Fabrica RARAtasów

17:50

Fabrica Rara, browar kontraktowy z Cieszyna, którego piwowarami są Michał Kochaniewicz i Paweł Fiedor, od początku swojego istnienia celuje w klienta, który nie boi się ani eksperymentów, ani chodzenia do sklepu z taborecikiem i głęboką kieszenią. Oba atrybuty pozwalają takiemu jegomościowi na swobodne sięganie po piwa stojące na górnej półce. 


Jednym z elementów takiego pozycjonowania swojego produktu jest rozlewanie go do eleganckich butelek, których używaniem mogą poszczycić się nieliczne browary. Butelki są z grubego szkła, mają większy kapsel, pojemność 0,75 litra i perfekcyjnie zakrzywione kształty. Na półce wyróżniają się jeszcze rewelacyjnymi, dopieszczonymi graficznie etykietami, które bez wątpienia dopełniają dzieła przyciągnięcia wzroku osób szukających czegoś nietypowego, czegoś niesztampowego. Piwa, które będzie można z dumą wyciągnąć z lodówki i powiedzieć: "Patrz co mam, tego na pewno nie widziałeś".


Osoby siedzące w temacie krzykną "Wow! Skąd to masz?" nie bez powodu. Z uwagi na niewielkie wybicie byłego Browaru Mieszczańskiego oraz fakt rozlewania większej części każdej warki do kegów, zakupienie butelki z piwem graniczy z cudem już w miastach na Śląsku (i okolicach), a co dopiero na północy kraju. To także element pozycjonowania produktu ekskluzywnego, choć z rozmów z chłopakami wiem, że niezamierzony. Piwo jest rewelacyjnie przyjmowane, cieszy się zainteresowaniem i zamówienia o połowę przekraczają to, co może dać z siebie browar. Ludzie mniej obeznani z piwem będą pewnie zaciekawieni faktem, że piwo może być sprzedawane w takiej butelce i być produktem ekskluzywnym. "To jest piwo?! Wygląda jak wino". I świetnie - to doskonała szansa na pokazanie bogactwa piwnego świata i przekonanie, że piwo to nie tylko mózgotrzep dla osób w odzieży uznawanej za sportową.


Ważnym elementem wspomnianego umiejscawiania piwa na wysokiej półce jest to, co najważniejsze, czyli zawartość butelki. Fabrica Rara poszła całkowicie w macerowanie piwa z herbatą. O ile pierwsze warki Rary były tylko częściowo leżakowane z orientalnymi odmianami herbat, to obecnie całość uwarzonego napoju jest poddawana temu procesowi. Może to być więc indyjski Aromat Kaszmiru, chiński Tai Mu Long Zhu, tajwański Si Ji Chun czy suszony nad ogniskiem Lapsang Souchong. Umiejętne połączenie ciekawego piwa z bogactwem herbaty w przypadku Rary daje rewelacyjne efekty. Moje doświadczenie pokazuje, że tak "przekręcone" piwa lepiej trafiają do osób spoza świata piwnego kraftu niż piwa przechmielone. Miłośnikom i orędownikom dobrego piwa także bardzo smakują i to już jest odpowiednia rekomendacja.

Nie ma się co oszukiwać cena produktu także gra ważną rolę. Ostatnio Wojtek pisał o tym, że gdy piwo jest zbyt tanie w knajpie (w relacji z cenami innych piw), to ludzie podchodzą do niego z dystansem. Promocja przez zmniejszanie ceny okazuje się być nie do końca trafiona. Fabrica Rara nie ma takiego problemu. Tu nieco wyższa cena piwa wynika z większych kosztów produkcji (każde piwo to trzy warki po ok 300 litrów), droższej butelki i eleganckiej etykiety. Kaszmir i Green Pepper kosztowały po ok 20. złotych, czyli pół litra to ok. 13,30 zł. Kilka złotych więcej niż piwa wielu kontraktowców, gdzie absurdalne ceny przekraczają czasem 10 zł. i nie stoi za nimi nic z jakości. Za produkt z górnej półki warto jednak zapłacić więcej. 

Wszystkie elementy będą współgrały i Fabryka Rara utrzyma swoją renomę (a tę dziś łatwo stracić) tylko wtedy, gdy piwo będzie najwyższej jakości. Zgodnie z tą ideą pewnego razu piwowarzy stwierdzili, że jedno z piw po leżakowaniu nie nadaje się na rynek. Ten ruch pokazuje, że z szacunku dla klienta browar nie chce wypuszczać półproduktu na rynek, a to przecież zdarza się niestety zbyt często. Piwo zostało rozdane wśród znajomych, częściowo wypite, a kilkanaście butelek leżało sobie w szafkach browaru do czasu, gdy ktoś stwierdził, że piwo po czasie smakuje zupełnie inaczej. Lepiej.  Jedna butelka trafiła do mnie i właśnie o tym piwie chciałem dziś napisać.


Himalajski Biały Kruk był już właściwie gotowy do wypuszczenia na rynek. Użyto do niego limitowanych ilości indyjskiej herbaty troszkę eksperymentalnie. Choć wtedy Biały Kruk nie spełniał normy jakościowej, po dwóch miesiącach okazał się być już innym piwem. Piwo ma dosyć ciemną barwę. Pierwsze co objawia się w aromacie to amerykańskie chmiele, za nimi drepcze zapach karmelu, a ogólne wrażenie słodyczy dopełnia skojarzenie z wafelkiem kakaowo-orzechowym, niuanse herbaciane pojawiają się na końcu i stopniowo zwiększają. Pełnia jest tu średnia, a wysycenie w kierunku niskiego. Dopiero w smaku dzieje się dużo - herbata dzieli i rządzi w ustach i gardle, wraca też kakao, pojawia się intensywna wytrawność kojarząca się z kawą. Nuty herbaciane mieszają się z oczywistym Kukuruku z dzieciństwa. Całości dopełnia bardzo fajne odczucie tytoniowe na finiszu. 7/10. Szkoda że jednak nie wyszło.


Nowa warka Lapsanga tym różni się od poprzedniej, że piwo aż trzy doby macerowało się z herbatą, co przekłada się na konkretną, intensywną wędzonkę w zapachu i smaku. To wciąż świetnie połączenie nut czekoladowych i toffi. Jest lekko, rześko i solidnie ogniskowo. Osobiście wole cięższe i gęstsze piwa, ale tu zapach dymu i jego wkomponowanie są rewelacyjne. 7/10. Co ciekawe Lapsang "przestał być" porterem a zaczął "ejlem" coby różnej maści fanatycy nie fejspalmowali porównując z np. porterem z Okocimia.

Będę w dalszym ciągu kibicował Fabrice Rara. Niedługo będzie można spróbować ich całkiem nowego piwa na Beer Geek Madness 4, a przecieki twierdzą, że dodatki są nad wyraz ciekawe.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy