Powrót na Połoniny

10:05

Refleksja na temat Bieszczadów nie pojawiłaby się w mej głowie, gdyby nie kolejne dwa pyszne piwa z Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior. W trakcie pisania pojawiły się obrazy i zapachy, które zalegały głęboko ukryte w czeluściach hipokampa. Wróciło też to, co w Bieszczadach bardzo istotne - ludzie. W górach spotyka się ludzi niezwykłych, istnieje z nimi trudna do uchwycenia więź porozumienia. Nieprzypadkowo oddaje się cześć wszystkim na szlaku, częstując ich uśmiechniętym powitaniem. Każdy z nich jest tym samym miłośnikiem dolin i szczytów, bratem, siostrą. W Bieszczadach jest szczególnie... tam spotyka się rodzeństwo syjamskie.

Piwny podróżnik nie zamarza w skrajnych temperaturach dzięki piwu w krwiobiegu

Sprawcą lawiny wspomnień jest Ursa Maior, która tempa nie zwalnia, a nawet przyspiesza. Jeszcze nie dopadłem ich piwa nr 5, a już pojawiła się informacja o szóstce. Dziś jednak 3 i 4, czyli Deszcz w Cisnej oraz Megaloman. Powrót w dzikie Bieszczady gwarantowany...

Dzikich Bieszczadów nie uświadczysz Drogi Czytelniku jadąc do Ustrzyk Górnych, Wetliny czy Cisnej, a już na pewno nie w Solinie czy Polańczyku, bo tam tylko masa stonki. Najpopularniejsze miejsca, takie jak Tarnica, Rawki, Połonina Wetlińska czy Caryńska, przyciągają tłumy ludzi i szczególnie latem, gdy słońce grzeje, trudno pobyć samemu. Wystarczy jednak odbić nieco na bok, zejść z utartych szlaków, zapuścić się gdziekolwiek indziej, by poczuć magię tych gór.

Deszcz w Cisnej. Ja przeżyłem go szczególnie dotkliwie w 2008 roku, gdy samotnie łaziłem po Biesach. Dopadł mnie tuż za Rabią Skałą, a stamtąd do Cisnej jeszcze daleka droga. W Cisnej byłem już totalnie przemoczony, a o nocleg nie było łatwo, bowiem zaczynały się Bieszczadzkie Anioły i wieś wypełniona była zakapiorami wszelkiej maści, muzykami, poetami, filozofami - ludźmi pozytywnymi. Atmosfera była piękna... Dziś, gdy słucham piosenki Krystyny Prońko, od której wzięło nazwę piwo, staje mi przed oczami Cisna wypełniona zmoczonymi namiotami stojącymi w różnych dziwnych miejscach.

 

Deszcz w Cisnej to brązowe wędzone ale. Wędzone!! Wędzonych piw nigdy za wiele. Piłem go w Poznaniu w Setce i już tam mnie zachwyciło. Potem jeszcze w Białej Małpie i 2 razy w domu, co uczyniło go jednym z częściej pitych piw w roku;) Po raz kolejny Ursa Maior wypuszcza piwo z piękną etykietą. Nie ma to jak spokojna degustacja przy czystej ławie... Pssssst...


Dla nieznających okolic - na etykiecie jest ciuchcia, wąskotorówka, którą można jechać właśnie z Cisnej do Przysłupa i Balnicy. Deszcz w Cisnej ma ciemnomiedziany kolor i jest klarowny, wieńczy je przyjemna czapa piany. Pachnie pysznie - w swoim skojarzeniu z kiełbachą z ogniska nie byłem odosobniony. Niezbyt duże wysycenie i przeciętna treściwość uwypuklają wędzony smak, dla mnie zbliżony do ideału. Dobrze bowiem zbalansowany ze słodowością, owocami oraz świetną goryczką. Piwo bardzo dobre zarówno dla miłośników wędzonek, jak i początkujących, bowiem wędzonka wyraźna, ale nie niszcząca kubki smakowe.


MegaLoman wpisuje się w modny styl american india pale ale i wspaniale go odświeża. Gdy spróbowałem go po raz pierwszy (i od razu drugi) w Biołej Afie, nastąpiła gwałtowna sublimacja białych Bieszczadów, a przed oczami stanęły mi Biesy z 2010 roku, gdy temperatury były skrajnie tropikalne. O 8 rano w namiocie nie dało się już żyć. W 2010 roku uznałem też Wetlinę za piwną stolicę Bieszczadów. Piwa, które można było dostać w tamtejszych knajpach zawstydzały niejedno wielkie miasto (a już na pewno prowincjonalne Sosnowiec i Katowice). W jednej restauracji potężny wybór piw czeskich i słowackich (tylko), a w Bazie Ludzi z Mgły chyba 80 różnych piw z całej Polski. To była bajka. Gasząca pragnienie w parne dni bajka.


Na etykiecie MegaLomana dudki oraz punk megaloman z własnym czubem. Mam nadzieję, że Ursa nigdy nie zmieni swoich etykiet i będą one w dalszym ciągu przyprawiały o halucynacje niczym dobre grzyby. Aromat to przepotężne uderzenie cytrusów (pomarańcza) i owoców egotycznych (Kuba w Małpie stwierdził, że to marakuja, ale mnie brakuje takiego odniesienia w pamięci) i najbliżej było mi do mango. Dopiero gdy otrząsnąłem się z cytrusowego gonga w kinol, mogłem przyjrzeć się piwu. Arcyprzejrzyste, pomarańczowe. W knajpie nie było w ogóle piany na żadnym MegaLomanie przy stole, ale z butelki wyszła ładna i trwała. Piwo jest pyszne i dosyć umiarkowanie gorzkie jak na AIPA, co czyni go największym zaskoczeniem ajpowym. Chmiele poszły w aromat, a nie w wykrzywianie twarzy i to miła odmiana, choć - nie zrozum mnie źle - jest wciąż gorzko. Chyba najlepsza AIPA w chwili obecnej, bowiem idealnie stonowana a jednocześnie bardzo charakterystyczna. Mniam!!


Już zacieram łapy na kolejne Ursy oraz na ręcznie robiony pokal (to sugestia dla osób, które chcą mi zrobić niespodziewajkę na zbliżające się urodziny).

W bonusie MegaLoman na tle plakatu z Bieszczadzkich Aniołów AD 2008.


Informacje techniczne: 
Deszcz w Cisnej 
Styl: brązowe wędzone ale
Butelka: 0,5 litra
Ekstrakt: 12,7°BLG
Zawartość alkoholu: 5,5 %
Producent: Ursa Maior

Ursa MegaLoman
Styl: american india pale ale
Butelka: 0,5 litra
Ekstrakt: 15°BLG
Zawartość alkoholu: 6,2 %
Producent: Ursa Maior

Zobacz także

2 komentarze

  1. Piękny wpis-nie mam tak bogatych doswiadczeń jak Ty, bo byłem tam jeno jeden raz,ale tęsknię bardzo, a ten wpis usiwadomił mi tylko,że skala tej tęsknoty jest większa,niż mi się jeszcze niedawno wydawało-dzięki;)
    Co do knajp w Wetlinie to moge tylko wspomnieć,że w 2013 dalej trzymały poziom i wybór pwiek nie stał się wcale gorszy ;)
    A co do dwójki głownych bohaterów wpisu-muszę koniecznie powtórzyć tego MegaLomana,bo Twoja opinia jest już 3 diametralnie inną od mojej opinią sposród grona osób,które znam..Natomiast Deszcz to jest klasa-z każdym powtórzeniem tak samo dobry,swietnie zbalansowany,i w moim prywatnym rankingu jest na razie numerem jeden z Ursy

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję, że mam już plan na dobry sylwestrowy wypad z dziewczyną;) dzięki

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy