Beskydský pivovárek

08:00

Tylko dużym zbiegiem okoliczności nigdy wcześniej nie napisałem o tym browarze. Nigdy wcześniej bowiem tam nie dotarłem, pomimo licznych wizyt w okolicy. To przecież rzut beretem od najwyższego szczytu Beskidu Śląsko-Morawskiego - Łysej Góry (Lysa Hora), na której byłem kilka razy i bardzo blisko Radhoszczy (Radhost - klik). Beskydský pivovárek znajduje się 43 kilometry trasą na (z grubsza) południe od Cieszyna, w miejscowości Ostrawica (Ostravice). To taka mała morawska wieś otoczona górami, położona w pobliżu jeziora. Aż chce się wysiąść na niewielkiej, nowoczesnej stacji kolejowej i ruszyć przed siebie...


... kilka minut na południe wzdłuż drogi i dochodzimy do ogrodzonego terenu, na którym znajduje się browar. Wystarczy przejść przez metalową bramę i jesteśmy. Posesja jest spora, ale browar rzuca się w oczy od razu. To spora hala, do której nieco doczepiona jest karczma. Ona z zewnątrz nie wygląda szczególnie. W środku jest klasycznie czesko, więc też nieszczególnie ciekawie. Czasem odnoszę wrażenie, że Czesi mają jakiś podręcznik urządzania szynków i jednego dostawcę obrusów i zasłonek na cały kraj.


Wnętrze wygląda jakby "dekorator" nie mógł się zdecydować, czy postawić na nowoczesność (lampy, podłoga), karczmę (masywne ławy, stoły i krzesła, czy oldschool (ciemna boazeria, pnące się pod sufitem rośliny). Składa się z dwóch pomieszczeń, mniejszego z barem i większego, jaśniejszego z przejściem do kuchni. Co mi się spodobało? W mniejszym znajduje się okienko, przez które zajrzeć można do właściwej części browaru - widać sporą warzelnię, a także rysunek ze schematem procesu produkcji piwa.


"Na čepu" jest pięć piw - svetle, polotmave, żurawinowe i... dwa różne IPA - obie to tzw. czternastki (14°), na które ja mówię "bieda IPA". I to jest właśnie to, z czego znany jest Beskydský pivovárek. Niewiele jest u naszych południowych sąsiadów browarów opuszczających bezpieczne rejony klasyki i warzących style nowofalowe. Najdroższe piwo kosztuje 45 koron, czyli jakieś niecałe 8 złotych. Można pić.

Oba zamówione przez nas piwa były bardzo fajne, miały przyjemną, mięciutką podbudowę, tak charakterystyczną dla czeskich piw z małych browarów, poukładaną, niewielką gorycz (jedno było ciut bardziej gorzkie, ale nie wiem które) i owocowe aromaty. trochę owoców czerwonych, ciut cytrusów. Próżno szukać tu chmielowego buchnięcia czy potężnej goryczy. To zdecydowanie bardziej APA niż IPA, ale oba piwa bardzo przyjemne. Takie 6/10. Można wziąć piwo na wynos, oczywiście w litrowych PET-ach, a wybór jest większy niż z kija.

Szkoda że byłem totalnie skacowany po Brackiej Jesieni, a nasza wycieczka miała napięty program. Chętnie posiedziałbym dłużej i coś więcej wypił i zjadł. Póki co mam niedosyt, a samo miejsce zdaje się mieć potencjał, głównie jeśli chodzi o piwo.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy