza, a w połączeniu z goryczą daje bardzo fajny efekt. Z jednej strony takie "zwyczajne" to piwo, a z drugiej diabelsko pijalne. Polecam! 7,5/10.



Czwarte piwo zawitało do mnie niespodziewanie, gdy myślami byłem w Turynie na meczu z Ligii Mistrzów. Można powiedzieć, że wjechało w sam raz na meczyk. Start me up! to white IPA. Styl trudny i grząski, bowiem w moim przekonaniu najważniejszym jego elementem jest balans między dwoma piwnym światami - światem white (tudzież może bardziej wit/blanche) i światem IPA. Start me up! ma 14° Blg i 6% alkoholu, czyli dość mało jak na IPA. Zupełnie nie czuć tego w konsystencji piwa, pewnie za sprawą wymienionych w składzie płatkom pszenicznym i owsianym. Aromat zdominowany jest mieszanką skórki pomarańczowej i kolendry, przy czym ta druga zaznaczona jest subtelnie. Jest, czuć, ale na szczęście nie za bardzo. W smaku ucieszyła mnie potężna rześkość piwa. Gdybym się nie zatrzymał, to mógłbym obalić to na trzy raz. Straciłbym - gorycz w piwie jest całkiem wysoka, odpowiednia dla IPA, nie za długa i przyjemna. Piwo ogólnie jest bardo zgrabne, nieco soczkowe, ale z uwagi na gorycz nie ma wątpliwości do tego, że to piwo. 7,5/10.

Na koniec jeszcze zadałem pytanie o recepcję pierwszych piw i docierające do browaru informacje zwrotne.
Ci, którzy pili nasze piwo, w większości wyrażają uznanie dla ich smaku, choć nie zawsze trafiamy w ich gusta. Część jest nieco zdziwiona, że nie każde piwo musi być naładowane chmielem do granic możliwości, że słody i drożdże też dają ciekawe smaki i aromaty.



Piątym piwem z żeremia Chmielowego Bobra to Don't Stop Me. Piwo zostało określone mianem Freedom IPA, ale to moim zdaniem spore nadużycie terminu IPA, bowiem piwo ma 12° Blg i 5% alkoholu. Nie lubię takiej jazdy po bandzie, właściwie czemu nie APA? Już abstrahując od tego piwo wyróżnia się mocno dwiema rzeczami. Pierwsza to barwa - bardzo ciemna, ciemno burgundowa - nie tak ciemna jednak jak na zdjęciu. Druga rzecz to użyty chmiel - francuski Barbe Rogue sprawił, że piwo pachnie i smakuje marmoladą i czerwonymi owocami i kojarzy się z nadzieniem pączka. W smaku dochodzi do niego niezbyt długa ale dość mocna goryczka, miękkość, a całość jest dość ciekawa i zaskakująca smaczna. 7/10.

Mini przegląd Hoppy Beavera - 1 grudnia 2018

Weekendowe spotkanie ze znajomymi i grami planszowymi były okazją do zrobienia przeglądu Chmielowego Bobra. Piwa otrzymałem w ramach darów losu, a sam ich nie otwierałem, bo jestem na odwykodiecie i całe piwo dla mnie to stanowczo za dużo. Tak oto mogłem rozlewać każde na cztery szkła, zaspokoić swoją ciekawość smakową, napić się i nie upić, by później to opisać.


W zestawie zalazły się nowości i nie-takie-już-super-nowości, ale - jak np. Koala in my bed - warte powtórzenia. Poza tym galaxy pale ale, w paczkach znalazłem india pale lagera, japanese IPA oraz mocne piwo belgijskie leżakowane z płatkami. W sumie wszystko to brzmi ciekawie.

W tle trollala in my bed
Koala in my bed piliśmy już na Silesii w Spodku i podtrzymuję swoje wrażenia. To bardzo udane piwo. Jest lekkie, dość rześkie, słodko owocowe w aromacie i zdecydowanie bardziej cytrusowe w smaku. Gorycz jest lekka, choć wyraźnie zarysowana, pasująca do pale ale. Tym browar może się spokojnie chwalić. 7/10.


Wujkiem dobra rada już niekoniecznie. Największą i w tym momencie jedyną wyczuwalną słabością tego india pale lagera jest bardzo duże zdziczenie. Potężna stajenna i kojarząca się z sianem wytrawność zdominowała aromat i smak. Piwo lekko też skwaśniało. Czy to Żyrardomyces? Nie wiem, ale ogólnie nie nadawało się do picia. Czy to problem mojej butelki, czy bardziej ogólny? 2/10.


Karaoke champion to IPA z chmielem Sorachi Ace, chmielu o japońskim pochodzeniu. Muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. W trakcie picia piwo sympatycznie balansuje między nutami kokosowymi, odbierającym mu palmę pierwszeństwa koperkiem i przebijającym się ogórkiem. Za każdym razem, gdy przystawiłem nos lub język, pojawiało się inne skojarzenie. Gorycz jest długa, ale w ten przyjemny, niezalegający sposób. Polecam. 7,5/10.


Słuszna koncepcja smakowała mi najbardziej, ale też chyba wciąż brakuje mi dobrych piw w tym stylu na rynku. To mocne belgijskie piwo z dodatkiem kolendry, leżakowane z płatkami dębowymi. Spodobała mi się spora złożoność tego piwa, jego kolejne warstwy, które odsłaniają się w trakcie picia. Wyraźna "belgia", estry i fenole - słodkie brzoskwinie i nektarynki, goździki, przyprawy, pieprz. W smaku spora podbudowa, ale też wytrawność, jeszcze wyraźniejszy pieprz i nuty drewniane. Piwo pomimo kompleksowości jest bardzo pijalne. Warto otworzyć się na mniej popularne style. 7,5/10.

Browarowi Hoppy Beaver życzę wytrwałości w promowaniu mniej popularnych stylów piwnych. Sobie i Wam życzę, aby były to rzeczy smaczne! Powodzenia! 

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy