Wielopak mieszany (siódmy z kolei)

09:00


Tym razem zapraszam na mieszany sześciopak, w którego galimatiasie zagnieździły się cztery nowości, jedno nienowe już piwo, którego jeszcze nie miałem przyjemności (to nieprzypadkowy zwrot językowy) próbować i jedno piwo warzone na zamówienie dla restauracji, ale co ciekawe jest to AIPA. Okazuje się, że to już moja siódma paczka z piwem różnorakim i muszę zacząć je numerować, choćby dla samego siebie. Dlaczego? Otóż - myśląc o tym wpisie - znalazłem dwa foldery z jeszcze nieopublikowanymi wpisami dotyczącymi różnych piw. Dwa - dwanaście nieopisanych piw, tak suchych, że nawet jeśli ktoś jeszcze je ma, to już na pewno po terminie. Dla porządku i własnego spokoju muszę sobie tym paczkom nadawać numery. Piwa poukładałem w kolejności picia.


Kwas Gamma czyli najnowszy sour ale produkcji kontraktowego Browaru Pinta to piwo, do zrobienia którego użyto, wyciśniętego z 1000 kilogramów malin, soku. To więc malinowy kwasiżur. Zaskakująca jest barwa, bo o ile wydaje się być różowawo-czerwonawa, to pod światło to najczystszej próby kolor pomarańczowy. Już zapach zdradza, że mamy do czynienia z kwasem, bo lekko kręci w nosie delikatną malinową nutką. W smaku na początek wykrzywia intensywna kwaśność, ale nie jest oczywiście kwas pokroju brukselskiego lambica, więc podniebienie i gardło szybko się do niego przyzwyczajają. Na pewno jednak nie jest leciutki. Smak malin oczywiście przoduje, jest słodkawo. Bardzo istotną częścią kompozycji aromatyczno - smakowej jest bardzo przyjemna chlebowa nuta, która pozostaje w posmaku. Piwo jest ekstremalnie pijalne i po prostu świetne.

Spoko Marocco, znane także jako B-Day 3.1, to kolejne urodzinowe kooperacyjne dzieło Pinty, AleBrowaru i Piwoteki Narodowej. To uwarzony w Browarze na Jurze american pale ale z dodatkiem marokańskiego pieprzu i kardamonu. Efekt końcowy każe mi się zastanowić nad ideą wieloosobowej, mającej charakter XIX wiecznej wyprawy karawaną, podróży po pieprz do Casablanki. Para poszła nieco w gwizdek, bo to kolejne piwo pieprzowe, gdzie pieprz nie cieszy. Piwo w zamyśle rześkie okazuje się być niemiłosiernie gryzące i tym samym uprzykrzające życie. Jest oczywiście cytrusowe oraz całkiem ładne i w zapachu, i w smaku. Ale przy tym gubi oczekiwane przeze mnie orzeźwienie i rozjeżdża się, mimo że i tak jest to dosyć płaska kompozycja. Ot, smaczne piwo do jednorazowego wypicia. Drugiego bym nie wypił, więc to dla mnie przerost formy nad treścią.


Qltinoid z Browaru Podgórz to w zamyśle session IPA, próba piwa będącego złotym środkiem między goryczą IPA i lekkością APA. Qltinoidowi nie do końca się to udało. Piwo jest w rzeczy samej lekkie, żeby nie powiedzieć wodniste. Aromat jest nikły, nawet po solidnym ogrzaniu (o które tego dnia było bardzo łatwo), jakieś cytruski. W smaku początkowo mocno zalega nieprzyjemna łodygowa gorycz, a dopiero pod koniec doszły owocowe nuty. Koniec końców jestem na nie. Poniżej przeciętnej.


Co innego Borówkowe Pole z tego samego browaru. Do tej pory jakoś go nie ustrzeliłem, a to jest rewelacyjny stout. Cechuje go mocno palony aromat pomieszany z nutą czekoladową. W smaku też jest wyraźnie prażony, ale tu już są borówki - może na granicy wyczuwalności, ale jednak. Jest słodko-gorzko. Gorycz jest przyzwoita, a kawowe palenie momentami zahacza o kwaśność. Polecam go zawsze i wszędzie. Jak ja mogłem go tyle czasu nie wypić?

Świdermajer od Browaru Bazyliszek to klasyczny przykład tego, jak powinno wyglądać piwo lekkie i pijalne. 11° blg i 3,5% alkoholu w piwie, które chłodzi i nie nudzi. Nazwany został sosnowym summer ale, bo to piwo uwarzone z pędami sosny. Dodatek dużej pędów ilości nie sprawił, że każdy łyk to przeprawa języka przez tajgę. Sosny jest tu z umiarem, kojarzy się nieco syropowo, ale w połączeniu z chmieleniem jest bardzo przyjemnie. Przyjemnie i rześko, rześko i lekko. Tak jak przystało na piwo letnie. Od razu czuć, że panowie z Bazyliszka nie wyprawiali się po sosnę na Kamczatkę ani Alaskę (a przecież mogli).


Flaszowe Galicyjskie AIPA uwarzone w Browarze Jan Olbracht dla łódzkiej Restauracji Galicja. To jedno z tych piw, które piję i szybko chcę o nim zapomnieć. Nie całkowicie! O to to nie, jeszcze bym sięgnął ponownie. W tym piwie objawia się ukryta moc karmelu. Piwo jest głównie karmelowe. W aromacie do karmelu dochodzi jeszcze słodka landrynka. W smaku poza karmelem, cukierkowym karmelem i karmelem jest średnio przyjemna łodygowa gorycz, która w żaden sposób nie rekompensuje karmelowych obrażeń. Jestem na nie, choć cieszy mnie, że są restauracje, które oprócz jedzenia dbają też o stronę piwną swego przedsięwzięcia.

Trzy piwa, do których chętnie wrócę i trzy, które umieszczam w archiwum w dziale: "nie wracać".

Zobacz także

2 komentarze

  1. "... ideą wieloosobowej, mającej charakter XIX wiecznej wyprawy karawaną, podróży po pieprz do Casablanki". Pieknie ujete. Pilem to piwo w wersji lanej i bardzo przecietne. Jak na B day 3.1 to sredniacha. Jedyne co wyczuwalem to po kilku dluzszych sekundach przyjemne palenie w przelyku. Zastanawia mnie fakt czy ten pieprz z Casablanki to jakis rarytas czy tez caly zabieg z karawana po pieprz to czysty marketing.
    artur996

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy