Wielopak #33

08:00

Słowo się rzekło, Wielopak u blogu. Środa to cotygodniowe przesilenie, które ja do końca stycznia spędzam w Cieszynie. Obowiązki zawodowe gonią mnie tam we wtorkowe popołudnie, a kolejnego dnia jestem już w Jaworznie w drugiej pracy. W międzyczasie znajduję nieco siły, by skrobnąć to i owo.


Kolejna piwna paczka jest bardzo zróżnicowana. Klasyka i nowoczesność. Jest tu piwo w stylu gotlandsdricka (nie pierwsze na blogu), jest amerykański pils, jest nowofalowe gose, klasyczny czeski pilsner, pale ale z dodatkiem polskiego chmielu oraz american india pale ale.


Jormungandr to mityczny ogromny wąż opasający całą kulę ziemską, który miał na pieńku z Thorem. Taką nazwę otrzymało kolejne piwo w stylu gotlandsdricka, w którym maczał paluchy Mason, obecnie z Jabeerwocky (pierwszym był Drakkar z Gotlandii-klik). Piwo uwarzone zostało w Browarze Bednary. Zapach definiuje charakter piwa, który jest bardzo mocno wędzony w sposób ogniskowy. Piwo jest gęste i dominuje w nim lepka słodowość. Poza dymem są jeszcze ciemne owoce, przejrzałe banany i karmel. Nuty jałowca w posmaku są bardzo wyraźne i ciekawie przeciwstawiają się słodyczy. Piwo niewątpliwie rozgrzewa i syci. Dla mnie bomba. 7,5/10.


Kolejnym Piotrkiem z Bagien, którego udało mi się dostać, jest American Pils. Do klasycznego lagerowego ekstraktu i poziomu alkoholu (12,5° i 5,6%) dodano amerykańskie chmiele Pekko, Jarrylo i Equinox oraz niemiecki Yellow Sub. Nieco zawiodło mnie to piwo, bowiem zamiast aromatycznej i pijalnej bomby otrzymałem nieco zamulający, nieułożony napitek. Jest nieco karmelowy i słodowy w zapachu, a chmiele objawiające się w postaci cytrusów i słodkich owoców są schowane. Ziołowa gorycz jest mało charakterystyczna, a piwo przez to wydaje się przyciężkie. No można wypić, ale lepiej sięgnąć po inne Piotrki. 5/10.


Pamiętam jak piłem to piwo za pierwszym razem. To było na festiwalu w Krakowie, krótko po Beer Geek Madness, na którym miało swoją premierę. Wtedy mi nie posmakowało, wydało się mało kwaśne, mało słone i zupełnie nie hoppy. Druga warka F*ck the boundaries została delikatnie zmodyfikowana i teraz to imperial hoppy gose jest tym, czego można by oczekiwać po wykręconym piwie. Piwo wygląda całkiem ładnie biorąc pod uwagę, że jest zółte i nieprzejrzyste. Zapach to połączenie cytrusowości, nut kwaśnych (kapusta) i bardzo, ale to bardzo delikatnej kolendry. W smaku idealnie balansuje między wyraźną kwaskowością, słonym charakterystycznym odczuciem i  wyraźną goryczką. Rześkie, pijalne, złożone i ciekawe. Koniecznie należy go spróbować. J*bać Granice! 7,5/10.


Ceska raketa próbuje być pijalnym i smacznym czeskim pilsenerem, ale raczej jej się to nie udaje. Piłem ostatnio nadspodziewanie dużo smacznych pilsów i pilsnerów, by wiedzieć, że można zrobić to lżej, mniej słodowo i z wyraźniejszym chmielem. Dobrym przykładem niech będzie ReCraft i Wielka Szycha. Piwo z Minibrowaru Reden niestety za bardzo przypomina korpolagera, jakiego można kupić w czeskich marketach za 12 koron + kaucja za butelkę. Jak ktoś lubi czeskie piwa to spoko. 4/10.


W kontrze do poprzedniego stoi Sybilla uwarzona przez Peruna w ramach serii Dziedzictwo. To tak samo lekkie (13° blg) i w założeniu pijalne piwo do sesyjnego łojenia. Tu akurat idealnie wpisuje się w swoją rolę. Sybilla dała piwu słodki owocowo-kwiatowy aromat, który świetnie komponuje się ze średnią pełnią, przyjemną gładkością oraz lekką ziołową goryczką. Solidne choć pozbawione fajerwerków piwo. 6,5/10.


Na etykiecie Native Girl z Tattooed Beer jest Gosia w pióropuszu i bardzo mi się podobają... kolory. Piwo wygląda ładnie, opalizuje, a mini pianka utrzymuje się dość długo. Pachnie bardzo mocno owocami tropikalnymi i cytrusami, a w czasie picia pojawia się dość silna nutka karmelu. Jak na west coast IPA to jest go pewnie za dużo, a i mogłoby piwo być bardziej wytrawne. Przyjemna pełnia skłania się ku słodkawej stronie, ale swój udział mają w tym pewnie silne owoce egzotyczne. Jeśli przymkniemy oko na przedrostek west coast, to mamy fajne IPA. 7/10.

Najbardziej pijalne są dla mnie piwa, które takie w założeniu być nie powinny. Należy wziąć jednak pod uwagę, że poza bardzo nielicznymi wyjściami do knajpy i sporadycznie festiwale, pijalność kończy się dla mnie na drugim piwie (na dwie osoby). Jormungandra i F*ck the boundaries polecam jednak bardzo gorąco, to świetne piwa.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy