Tripel Karmeliet - belgijskie złoto

22:40

Ten klasztorny tripel powstaje w belgijskim rodzinnym browarze Bosteels (nota bene browar to brouwerij - sądzę, że Dariusz Szpakowski przeczytałby to na co najmniej 8 sposobów, z czego pierwsze cztery to: Lewandowski, Lewandowski, Lewandowski i Lewandowski). W browarze tym powstaje chyba najbardziej znane belgijskie ale - Kwak, słynne za sprawą specyficznych pokali, z kulą u podstawy oraz stelażem utrzymującym je w pionie.

Kształt pokali nawiązuje do tych stosowanych przez belgijskich woźniców,
którzy mogli sobie piwo "zawiesić" na wozie i nie ulewało się z niego.
Ale nie o tym dziś. Dziś Tripel Karmeliet. Przyjechał do mnie, tak jak kilka innych wprost z Belgii. "Cześć kuzyn, stoję w sklepie, jest tu: i tu cała litania piw, którą przerywałem sporadycznie mówiąc: weź to". To oczywiście była Karolina. Jak wygląda, jak smakuje (piwo, bo o młodej danych nie mam)? Zapraszam dalej!



Piwo dosyć mocno pokrywa się białą dziurawiącą się pianą, która dosyć szybko zdaje sobie sprawę, że Polska to nie miejsce dla niej i znika. Kolor to czyste złoto, aż miałem ochotę wbić zęby i sprawdzić, czy to metal szlachetny w rzeczy samej. Jest delikatnie mętne, jakby zamglone. Tripel Karmeliet jest dosyć mocno wysycony. Bąbelki szczypią w język i  musują w piwie. Zapach to rozkosz dla nosa - banany, wanilia i cytrusy. Te pierwsze są mocno wyczuwalne w smaku. To za sprawą wyraźnie będącego na pierwszym planie słodu pszenicznego. Poza nim są jeszcze dwa, czym twórcy chwalą się na etykiecie, jęczmień i owies. W smaku dochodzi kolendra i pierniki. Warto pamiętać, że piwo to zawiera 8,4% alkoholu, więc mimo że małe, to efekt jest znaczny. 


 Podsumowując: to wyśmienite piwo, które wypiłem z ogromną radością i uznaniem. Na koniec zostawiłem sobie etykietę - przepiękna, jedna z najładniejszych jaką widziałem, genialna.

Zobacz także

1 komentarze

Obserwatorzy