Być jak Portugalczyk - dwa tygodnie w Aveiro

12:23

Aveiro. Położone nad oceanem, 70 kilometrów na południe od Porto, przemysłowe i uniwersyteckie miasto było moim domem w czasie grudniowego pobytu w Portugalii. To tu robiłem codzienne zakupy, odwiedzałem kafejki, cukiernie, piekarnie i tym samem obserwowałem codzienne życie Portugalczyków. Nieprzypadkowo jest Aveiro nazywane portugalską Wenecją. Centrum miasta pocięte jest licznymi kanałami, nad którymi przerzucone są malownicze mostki, a pod nimi wciąż przepływają tradycyjne płytkie łodzie - moliceiros. 


Ściany budynków pokryte ceramicznymi azulejos, palmy, drzewa pomarańczowe z owocami, chodniki wybrukowane drobną kostką, bardzo liczne pastelarie i padarie, czyli ciastkarnie i piekarnie, w których całkowicie wyluzowani lokalsi z uśmiechem popijają mocną kawę. To zimowe Averio jakie zapamiętam.



No więc z czego znane jest Aveiro? Azulejos to cienkie, ceramiczne, odporne na warunki atmosferyczne płytki. Pokryte są wzorami lub tworzą większe dzieła. Są w tym mieście praktycznie wszędzie. Niesamowicie wyglądają kamienice pokryte od stóp do głów płytkami, nawet gdy jest to najprostszy wzór. Azulejzos pojawiają się zresztą w całej Portugalii, która z nich słynie.

Moliceiros tradycyjne wykorzystywane były do wyławiania wodorostów - co ułatwiały bardzo niskie burty. Obecnie łodzie wykorzystywane są głównie do celów turystycznych, a wycieczka kanałami Aveiro to niezła zabawa, szczególnie gdy dorwie się klakson.


Aveiro to pastelarie... Bardzo liczne w tym mieście cukiernie/ciastkarnie, w których ludzie w każdym wieku i każdego stanu popijają małą czarną zajadając się pysznymi ciastkami.


O ile były w czasie mojego pobytu dni, gdy nie piłem piwa (a może nie?), to nigdy nie odmówiłem sobie wizyty w jednej z przytulnych pastelarii, łyku kawy i zjedzenia czegoś słodkiego. Słodycze są nadzwyczajnie pyszne, po prostu słodka miazga podniebienia. Aveiro słynie przede wszystkim z jednego tradycyjnego rodzaju słodyczy - ovos moles. Ovos moles to żółtko utarte z cukrem (przypomina w smaku kogel mogel), które zamknięte jest w takim jakby opłatku. Prawdziwy duch craft, bowiem wyrób ovos moles zapoczątkowali zakonnicy. Jest bardzo słodkie i niesamowicie smakowite.

No dobra... To tyle od strony podróżniczej. A od piwnej? Skoro Aveiro jest miastem studenckim, to jest oczywiście bardzo wiele knajp. To co odróżnia je od naszych to godziny otwarcie. Bardzo wiele z nich otwiera się o 22:00. No ale przecież nikt w Portugalii nie zaczyna wieczoru wcześniej. To całkiem inaczej niż w Sosnowcu, gdzie o tej godzinie trzeba łapać ostatnie autobusy i za chwilę życie zamiera. Z piwem nie jest najgorzej, ale też nie najlepiej. Moim hitem był lany z pompy Guinness za zbyt dużo euro, lany Pilsner Urquell za 5 jurków czy butelkowy Fucking Hell z Niemiec (tanio). Ale nie po to przyjechałem, by pić importowane piwo - ono mi się trafiało, gdy nic innego mnie akurat nie zaciekawiło.

W Aveiro znajdują się dwa mikrobrowary, a tym razem zajmę się tym, które jako pierwsze trafiło w moje łapki. Było też jednym z tych, których na próżno szukać w sklepach spożywczych czy monopolowych. Za to w informacji turystycznej czy sklepie z szeroko rozumianymi produktami regionalnymi jak najbardziej. W tym drugim przypadku jest to całkiem uzasadnione, ale serio - jakbym nie wiedział, by tam iść po piwo, to nigdy bym do takiego sklepu nie wszedł.


Piszę o browarze Faustino Microcervejeira. Maldita - bo tak nazywają się piwa - oznacza cholerny, przeklęty. Nazwa, dizajn etykiet oraz proponowane style sprawiły, że jarałem się jak flota Stannisa. Faustino to nazwisko ojca i syna (znacie to?), którzy w 2013 rozpoczęli warzenie piwa w duchu craft. Udało mi się znaleźć następujące piwa.


Bardzo ładnie zaprojektowane logo znajduje się nad nazwą piw. Przyznacie, że zarówno projekt, ja i kolorystyka zasługują na uznanie. Prosto i czytelnie, a przy tym po prostu ładnie. Kapsle niestety czarne i gołe. Style piw (poniżej nazwy) zasługują co najmniej na duże zainteresowanie. Wszak barleywine to styl, który jest nieobecny w naszym, dużo bardziej piwnym kraju. Poza tym bohemian pilsener oraz robust porter. Paszcza sama rozchylała mi się na ich widok.

Maldita English Barleywine czyli ostatnia rzecz jakiej spodziewałbym się w Portugalii. Styl nazywany winem jęczmiennym. Styl powstał w odpowiedzi na zapotrzebowanie XVIII wiecznej angielskiej klasy wyższej na mocniejsze alkohole w okresie konfliktu z Francją, gdy passe było picie francuskich win. To jedno z najmocniejszych piw. Portugalski barleywine ma 9% alkoholu i producenci (na kontretykiecie) sugerują łączenie go z dziczyzną, mocnymi w smaku serami i słodkimi deserami. Pierwsze co wpadło mi w oko, to gęsta konsystencja - to było widać. Bardziej jak syrop niż woda. Pierwszy łyk pokazał, że ma on kwaskowy smak i posmak. Spodziewałem się jednak czegoś mniej goryczkowego. Alkohol przy całej tej mocy jest zupełnie niewyczuwalny dla mnie. Dobry, ale spodziewałem się po nim więcej.
Maldita Robust Porter to kolejne piwo, którego nie spodziewałbym się po Portugalczykach, a jednak. To swoisty powrót do tradycyjnego, nieco mocniejszego i bardziej wyrazistego porteru (górnej fermentacji), ale jednak coś innego niż stout. Przy wlewaniu zdawał się być czarny, ale pod światło ukazywały się ciemnobrunatne refleksy. Pianka iluzoryczna. Na zdjęciu jest, gdy błysk flesza rozlał się po kuchni, już jej nie było... W aromacie wita mnie miła paloność, gorzka czekolada i kawusia, ale sam zapach jest dosyć delikatny. W smaku piwo średnio słodkie i jest to słodycz jak najbardziej na miejscu, przyjemna, pasująca do aromatu. Robust porter jest gładki i aksamitny. Pije się wyśmienicie i jest to moim zdaniem najlepsze piwo tego browaru.
Maldita Bohemian Pilsener to niezbity dowód na to, że piwowarzy nie za dobrze znają czeskie style i najprawdopodobniej dolna fermentacja jest im obca. Wygląda mi bowiem to piwo na całkiem smacznego ale'a, ale jestem blogerem i się nie znam. Ma żółto-złotą barwę i jest nieklarowne, wyglądało by jeszcze ładniej, gdyby piana była bardziej trwała. W zapachy górnofermentacyjne estry, ładne, lecz średnio pasujące do piwa, którym Bohemian Pilsener chciałby być. Cechuje się on bardzo przyjemną, niezalegającą goryczką i solidną słodową bazą. Słabe wysycenie sprawia, że pije się fajnie, ale brakuje mu przez to czeskiego odświeżenia. Koniec końców bardzo nijaki. Niby wypiłem bez skrzywienia, ale nie tędy prowadzi droga do Czech.

Muszę przyznać, że mimo iż Maldity nie powaliły mnie na kolana, to sprawiły mi wiele radości w Portugalii winem płynącej. Dały nadzieję, pokazały że warto szukać. Ruch craft w Portugalii jest młodszy niż w Polsce, ale jak najbardziej jest miejsce dla niego.

Zobacz także

4 komentarze

  1. Portugalia jest moim turystycznym marzeniem, a Aveiro wpisuje na liste miejsc, ktore chce odwiedzic.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy