Wspomnieniowy sześciopak przedweekendowy

08:30

Po raz kolejny nazbierałem piw, z których trudno mi było zrobić sensowne serie, więc - śladem wielkich - tworzę sześciopak. Miał być siedmio-, ale ta wynaturzona forma sama doprowadziła do zagubienia się jednego z wpisów i wszystko jest po staremu. Gdyby trzymać się szkolnej skali ocen, to mamy cały ich przekrój w tym wpisie. Jest więc jedna szóstka, jedna piątka, jedna czwóra, jedna trója, jest mierny i jeden dla mnie niedostateczny.


Aby było się trudniej połapać nie idę po kolei, ale mogę po kolei wymienić browary, które załapały się do sześciopaka - Kraftwerk, Szałpiw, Browar na Jurze, Birbant, Raduga i Sto Mostów. Serdecznie zapraszam!

M16 to pierwszy z serii karabinów automatycznych dostarczonych na nasz rynek militariów przez śląską fabrykę Kraftwerk. Dziś już wiemy, że do rewolucjonistów dotarł też Kałasznikow, a wkrótce dołączy do nich klasyczny pistolet maszynowy, idealny do gangsterskich porachunków. M16 charakteryzuje się jasnopomarańczową barwą i niebrzydką mętnością. Piana znika szybciej niż kula w lesie, ale brudzi szkło jak szarpana rana bandaże. Piwo to Lemon Grass (po naszymu to je trawo cytrynowa) India Pale Ale, a jego magazynek został wypełniony nabojami Galaxy, Kohatu, Rakau i Sticklebract. Unoszący się znad lufy zapach to cytrusy i słodkie owoce egzotyczne, aż chce się oddawać kolejne salwy. Pociski uderzają mocną cytrusowością i dużą goryczą, która jest długa i bardzo przyjemna. Owoce egzotyczne przydają piwu soczystości i pełni. Pomimo lekkiej nuty maślanej, która nie przekroczyła dopuszczalnego stężenia, piło mi się M16 rewelacyjnie. Wydaje się być idealne na lato.

Niuda to jedna z najbardziej adekwatnych nazw dla piwa. Choć w poznańskiej gwarze oznacza widniejącą na etykiecie świnię, to kojarzyć mi się będzie wyłącznie z nudą. Nie dlatego, że ten belgijski ale jest zły czy słaby, ale najzwyczajniej nie oferuje nic, co kazało by mi do piwa Szałupiw wrócić. Aromat Niudy jest typowo belgijski - słód, guma balonowa, drożdże, a przede wszystkim charakterystyczne owoce i kwiaty. W smaku pojawia się lekka cierpkość i dominuje drożdżowy charakter. W posmaku zostaje ładna grejpfrutowość. Ot, tyle. Trochę nuda. Poprawna, ale nudna.

O tym piwie zanotowałem na komórce na koniec notki: "RE-WE-LA-CYJ-NE", bo taki właśnie jest Jurajski Porter z Browaru na Jurze. Piwo nie jest całkowicie czarne, ma delikatne brązowe refleksy, ale elegancję wizualnej strony uzupełnia ciemna piana. Piękny zapach delikatnie pieści wszystkie zakamarki nozdrzy. Pojawiają się nuty kawowe, tostowość i wanilia. W smaku jest jeszcze lepiej, o czym niech świadczy jego kompleksowość - przede wszystkim są tu ciemne owoce (porzeczki), kakao, suszone śliwki, muśnięcie orzechów i wyraźne nuty mocnego alkoholu, które mi skojarzyły się z porto. Piwo mimo początkowej słodkawości szybko pokazuje mocną wytrawność. Jest tęgo i rozgrzewająco. W tym momencie to absolutnie najlepszy polski porter.

Imperial Citra IPA z Browaru Birbant to jedno z piw wywodzących się z mody na wzmacnianie udanych produktów i wypuszczania ich w stylach imperialnych. Czy udana? Doskonale złota barwa z elegancką, białą i brudzącą ścianki szkła pianką obiecują bardzo wiele. Zapach jest słodki i mięsisty, królują w nim owoce egzotyczne wsparte muśnięciami cytrusów. Z pewnością jest to piwo o wysokiej pełni, jednak także dosyć sporej i szybko wyczuwalnej alkoholowości. Nie jest ona przytłaczająca, ale skoro ja ją dostrzegam, to obawiam się, że osobom bardziej wyczulonym może zwyczajnie przeszkadzać. Fakt, odczucie alkoholu zmniejsza się w czasie picia na korzyść dominujących cytrusów. Gorycz we wzmocnionej Citrze jest długa i dobrze komponuje się z mocną słodowością. Piwo balansuje na granicy przeciętności i nie zachowuje świeżości i pijalności zwykłej Citra IPA.

Key Largo to cinnamon oatmeal stout z wypuszczającego bardzo dobre piwa Browaru Raduga. Miałem z nim jeden poważny problem - cynamon tak bardzo mi wszystko przykrył, że piwo zupełnie do mnie nie trafiło. Dominuje wszystko na tyle, że zwizualizowały mi się pierniki, za którymi nie specjalnie przepadam i picie tegoż piwa nie należało do przyjemności. Gdzieś tam kołata się nuta palona, ale mocno schowana. Piwo jest mocno czarne, nieprzejrzyste i ma grubą pianę, ładną. W smaku znów cynamon przykro przykrywający całkiem mocną paloność. Nosz kuźwa. Po jakiego pierona ten cynamon? Piwo jest wytrawne i ziarno prażone wraca w posmaku. Eeeeee. Nie dla mnie.


Nigredo to przygotowany z myślą o piwnych świrach odwiedzających Beer Geek Madness 2.0 nietypowy stout z wrocławskiego Browaru Stu Mostów. Jego pełna nazwa ART Nigredo Chocolate Mint Foreign Extra Stout, ale kto by to spamiętał. Piłem go dwa razy - raz w Browariacie w czasie BGM, a drugi raz w domu. Smakował mi w obu przypadkach, ale to piwo doskonale pokazuje, jak istotna jest temperatura podania. W knajpie był zwyczajnie zbyt zimny, przez co nie dało się wychwycić wszystkich niuansów. Pachnie oczywiście czekoladą i palonością, ale tuż po chwili do mózgu dochodzi mocny aromat mięty. Lubię czuć miętę, więc w to mi graj! W smaku ogólnie jest słodko. Przed oczami pojawiają mi się miętowe płaskie czekoladki w zielonych koszulkach, które często babcia wyciąga z kredensu. Skojarzenie to już mnie nie opuściło. Nie jest to jakieś wybitne czy skomplikowane piwo, ale za sprawą miętowości i lekkiej słodyczy piło mi się bardzo przyjemnie. Za pierwszym razem dodatkowo delikatnie podgryzało mnie w gardło.

Zobacz także

1 komentarze

  1. M16 super zaskoczenie, bardzo dobre. Porter z Zawiercia ciut za słodki, wziąłem jednego do leżakowania.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy