Nowa Wytwórnia

16:00

Bohater tego wpisu to jeden z gorętszych tematów piwowarskich 2021 roku. Oto koncernowy Browar Okocim, którego właścicielem jest międzynarodowy moloch Carlsberg, otwiera nieopodal centrum Krakowa swój browar rzemieślniczy. Po co? Dla kogo? Pomysłów było sporo, ale chyba nikt nie spodziewał się takiego efektu, jaki widzimy obecnie. Tak wspaniałego! Serdecznie zapraszam do "samowystarczalnego miasta w mieście", gdzie zlokalizowany został browar Nowa Wytwórnia.

Dzień wolny w środku tygodnia, tak wyczekiwany jak niespodziewany, postanowiłem wykorzystać w najlepszy możliwy sposób. Nie tylko by zwiedzić browar, ale też zabrać dziecko do Krakowa. Przygoda to wielka, bo jedziemy autobusem, pociągiem, a po grodzie Kraka poruszamy się tramwajem. Umówiony z piwowarem nie dbam o godziny otwarcia i wycieczka przebiega bez pośpiechu. Z dworca głównego jedziemy na wschód dwa przystanki i mijając Browar Lubicz szybko jesteśmy na miejscu.

Miejsce to Grzegórzki, kiedyś podkrakowska wieś, dziś modna i popularna dzielnica Krakowa. Naszym celem jest Fabryczna City - jak wspomniałem powyżej - "samowystarczalne miasto w mieście", bo taki slogan wita nas przy wejściu na teren kompleksu. Fabryczna City powstała na terenie zrewitalizowanych zabudowań dawnej fabryki wódek Polmos i stanowi zbiór apartamentowców, zasiedlonych przez korporacje biurowców i lokali gastronomicznych. Jest hotel, basen i spa, siłownia i fitness, sala balowa i sale konferencyjne. Tu ma żyć i bawić się młody i bogaty "kraków".  Konceptów gastronomicznych, jak to się dziś w nowomowie pisze, jest sześć, a wśród nich Nowa Wytwórnia, browar warzący pod auspicjami Okocimia. Można się tego dowiedzieć z neonowego napisu lub kasetonu przed wejściem. Nikt tego nie chce ukrywać.


Część gastronomiczna Fabrycznej wygląda przepięknie skąpana w słońcu połowy lipca. Zachowano zabytkowy charakter fabryki dodając do czerwonej odsłoniętej cegły dużo czarnej stali i szkła. Klasyczny loftowy postindustrial, bardzo przy tym elegancki. Można się zachwycić tymi formami geometrycznymi. Ogród jest zaaranżowany bardzo ładnie, a granice między lokalami wydały mi się umowne. Podoba mi się rozpełzająca się zieleń, sugerująca, że za jakiś czas przejmie jeszcze większy obszar ogrodu.

Restauracja znajduje się na dwóch poziomach - zero i minus jeden. To co najważniejsze rzuca się w oczy od razu i wyróżnia lokal - to ogrodzone otwory w podłodze. Zaglądając w ten bliższy baru możemy zobaczyć właściwie całe serce browaru - warzelnię i tankofermentory, kompaktowo wkomponowane piętro niżej. Nic nie jest zasłonięte, a czyściutka błyszcząca stal świetnie komponuje się z charakterem miejsca. Ten jest rozwinięciem stylistyki loftowej w eleganckim, choć prostym wydaniu. Bardzo przyjemne wrażenie robi długi bar ozdobiony zielenią butelek, biel ścian upstrzona fikuśnymi industrialnymi formami punktów świetlnych i jasne drewno, które wraz z subtelnym oświetleniem (kontrastującego ze słońcem próbującym nas rozpuścić) tworzy bardzo ciepłą atmosferę. Przed drugi otwór szerokimi schodami schodzi się niżej, do piwnicy. Jest rzecz jasna nieco ciemniej, ale wraz z zapalaniem kolejnych świateł wyłaniają się liczne stoliki. Tu postanowiono pozostawić oryginalne ściany po fabryce. Tu także w niewielkim pomieszczeniu za oknem znajduje się niewielki na razie program beczkowy (choć to oczywiście dość górnolotne określenie na kilka beczek z imperialnym stoutem i... porterami bałtyckimi!).

Choć wszystko doskonale widać z góry, bardzo lubię wszystko zobaczyć z bliska. Szczególnie, że mam ze sobą najlepszych przewodników - dwóch piwowarów browaru. Czekali na mnie Paweł Poręba i Dawid Padoł. Obaj z wykształcenia i z - hehe - pasji piwowarzy oraz miłośnicy piwa. Dzięki nim mogę zobaczyć każdy zakamarek, browaru oczywiście. Dokładnie opowiadają o początkach browaru, stanie obecnym, wolnej ręce do warzenia i stopniu zaangażowania Okocimia w Nową Wytwórnię.


Muszę przyznać, że wygląda to tak, jakby Okocim wyłożył sporą kasę na topowy sprzęt i zrobił wszystko dokładnie tak, jak trzeba, by było najlepiej. Dzięki temu zyskał mały browar, który może wykorzystywać wizerunkowo, bo działa w wysokiej klasy restauracji, praktycznie w środku Krakowa.

Sprzęt pochodzi od angielskiego producenta SSV (Stainless Steel Vessels) Limited i jest najwyższej jakości. Trzynaczyniowa (Paweł mówi, że takie dwa i pół naczynia) warzenia o wybiciu 5 hektolitrów, dziesięć unitanków o pojemności 10 hl. W tankach odbywa się fermentacja, leżakowanie, a potem prowadzony jest z nich wyszynk. Wszystko połączone jest na sztywno, a jakiekolwiek przepompowywanie ograniczone jest do minimum. Końcówki tanków zlewane są do kegów, by zrobić miejsce nowemu piwu.

Tu dochodzimy do najważniejszej kwestii - kto decyduje o tym, co jest warzone. Jeśli myślicie, że to wieki i zły Okocim/Carlsberg mówi co i jak, to się mylicie. Piwowarzy przekonują, że nikt im się nie wtrąca i mogą warzyć, co chcą, a przede wszystkim jak chcą. W związku z tym, że piwo ma się sprzedawać w restauracji muszą oni dostosować się jedynie do klienta. Tu oczywiście potrzebny jest mądry restaurator. Dzięki temu najlepiej sprzedającym się piwem - nawet lepiej od pilsa - jest cold IPA. Browar musi działać tak, by klienci i restaurator byli zadowoleni. Okocim wykorzystuje to miejsce wizerunkowo, przywożąc tu wszelakich gości Carlsberga i dumnie pokazując swój minibrowar. Jak dla mnie to może tak pozostać.

Piłem kilka piw - na desce wjeżdżają zawsze te same. Całkiem w porządku Pils, hazy IPA, która jest bardzo stylowa i tym samym nie należy do moich ulubionych (ale do IPA wracam zaraz), Pszenica Mango Marakuja, czyli teoretycznie hit sprzedaży, bo mega owocowe (wiadomo, dodatek droższych owoców, nie tanich aromatów) i rześkie (a upał tego dnia był okrutny), ale przede wszystkim kwaskowe na tyle, że zapytałem, czy zakwaszane (nie było, kwaśność tylko owocowa) i American Wheat - styl, który może dla mnie nie istnieć miał na tyle dużo goryczy i ameryki, że wpiłem ze smakiem. Najbardziej smakowało mi jednak to, co piłem dodatkowo na ekskluzywnej wycieczce - Cold IPA, o czystym profilu uwypuklającym bardzo fajne owoce, wytrawne i bardziej gorzkie niż 90% rzemiosła, a następnie podwójnie chmielone (nowość!) DDH Cold IPA - jeszcze bardziej gorzkie, taki west coast o znacznie bardziej rozbuchanym aromacie - połączenie, na które zawsze czekałem. Choćby dla tego piwa warto tam jechać, a to przecież tylko jedna z bardzo wielu zalet. Jeszcze były Hazy IPA w dwóch odmianach Single Hop - Amora Preta (bardzo ciekawy profil owocowy) i Galaxy (klasycznie winogronowy).

Pozwiedzałem jeszcze zaplecze będące mokrym snem kolekcjonerów, na których ponoć opiera się polski kraft. Mogę więc powiedzieć, że widziałem wszystko. Zjadłem nachosy, które okazały się za ostre dla mojego dziecka, zachwyciłem się podarkiem w postaci trzech różnych imperialnych porterów (podstawka, kawa i beczka), otrzymałem zaproszenie na kolejną wizytę, z którego na pewno skorzystam.

Nowa Wytwórnia jest fantastycznym miejscem ze świetnym piwem. Kropka. Serdecznie wam to miejsce polecam, sprawdźcie sami, wyróbcie sobie opinie. Myślenie o tym miejscu w kategoriach tylko Okocimia byłoby bardzo krzywdzące dla niego.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy