Spółdzielcze piwa

08:00

Fajnie jest pisać o dobrych i ciekawych piwach. Nie mam konieczności dodatkowego motywowania się do tego, nie szukam innych zajęć byle tylko nie pisać o czymś, co mi nie smakowało, nie odkładam tego na wieczne jutro. W ten bowiem sposób przepadło mi już wiele piw i miejsc i pewnie już do nich nie wrócę. W takiej sytuacji jest jednak inaczej. Nie dość że piwa przyszły do mnie niespodziewanie drogą pocztową, to jeszcze smaki zaskoczyły mnie niebywale i na odwrót. To piwo, po którym spodziewałem się najwięcej, nie sprawiło mi takiej frajdy jak piwa, które początkowo potraktowałem lekce. 


Zapraszam na trzy piwa z puckiego Browaru Spółdzielczego, w którym byłem niecały rok temu (klik!). Jedno z nich w pełni autorskie, jedno uwarzone w kooperacji z Browarem Hopkins, a jedno w kooperacji z Browarem Gzub. Pewnie już się domyślacie, na które szczególnie warto się połaszczyć.

Do rozsupłania miałem węzeł Podwójny (fruit wheat), Złodziejski (popieprzone ARA) i Babski (wild cherry RIS). Rozplątane zostały w upalny wieczór na balkonie. Idealnie!


Podwójne to wspólne dzieło wspomnianego Browaru Spółdzielczego i Browaru Hopkins. To leciutkie piwo pszeniczne z dodatkiem owoców malin i ananasa. W założeniu piwo totalnie nie dla mnie. A jak w praktyce? Podwójne prezentuje się bardzo ładnie ze swoją opalizującą złotą barwą i elegancką pianą (no na tym zdjęciu akurat nie widać). W zapachu dominują słodkie maliny przyjemnie złamane nutą ananasa, która wraz z ogrzewaniem się piwa jest coraz mocniejsza. Jak na tak lekkie piwo (11° blg) wydaje się Podwójne całkiem treściwe. W smaku także prym wiodą owoce, a słodowa podstawa pszeniczna chowa się z tyłu. Podobnie jak owocowość, w czasie picia zmienia się kwaskowość. Pierwszy łyczek wydawał się kwaśny, potem przyszła słodycz, a przy końcu kwaskowość finiszu uwydatniała się. Dla mnie czad, czego kompletnie się nie spodziewałem. 7,5/10.


Gdybym miał się zdecydować sam na to piwo, to pewnie nie byłoby nawet moim trzecim wyborem. Złodziejskie to bowiem popieprzone ARA i chyba bałbym się niespodziewanej dziury w portfelu. ARA to nie odmiana papugi, a american rye ale, z dodatkiem Simcoe, Centenniala i Equinoxa. No i oczywiście pieprzu, różowego pieprzu. O ile w pierwszym momencie wydawało mi się, że pieprzu jest jak na lekarstwo - szczególnie w smaku, bo w aromacie był wyraźny od początku, to wraz z piciem drapanie w gardle się zwiększało. To piwo sprawiło mi wiele frajdy. Ma wysoką pełnię, jest świetnie nachmielone, co objawia się w mieszających się ze sobą smakach cytrusowo-żywiczno-ziołowych. Złodziejskie czule pieści podniebienie, podszczypując jednocześnie gardło, przez cały czas roztaczając kwiatowe aromaty. Dla mnie bomba! 8/10.


Paradoksalnie najsłabszym okazało się Babskie. To wiśniowy (pół roku leżakował z owocami) RIS, który zdziczał, dostał przedrostek wild i... czuć, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Największym jego minusem jest płaskość smaku. To kompot wiśniowy pomieszany z mocno palonym stoutem, a na dodatek lekko kwaśny. Wiśniowość jest pestkowa, wytrawna i ledwie przepuszcza nuty czekoladowe w smaku. Brakuje mi tu i ciała i głębi, i wymiarów, i gładkości. Szkoda tego piwa, bo miało być wystrzałowa, a jest niewypałem. 5/10.

Ja się tego nie spodziewałem, ale wy po wstępie już mogliście zgadywać, jak się rozwinie sytuacja. Jeśli nigdy nie mogliście się przekonać do Browaru Spółdzielczego, to koniecznie poszukajcie Podwójnego i Złodziejskiego, warto!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy