Bracka Jesień 2017

10:02

Kolejna edycja cieszyńskiego festiwalu piwa już za nami. Chyba pierwszy raz Bracka Jesień miała konkurencję - i to od razu mocną! W Krakowie odbywał się One More Beer festiwal, choć ten akurat celuje w inną klientelę, w Łodzi Street Beer Festival, a na zachodzie Legnicki Festiwal Piwa. To tylko pokazuje, jak duże jest zapotrzebowanie na takie wydarzenia i jak kraft trafił na ulice. Pomimo konkurencji Bracka zaskoczyła liczbą nowych piw i egzotycznych wystawców - takich, którzy musieli te kilkaset kilometrów przejechać. Po raz pierwszy odkąd pamiętam aura nie jest już ciepłym latem, a faktycznym początkiem jesieni ze wszelkimi jej przejawami. Cieszyn ma jednak swoją magię, o czym po raz kolejny przekonali się Ci, którzy tu przyjechali.


Powyższe zdjęcie bardzo dobrze opisuje aurę, jaka towarzyszyła imprezie przez cały piątek. Temperatura powietrza bardzo się obniżyła, deszcz na zmianę padał, lał, siąpił, mżył i ogólnie było nieprzyjemnie. Na szczęście to Cieszyn. Kałuże sprawiły, że buty szybko przemokły. W konsekwencji w sobotę wróciła gorączka, ból gardła i zatok. Przemakały też namioty festiwalowe, z których zrzucana woda zalewała nieprzypadkowych przechodniów. W drugi dzień szczęśliwie nie padało, więc od razu było inaczej.


Wygranymi stoiskami były te, które zapewniały schronienie nie tylko sprzedającym, ale i przychodzącym po piwo. Miejsc do siedzenia było tyle co zwykle - problem w tym, że nie dało się zwyczajowo siedzieć na glebie. Na kolejną edycje warto rozważyć większą liczbę zadaszonych miejsc. 


Na Brackiej Jesieni są koncerty (jak zwykle nie słuchałem), wykłady i degustacje (nie brałem udziału, ale zawsze polecam), konkurs piw domowych (brawo Słoniu!), ale największą zaletą tego festiwalu są ludzie. Piwowarzy, browarnicy, piwowarzy domowi, miłośnicy piwa... Masa spotkań, rozmów i rewelacyjna atmosfera.


Fabrica Rara wróciła z uwarzonymi specjalnie na tę okazję piwami, które nie dość że powstały w Albrechtickim Pivowarze, to jeszcze w kooperacji z nim. Bardzo fajne IPA Franz, leciutkie i rześkie american wheat Sissi i sztos Double Exotic, czyli kwaśne double IPA. Popytałem Michała o to i owo, ale więcej może napiszę, jak już tam pojadę.


Profesja swoim Karuzelarzem zaskoczyła niejedną osobę. Lekko dzikie i dość mocno porzeczkowe piwo znalazło wielu fanów. W tym nas. Sprzedawane w kuriozalnych cenach (5 zł.) noniki z krasnalami rozeszły się ekspresowo. 

Pamiątkowe zdjęcie z człowiekiem instytucją. To Artur - Piwny Informator. Od wizyty na jego blogu rozpoczyna się planowanie każdej piwnej podróży.

Pinta przywiozła kooperacyjny B-Day 5.0 Fiesta Madziar - gose z arbuzem - bardzo fajne, ale gose (Rożkowe) z Browaru Spółdzielczego znacznie ciekawsze. Druga nowość ze Spółdzielczego - Gordyjskie to również bardzo interesujące piwo - brett barrel aged tripel. Polecam spróbowaniu. Z ciekawych rzeczy było nowy Lublin to Dublin - choć opisany jako rye stout i ponoć pierwszy słód żytni w irlandzkim O'haras, to smakuje jak wzorcowy FES. Świetne piwo.

Przyrost nienaturalny - "daj komuś aparat i chodź do zdjęcia"

Totalnie nie przemówiło do mnie Pszepełne, choć wiele sobie po nim obiecałem, rocznicowy imperialny porter Widawy to sos sojowy i maggi w potężnych ilościach, a na Vermonta z Dr Brew spuśćmy zasłonę milczenia. Ani to NE, ani smaczne piwo. 


Nie da się ukryć, że po raz kolejny najwięcej zabawy było na tzw. "alei piwowarów domowych". To tam polewały się największe sztosy, najciekawsze piwa i "wynalasky". To miejsce, które długo świadomie omijałem, bo tam kończy się życie i urywa film. Torf, bailingi powyżej 25°, kwasy, piwa wymrażane. 


Piwowarzy domowy wyciągają wszystko, co mają najlepsze. Konsystencja żytniego wina z Hołdy Chmielu zrywa papę z dachu. Nie piłem nigdy wcześniej takiego kisielu. Mega wrażenie. 

Dzięki za wszystkie miłe spotkania! Dodatkowo dziękuję Jackowi za obszerną fotorelację. To dzięki niemu mam więcej zdjęć ze swoją osobą. Wykorzystałem je w tej relacji. 

Zobacz także

7 komentarze

  1. Dzieki za relację i wykorzystanie kilku moich zdjęć. Nie wiem czy żałować,
    że mnie nie było w drugi dzień czy odetchnąć z ulgą.
    Aleja piwowarów domowych rok temu stała się dla mnie " aleją śmierci "
    czyli wypadałoby się cieszyć ale z drugiej strony żal. Pewnie za rok
    pojadę z postanowieniem omijania tego miejsca, żeby na koniec tam polec.

    pozdrawiam Jacek

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna relacja! Super się to czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za rok chyba trza chyba wcześniej pomyśleć i się farbnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Za rok nie ma innej opcji! Trzeba tam być :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.
    Nie lubię czytać na blogach o Brackiej Jesieni, gdyż zwiastuje to nadchodzącą jesień, której bardzo nie lubię. Niestety czas upływa stanowczo za szybko. Niewiem czy jestem za bardzo "pod wpływem" ale nie mogę doszukać się w tekście, czyj to rocznicowy porter jest niczym sos sojowy podbity maggi. Pragnąłbym zakupić owego wynalazku, z przeznaczeniem jako przyprawa do "dań i zup". I jeszcze jedno: Grand Czempion już nie jest wybierany?
    Pozdrawiam
    artur996

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda pora roku ma swój urok. Ja po pięknym lecie jestem gotów na jesień. A na Bracką zawsze.
      Rzeczywiście brakło browaru - już dopisałem. Chodzi o Widawę.
      Grand Champion został wybrany już w czerwcu. W okolicach Brackiej odbywało się jego warzenie. Tym razem będzie to New England IPA. Co ciekawe tzw. wice grand championem został Rye Wine. Ale nie słyszałem, w jakim celu to wyróżnienie. Może uwarzą?
      Pozdrawiam :-)

      Usuń

Obserwatorzy