Portery Suplement III

09:56

Wielki przegląd porterów opublikowałem w listopadzie 2019 roku po nierównych bojach z platformą blogową. Opisałem w nim 120 porterów. Od tamtego czasu pojawiły się dwa suplementy (oba po 20 piw) - w styczniu oraz w czerwcu. Przed sobą macie właśnie trzeci suplement traktujący o kolejnych dwudziestu piwach. Czy mi się to nudzi? W ogóle. 


Trzeci suplement Wielkiego przeglądu porterów, do którego zresztą zawsze możecie wrócić klikając tu, to piwa opatrzone numerami 161-180. Dziesięć z nich to portery bałtyckie, osiem to imperialne portery bałtyckie. Dwa wprowadzają do przeglądu nową kategorię - pastry portery. Siedem to beczkowe leżaki - takie piwa wlał do beczek Browar Bury (2), Widawa (2), Harpagan (2) oraz Jopen wspólnie z browarem 100 mostów, ale to już zamierzchła historia. Jedno piwo to wymrażanka i odpowiada za nią Profesja. Cztery piwa są rewelacyjne, aż dwa bardzo słabe. W sumie w jego czasie przyjąłem ponad 68 jednostek alkoholu. Zastanawiam się nad odpaleniem zrzutki na przeszczep.


W czasie wypadu w Beskid Żywiecki wypiłem Porter Bałtycki z Browaru Maryensztadt, z serii piw klasycznych. Lubię, gdy piwo ma taką czapę. Jest rzeczywiście bardzo klasycznym podejściem do tematu - są prawilne nuty karmelowe, akcenty kojarzące się w pieczoną skórką chleba, ciemne owoce i dużo gorzkiej czekolady. Pełnia jest średnia, nagazowanie podobnie. Pozostawia raczej wytrawny posmak palonej kawy i gorzkiego kakao. Przyjemny i smaczny to porter. Moja ocena: 3,4/5.


Leżakowane w beczce po Jacku Danielsie Polished Black Gold i Browar Jopen w kooperacji z Browarem Stu Mostów to piwo, które zaginęło mi w Wielkim Przeglądzie Porterów. To dość klasyczny porter bałtycki, na którym beczka odcisnęła raczej delikatne piętno. W piwie wyróżnia się aromat podpiekanej skórki chleba, są ciemne owoce i gorzka czekolada. Pachnie ładnie i takowoż smakuje. Piwo jest przyjemne, gładkie, ale też rozgrzewające raczej szlachetnym alkoholem. Na finiszu pojawiają się nuty drewniane, tu życzyłbym sobie więcej dobroci z beczki. Dobre to piwo, ale po Jopenie mogłem spodziewać się więcej. Moja ocena: 3,8/5.



Adonisa z Browaru Olimp przywiozłem z Gdańska ze sklepu kraftowe.com. Muszę się przyznać, że już trochę czasu minęło od ostatniego piwa z Olimpu, jakie piłem. No ale porterowi bałtyckiemu nie odmawiam, więc fajnie, że Ksawery mi odłożył mi w sklepie Kraftowe.com. Dzięki! Adonis to niebagatelny imperialny porter bałtycki 28°, ze słodami wędzonymi, ziarnami kakaowca i papryczkami chili. Zapach od razu zdradza nuty wędzone, które są wyraźne, ale nie dominujące oraz charakterystyczny zapach papryczek. W smaku wędzonki jest już znacznie więcej, ale też kakao, czekolady i nut prażonych. Piwo jest cieliste, gładkie i nisko nasycone. Delikatnie rozgrzewa gardło, czy to papryczkami czy alkoholem (11%). Papryczka z czasem zaczyna podgryzać, więc jeśli ktoś ma problem z pikantnym, to piwo mu nie będzie pasować. Podoba mi się w nim bogata słodowość kawowo melasowa. Piwo sprawiło mi niespodziankę i bardzo smakowało. Warto po nie sięgnąć! Moja ocena: 4.0/5.


Dębicki Porter to pierwsze piwo z paszczyńskiego Browaru Challenger, które pojawiło się w moim gardle i na blogu. No i nie zrobiło na mnie specjalnego wrażenia, choć początek był obiecujący. Znad piwa uniósł się bowiem całkiem przyjemny aromat ciemnych słodów i czekolady. Piwo okazało się nieprzesadnie pełne, dość puszyste. Niestety w smaku dzieje się mało, a nawet jeszcze mniej. Trochę gorzkiej czekolady i niepasującej tu lukrecji. Poza tym nic więcej, ani głębszego smaku, ani fajnego posmaku. Dość bezpłciowo. Moja ocena: 2,7/5.


Furia Ferworu z Browaru Harpagan to jedno z pierwszych polskich piw świadomie eksplorujących płaszczyznę "pastry" w porterach bałtyckich. No oczywiście imperialnych, skoro pastry. Przed wami wersja Buffalo Trace BA peanut butter, czyli porter leżakowany w beczce po burbonie, z dodatkiem masła orzechowego w proszku, lasek wanilii oraz aromatu arachidowego. Potężne 33° Blg i 12% alkoholu. Efekt? Przesłodzone i przearomatyzowane piwo, które w tej wersji (orzechowej) jeszcze trzyma się kupy. Orzechów jest w opór, ogólnie cukrowej słodyczy kojarzącej się z melasą i cukrem trzcinowym także. Ta słodycz kompletnie dominuje, oblepia i pozostaje przylgnięta w ustach, gardle i poczuciu godności;) W tym wszystkim dość fajnie odnajduje się orzech, bo rzeczywiście kojarzy się przyjemnie. Mimo to ulep jest ulep, nie zmieni tego żaden hajp na takie piwa. Proste pieprznięcie cukrem, które ratuje dodatek "naturalnego" aromatu. Mała butelka na 2 osoby wydaje się być akurat. Moja ocena: 3.0/5. Niezmiennie pozostaję fanem strony wizualnej browaru i życzę dalszego przełamywania granic w piwowarstwie! 


Drugą Furią Ferworu jest ta leżakowana w jednej z moich ulubionych beczek, czyli Laphroaig Barrel Aged. Niestety w moim świecie dobrych porterów jest to totalnie przesłodzona abominacja. Między zębami chrzęści cukier, a ja zapadam w śpiączkę cukrzycową. Jest za słodko i nie zostało to niczym zbalansowane. Pachnie oczywiście bandażem i świeżo lanym asfaltem, to spoko. Spod tego dochodzą powidła śliwkowe, to też spoko. Cech porteru - poza wspominaną śliwką - brak. Beczka nic tu nie ratuje, bo słodycz obezwładnia. Moja ocena: 2,7/5. Choć po czasie stwierdzam, że to i tak na wyrost. 


8th Anniversary Imperial Smoked Baltic Porter Double Barrel to rzecz jasna imperialny wędzony porter bałtycki barrel aged wypuszczony przez Widawę z okazji urodzin - leżakowany w beczce po burbonie, a finiszowany w beczce po rumie. 10,5% alkoholu, czyli tak samo jak w wersji podstawowej (klik, zobacz jak mi ona smakowała). Jak mi smakowało to piwo? A jakoś tak bez szału. Szczególnie, że podstawkę oceniłem bardzo, bardzo dobrze. A co tu mamy? W zapachu dominuje wędzonka, ale nie kojarzy mi się jednoznacznie, trochę wszystkiego w niej jest. Poza tym ewidentne drewno i tyle. W smaku jest już bardziej bogato, dużo burbonu, drewno, trochę czekolady i kawy, ale całość nieco rozklekotana i niespójna. Po chwili wychodzą nuty winno-wiśniowe. Całość zdecydowanie się nie klei i ze sobą nie gra. Z rewelacyjnej podstawki wyszedł bardzo przeciętny BA. Moja ocena: 3,2/5.


8th Anniversary Imperial Baltic Porter Double Barrel różni się od dwóch poprzednich rocznicowych porterów tym, że nie jest wędzone. Wyleżakowane zostało podobnie jak piwo powyższe - najpierw beczka po burbonie, finiszowanie w beczce po rumie. I to kolejne piwo, które pokazuje, jak dobra jest Widawa w portery, pomimo pojawiających się od czasu do czasu piw mniej udanych (czyt. nie rewelacyjnych). Piwo jest doskonałe. Bardzo fajnie zagrały nuty beczkowe - głównie wanilia, cukier trzcinowy, kokos (choć ten szybko jest przykryty wanilią). Poza tym czekolada, nuty miodu gryczanego, rum przyjemnie stonowany. Piwo ma oleistą pełnię, jest gładkie, rozgrzewające (wszak 10,5%). Moja ocena: 4.0/5. Znacznie lepsze niż wersja smoked BA. Najlepszym rocznicowym piwem pozostaje podstawka, ona zamiata. Jest świetnym piwem, dzisiejsze na miejscu drugim. 


Dwa imperialne portery BA miały swoją premierę w czasie 1. urodzin Browaru Bury, który podstawkę piwa uwarzył wspólnie z The Garage Monks oraz Masonem. Podstawkę opisywałem tu i mi bardzo smakowała. Na pierwszy rzut poszedł Imperial Baltic Porter w wersji Four Roses Bourbon Barrel Aged. To świetne piwo od samego początku. Wyrazista podstawa trafiła do hojnej beczki, a ta odwdzięczyła się tym, czym mogła najlepiej. Zapach jest obłędnie waniliowy. Potężna beczka wniosłą nuty drewna i kokosu, co świetnie współgra z czekoladą. W smaku silne są nuty palone, troszkę jest wędzonki, a na uwagę zasługuje pełnia piwa - duża, śliska, aksamitna. Całość to bardzo złożona i intensywna kompozycja. Choć piwo zdaje się słodkie, to aftertaste jest raczej wytrawny, a dominują w nim orzechy. Rewelacja! Serdecznie polecam! Moja ocena: 4,5/5.


A to drugi urodzinowy porter Burego, Imperial Baltic Porter Rioja Red Wine Barrel Aged. Z nim beczka po winie obeszła się łagodniej, nadając mu swoistą miękkość, ale też mniej oddając od siebie. Pojawiające się nuty drewna i wina nie są w stanie przebić się przez intensywność podstawki. To właśnie paloność dzierży palmę pierwszeństwa w bukiecie. Z kolejnymi łykami staje się coraz bardziej winne. Niestety kompozycja ta jest po prostu uboższa w doznania. Co nie znaczy zła, ale poprzednie piwa nastroiły mnie znacznie bardziej optymistycznie. Moja ocena: 3,7/5.


Oto jeden z trudniej dostępnych porterów w kraju. Można go szukać ze świecą, podobnie jak godności wśród polityków. Porter Szczyrzycki powstaje oczywiście w Szczyrzycu, mniej oczywiste jest to, że w Browarze Gryf (bo przecież mógłby w Marysi). Etykieta wygląda schludnie i klasycznie, ale nie jest to taki klasyczny porter. Choć ma 22° Blg to wyciągnięto z tego 10,2% alkoholu. Nieźle! I wiecie co? Pozytywnie mnie zaskoczył! Do nosa dobiega bardzo ładny, klasyczny dla porterów zapach - skórka chleba, karmel, nuta kawy i gorzkiej czekolady. Ma odpowiednią pełnię i jest lekko słodkawy w smaku. Także stylowy z dominującymi ciemnymi słodami, czekoladką i kawką. Fajne, niczym nie zaskakujące, ale smaczne piwo. Za przesłanie mi go dziękuję Radkowi Sierantowi z vlogu Smakuj Piwo. Moja ocena: 3,8/5.


Porter Bałtycki z Browaru Majer także raczej nie opuszcza Górnego Śląska, choć ten mój akurat opuścił za sprawą samego piwowara - Karola Kościelniaka. Wszystko w tym piwie jest bardzo klasyczne, podejście do niego, parametry (22° Blg i 9% alko), ale nie efekt finalny, który rozczarowuje. Z kilku powodów. Zapach jest słodki, o ile sam w sobie byłby okej, to ogólnie aromat przypomina tanią i sztuczną mleczną czekoladę (a laktozę w składzie, może to dlatego). Gdzie tam majaczą jeszcze rodzynki. W smaku objawiają się jeszcze dwa problemy tego piwa - jest metaliczne i jest wyraźnie kwaskowe. Niestety nie piło mi się go przyjemnie i nie dopiłem go. Bardzo rozjechane i psujące się. Moja ocena: 1,9/5.


Właściwie powinienem zacząć opisywanie porterów z podpoznańskiego Browaru Sady od tego drugiego, ale nie będę zakłócał chronologii spożycia ponad miarę. Przed wami Tey! Copper Train, który kusił mnie znacznie bardziej z uwagi na dodatek w postaci spożywczego brokatu. Kilka takich piw pojawiło się na rynku i wizualnie zawsze robiły robotę. Jak spisało się to piwo? Właściwie przechodzi bez historii i nie zmienia tego nawet brokat - tu niestety trzeba było poświecić, bo przygaszonym wieczornym świetle ledwie było go widać. W zapachu i smaku klasycznie, ale bez szału, wśród ciemnych słodów wybija się gorzka czekolada. Na minus zaznaczyć muszę metaliczność, może nie taka jak gorszych warkach Żywca, ale wystarczająco wyraźna, by psuć wrażenie. Koniec końców przeciętniak. Moja ocena: 3,2/5. To piwo przysłał mi inny vloger - Jaś Sieiński, czyli Piwna Japa. Dzięki!


Oto "podstawka" powyższego piwa. Tey! Porter Bałtycki z Browaru Sady. Te same parametry, to samo piwo, brak brokatu. Jestem zaskoczony różnicą w stosunku do poprzedniego - dzieje się tu znacznie więcej w smaku. Podobnie dominuje kakao i czekolada, mocna zbożowa słodowość zmierza ku kawie, ale są także orzechy. Zwróciłem także uwagę na gładkość, jest elegancka, w powyższym piwie taka nie była. Moja ocena: 3,4/5.


Kolejne piwo dostałem od towarzysza w uzależnieniu - Piotra, który z rodziną bawił w Trójmieście. Degustacja poprzedziła nieco moje własne wakacje tam i wizytę w browarze. Porter Bałtycki z Piwnicy Rajców z butelki też nie smakował tak dobrze, jak tamten lany w browarze w samym sercu Gdańska. No ale piwo się polało... Sam piwowar powiedział mi, że to ma być najzwyklejszy porter bałtycki (jest leciutki, ma zaledwie 7,5% alkoholu), ale w mojej opinii używanie w jednym zdaniu słów zwykły i porter nie przystoi nikomu. W piwie dominowała kawa zbożowa, zbożowa słodowość i lekka kwaskowość (to już pewnie wynik ręcznego butelkowania i czasu). Na minus zaznaczyłem cienkie, nawet wodniste ciało. Na plus nuty śliwki. Generalnie bieda, ale do piwa wrócę w czasie relacjonowania wizyty w browarze i będzie rehabilitacja. Dziś już to wiem. Póki co moja ocena: 2,8/5.


Ten stereotypowy Pirat na etykiecie to wariacja na temat uprzednio opisywanych już piw Profesji - imperialnego porteru (klik!) oraz jego wersji leżakowanej (klik!). To ICE Imperial Baltic Porter Whisky B.A., czyli wymrażanka z nisko ocenionego przeze mnie leżaka. Jak wypadła piwo o zawartości alkoholu na poziomie 16,5%? No jest bardzo mocne, ale też intensywnie wiśniowe, lekko czekoladowe, o mocnym słodowo-zbożowym charakterze. Najsilniejsze skojarzenia to wiśnie w czekoladzie, nalewka wiśniowa, choć gryzie, to nie bardzo agresywnie. Nuty winne zepchnęły akcenty whisky na dalszy plan, są one bardzo schowane, a sama beczka wyraźna. Dobre! Moja ocena:3,8/5.


Do Ustronia niby mam blisko, ale dwie ostatnie wizyty okazały się nieudane rozbijając się o karczmę pełną gości. Swoją drogą to miejsce jest fenomenem turystycznym, a mnie ciekawi czy także i piwnym po (bodaj) zeszłorocznej zmianie właściciela. Porter Ustroński z Browaru Wrzos znalazł się w tym przeglądzie dzięki piwowarowi stela Sebastianowi Cholewie, który jest mieszkańcem Ustronia i zgodził się przesłać mi to piwo. Radził też pić szybko, ale chyba mi się to nie udało. Piszę chyba, bo od pewnego czasu nie wiem, czy coś miało miejsce 2 czy 12 tygodni temu, za dużo się dzieje. Jak się ma piwo, które wspominam ekstremalnie źle z czasów nowości jego i browaru? Na pewno lepiej niż wtedy. W aromacie jednak nie dzieje się za wiele - pierwotne skojarzenie z powidłami śliwkowymi nie opuściło mnie do końca picia, poza tym nic więcej. W smaku porter jest średnio pełny, nisko nasycony i przyjemnie gładki. W smaku pojawiają się ciemne nuty, wiśnia, czekolada deserowa, akcent kawy. Może głęboko w tle majaczy kwaskowość, ale nie przebija się mocniej. Całkiem przyjemne to piwo. Moja ocena: 3,3/5


Make some buzz to już drugi pastry baltic porter w tym suplemencie, ale też w całym przeglądzie. Wypuszczone przez browar Czarna Owca piwo powstało z dodatkiem miodu i banana. Co ciekawe ten banan wybija się na prowadzenie w zapachu, jest zielony i bardzo mocny. W smaku jest już zdecydowanie miodowo. Piwo niby jest miodowo-słodkie, ale zupełnie tym nie męczy i nie zamula. Poza miodem smakującym jak gryczane pojawiają się jeszcze nuty chlebowe, ale i tak piwo jest dość proste. Proste i niezłe. Gosi smakowało znacznie bardziej niż mi. Moja ocena: 3,3/5. Jej pewnie byłaby o punkt wyższa.


Na Ancymona polowałem tak długo, że w końcu Browar Lasowiak mi go przysłał. To klasyczne podejście do tematu (8,3% alko) jest albo nieudane, albo zbyt długo zwlekałem z piciem, co w przypadku bałtyków zwykle wykluczam. Problem pojawia się już przy wąchaniu, bo piwa zdaje się pachnieć niczym kwas chlebowy. Te nuty chlebowe wracają w smaku, razem z kwaskiem i gwoździem do trumny pod postacią wyraźnej żalazistości. W tle jakieś zboże i paloność, ale całość jest trudna do picia. Muszę poszukać innej butelki. Tymczasem moja ocena: 1,8/5


Takie piwa uczynił i mógłby robić dalej w Piekarni Piwa Leszek Jasiński, gdyby w dalszym ciągu był jej piwowarem i miał więcej swobody. N°24 to imperialny porter bałtycki o takiej właśnie gęstości początkowej i zawartości alkoholu na poziomie 10%. Piwo nie oferuje żadnych fajerwerków, ale też i nie musi. Bez nich jest złożonym, kompleksowym piwem stworzonym do degustacji i kontemplacji. Dzieje się tu bardzo dużo zarówno w sferze aromatu, jak i smaku. Ciemna słodowość oferuj nuty kawy, gorzkiej czekolady, orzechów, karmelu i ciemnych owoców. Miałem wrażenie, że co chwilę coś innego dochodzi do mojej świadomości. W ustach piwo jest gładziutkie i przyjemnie pełne. Coś wspaniałego. Moja ocena: 4,1/5


A oto bonus. Wódka zrobiona z piwa. Choć na pewno lepiej brzmi destylat z porteru bałtyckiego. Pamiętacie słynne portery z Dukli, który odbiły się szerszym echem niż powinny i browar zebrał za nie większe baty niż się należało? Otóż leżakujące w beczkach piwa zainfekowały się i w tej nieodpowiedniej formie zostały wypuszczone na rynek, co mieć miejsca nie powinno. Ja piłem je po jakimś czasie i dwa z nich były świetnymi brett porterami. Zrobione nieincydentalnie byłyby sztosami. Jeden z tych porterów - leżakowany w beczce po whiskey - został przedestylowany przez Podkarpacką Destylarnię Okowity z Długich (nieopodal Dukli), a rezultatem jest ta oto wódka. Być może pierwszy w Polsce destylat z porteru bałtyckiego. Jak smakuje? Ohydnie ;) Nie jestem koneserem, ale nie byłem  w stanie docenić jej ani na ciepło, ani na zimno. Ważne jednak jest to, że czuć i śliwkę i drewno. Niestety nie jest to dobre. Szkoda. No ale wypiłem, żebyście wy nie musieli.

Oczywiście zapraszam do zapoznania się z Wielkim przeglądem Porterów, tam znajdziecie zestawienie wszystkich wypitych porterów:

Tu znajdziecie suplement numer 1

Zobacz także

1 komentarze

Obserwatorzy