Podsumowanie roku

20:40

Za nami rok 2019. Był bardzo, bardzo intensywny. Ale nie na blogu. Na pewno widzicie to po mojej aktywności na nim. Z uwagi na brak czasu więcej treści pojawiało się na fanpage'u. Powstały z tego takie Miniaturowe Piwne Podróże. Mój czas na co dzień dzielę między Gosię, Hanię i Lilianę, to bardzo zajmująca i satysfakcjonująca trójka. Cały czas uczę się, jak być najlepszym parterem i ojcem. Także praca zawodowa przyniosła zmianę i progres, a mnie na nowo sprawia dużo przyjemności i znów jest rozwijająca. Te dwa aspekty sprawiły, że hobby związane z blogowaniem musiało zejść na dalszy plan. Pewnie nie wiecie, ale do tej pory wpisy powstawały najczęściej wieczorami albo gdy nudziłem się na szychcie. W 2019 nudy nie było, a i sił po położeniu Hani spać (choć śpi naprawdę dobrze) wystarczało najczęściej na to, by nie usnąć przy serialu. Nie zliczyłbym za to filmów, na których oddałem się Morfeuszowi i nie wróciłem do nich.


2019 jest pierwszym od wielu lat, gdy nie podjąłbym się (i nie podjąłem w sumie) próby podsumowania go od strony piwnej. Za mało piłem i skupiałem się na porterach bałtyckich. Piłem tylko jedno piwo dziennie (poza wakacjami), co już samo w sobie ograniczyło mi czas na degustacje. Dawno pogodziłem się też z faktem, że wszystkiego i tak nie spróbuję, a picie piw warzonych jednorazowo i tak jest bezcelowe, skoro nigdy nie można do nich wrócić. W odkrywaniu nowości będę musiał znaleźć jakiś złoty środek.

Od dłuższego już czasu uczę się godzenia życia rodzinnego i hobby, szukam balansu, aby całość była satysfakcjonująca nie tylko dla mnie. Mniej piję na mieście, bo nasze społeczeństwo nie jest gotowe na dzidziusia w knajpach. Zresztą w czasie gdy ludzie zaczynają zabawę, Hania musi brać kąpiel;) Odwiedziłem mniejszą liczbą festiwali - z tego samego powodu. Swoje wyjazdy w nieco mniejszym stopniu poświęcam alkoholizowaniu się, a w większym szukaniem innych aktywności. Na szczęście Gosia jest bardzo wyrozumiała dla moich wybryków, a i browary można odwiedzać rodzinnie!

Przestało mnie cieszyć degustowanie pojechanych nowości - ostatnio miałem okazję spróbować dziwnego piwa - sorry, że padło na Was - Deer Bear Hoppy Meal - Salt and Sweet Marshmallow Waffle i ohydztwo utwierdziło mnie w przekonaniu, że wszystko ma granice - dobrego smaku. Po pierwszym łyku nie miałem ochoty na więcej. Coraz więcej przyjemności znajduję w wyszukiwaniu perełek pod postacią pysznych pilsów, niesoczkowych IPA i oczywiście porterów. Coraz rzadziej świadomie sięgam po piwa z owocami, bo coraz częściej miałem wrażenie, że piję soki, a nie piwa. Nie dla mnie też modne pastry stouty. Niemniej jednak są browary, które potrafią robić to dobrze. Krótko? Nie jestem głównym targetem browarów rzemieślniczych AD 2019.

Z drugiej strony świadome podchodzenie do piwnych zakupów (zamiast wrzucania do koszyka każdej nowości) sprawiło, że bardzo rzadko piłem niedobre piwa. A już to co odwalało się na piwnych festiwalach, to już ekstaza bardzo dobrego piwa. Browary bez wątpienia traktują takie wydarzenia prestiżowo i przywożą tam piwa w najlepszej formie. Z radością witam na rynku kolejne browary rzemieślnicze, bo dzięki temu wiem, że będę miał co robić, nieważne w którą stronę wyruszę. Rynek z jednej strony idzie do przodu, a z drugiej krzepnie. To bardzo duży plus.

Niemniej jednak mogę pokusić się o podsumowanie mojego piwnego roku, a wydarzyło się tu bardzo wiele, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać.


W 2019 roku na Piwnych Podróżach pojawiło się tylko 45 wpisów. Znikoma ilość tekstów jest - jak wspomniałem wcześniej - spowodowana permanentnym brakiem czasu związanym z pełnieniem roli ojca i zawirowaniami zawodowymi. 45 to najmniej od 2012 roku - kiedy przez cały rok pojawiły się 23 posty - czyli właściwie czasów prehistorii bloga. Niemniej jednak z jakości wpisów akurat jestem umiarkowanie zadowolony. 2020 będzie na pewno lepszy, bo Hania jest coraz starsza, a i w pracy jakby znacznie spokojniej.

Daniel - zwycięzca Beer Cup 2019 i piwny podróżnik


Aż 20 wpisów dotyczyło organizowanego przez Śląski Oddział PSPD Beer Cup, którego byłem patronem medialnym przez cztery lata. Przez ostatni rok traktowałem to wydarzenie priorytetowo i czas, który miałem na bloga, poświęcałem właśnie na Beer Cup. Bardzo lubię tę imprezę. W styczniu zaczyna się piąty sezon katowickich bitew piwowarów. Nie polecam piwowarom, bo miejsc już dawno nie ma, ale polecam miłośnikom dobrego piwa. Najfajniejsze w tej imprezie jest regularne spotykanie całej masy bardzo pozytywnych ludzi. Niemniej jednak stosunek wpisów na blogu zmieni się w przyszłym roku raczej radykalnie.

Najważniejszym i najbardziej jakościowym wydarzeniem na Piwnych Podróżach był zdecydowanie Wielki Przegląd Porterów. W czasie jego trwania wypiłem i opisałem 120 polskich porterów - zarówno bałtyckich, jak i imperialnych. Ubrałem to w ładną formę i okrasiłem fajnymi zdjęciami. To coś unikalnego nie tylko w skali mojego bloga. Przy okazji przeprosiłem się porterami bałtyckimi, na nowo w nich zakochałem i rykoszetem odwiedziłem interesujący Browar Okocim. Już pracuję nad Suplementem do przeglądu. Będzie miał nieco inną formę i będzie pojawiał się na blogu regularnie. Bardzo dziękuję browarom, które postanowiły przysłać mi swoje portery. Bez Was byłoby trudniej!


Kontynuowałem wystąpienia na festiwalach, choć z uwagi na wspomniany brak czasu z kilku musiałem zrezygnować. Cieszy mnie, że mogłem wystąpić na Beerweek 05 w Krakowie, gdzie opowiadałem o browarach województwa małopolskiego. Dużą frajdę sprawiły mi też dwa wystąpienia o szkłach piwnych i porterach w czasie Silesia Beer Fest w Spodku. Podobno było widać, jak wielką przyjemnością były dla mnie te dwie prelekcje. Cieszę się i chętnie tam wrócę! Zaszczytem dla mnie było zaproszenie mojej osoby na wystąpienie do Browaru Alternatywa w Rudzie Śląskiej, gdzie opowiadałem o swoich alternatywnych podróżach.

Zdjęcie autorstwa Leszka - Leszka Piwny Fotoszop

Najważniejszym jednak pod tym względem wydarzeniem dla mnie był Rybnicki Festiwal Piwa. Festiwal może nie bardzo duży i prestiżowy, ale niewątpliwie jest to jeden z najbardziej klimatycznych festiwali w kraju. Po raz pierwszy w swojej karierze takie wydarzenie poprowadziłem, co jest kolejnym na liście niecodziennych doświadczeń w moim życiu (obok np. grania w jednym filmie z Rutgerem Hauerem i Michaelem Yorkiem). Zostałem więc blogerem-konferansjerem i choć stresowałem się tym bardzo, to już drugiego dnia czułem się bardzo dobrze.  Dużym sukcesem, który na pewno trzeba powtórzyć było przygotowanie piwnego teleturnieju Kraftowy Eliminator. Pomysł rzucił Artur Karpiński, który także wcielił się w Tadeusza Sznuka polskiego kraftu. Same przygotowania jednak to masa pracy w okresie wakacyjnym. Przygotowanie pytań i odpowiedzi, zorganizowanie nagród i uczestników teleturnieju spędziły mi sen z powiek. Było warto! Za wsparcie serdecznie dziękuję wszystkim browarom wystawiającym się w Rybniku. Była moc! W 2020 wracam do Rybnika z tą samą misją i będzie znacznie lepiej!

Kiedy pojawiła się opcja, by dołączyć się do prac nad przygotowaniem książkowego przewodnika po browarach, ochoczo rzekłem "No pewnie!". Tak oto Piwne Podróże dołączyły do parterów pierwszego takiego wydawnictwa od 10 lat. "Browary w Polsce. Przewodnik" z uwagi na kilka niedoróbek nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Moim zdaniem niesłusznie. Dla mnie to jednak był duży fun! Może kiedyś w innej współpracy mój udział w takiej książce będzie bardziej znaczący? Bo temat zasługuje na bardziej subiektywne potraktowanie.

W piwnicach Plznensky'ego Prazdroja

Na zaproszenie marki Pilsner Urquell pojechałem do Pilzna na chmielobranie i w ramach tej współpracy przygotowałem cztery teksty. Pojechałem w piwną podróż, zobaczyłem arcyciekawy browar, wziąłem udział w zbiorach na plantacji chmielu i poznałem świetnych ludzi. Opiłem się też świeżutkiego Pilsnera...

W Browarze Charma na Krecie

Za cel ubiegłorocznej zagranicznej rodzinnej eskapady obraliśmy Kretę. Z siedmiu działających tam browarów odwiedziłem pięć. Jeden był za daleko, a zresztą dowiedziałem się o nim dopiero na miejscu. Ostatni odpuściłem świadomie - restauracyjnak robi dokładnie jedno piwo, którego udało mi się spróbować w czasie zwiedzania Chanii. Samą Ketę bardzo polecam, wszystkie wpisy możecie zobaczyć tu (klik!). Ale to jeszcze nie jest ich koniec.



Nasze wakacje spędziliśmy znów na Mazurach, a ja przy okazji obskoczyłem okoliczne browary. Pierwszy raz byliśmy w Browarze Mazurskim, Browarze Północnym, Browarze Ukiel, jeszcze nieotwartym Browarze Chmury, a po raz kolejny w Browarze Kormoran. Przy okazji odwiedziliśmy sporo fajnych miejsc z jadłem, ale wpisy w większości czekają na swój czas na blogu.

Jak widzicie był to bardzo owocny rok, a kolejny będzie na pewno lepszy! Dzięki za to, że jesteście i za to, że dotarliście do końca tekstu! Życzę Wam tego, czego życzyłbym sobie: niesłabnącej pasji, miłości, spokoju, czasu dla siebie, wielu pięknych podróży i pozytywnych ludzi dokoła!

Zostawcie po sobie ślad w komentarzu, będzie mi bardzo miło!

Zobacz także

2 komentarze

Obserwatorzy