Od czasu swojego debiutu (grudzień 2015) piwa Browaru Hopkins pojawiły się na blogu w liczbie czternaście. Ten spory wynik wynika z tego, że pierwsze warki browaru były niezwykle udane i skutecznie zachęciły mnie do kupowania kolejnych. Także sam browar dorzucił do tego swoje trzy grosze, kilka piw i szklankę, a sympatię moją zyskał sobie tym, że chętnie odpowiada na wszelakie pytania.
Na pierwsze trzy piwa byłem szczególnie napalony, a do tego wystarczy przedrostek belgian. Trzy następne to już zwyczajna ciekawość, ale od razu się przyznam, że Einsteina dostałem gratis, bo był po terminie. Postanowiłem go tu jednak umieścić.