Podhalańskie upiory

08:00

Jeśli wybieracie się na Podhale, to koniecznie zabierzcie swoje piwo. W żadnym wypadku nie liczcie na to, że uda wam się wypić coś dobrego i lokalnego. Przy okazji długiego weekendu spędzonego w Tatrach (polecam zimą!) i na termach (polecam Banię!) zdecydowałem się odwiedzić dwa lokalne browary, z którymi z różnych powodów nigdy nie było mi po drodze. O obu piszę w jednym poście, bo są bardzo do siebie podobne, ale też szkoda mi się rozmieniać na drobne, gdy liczba zalet jest króciutka.


Zapraszam do Browaru Watra w Zakopanem i Browaru Zadyma w Szaflarach. Będzie o pstrokatym wystroju, pseudo regionalności i oczywiście o piwie. Niby rzemieślniczym, ale to potwarz dla rozwijającego się u nas kraftu.

Będąc w Tatrach z dzieckiem udało nam się wejść na Rusinową Polanę, skąd zwykle roztacza się widok niezasłonięty nisko zawieszonymi chmurami, a nazajutrz doczłapać do Siklawicy w Dolinie Strążyskiej. Pogoda szczególnie drugiego dnia dopisała, ale ogólnie wysiłek sprawiał, że chętnie wybieraliśmy się na jedzenie i degustację do wspomnianych browarów.
Browar Watra


Ogromny, zlokalizowany w centrum Zakopanego, lokal z zewnątrz odpycha. Przypomina socrealistyczny kloc udekorowany tanią cepelią i ohydnymi migającymi neonami, które mi bardziej kojarzą się z katowickim kebabem niż browarem restauracyjnym w sercu gór. Nic to, to wszak piwo jest najważniejsze. Warto wspomnieć, że budynek browaru przetrwał pożar dwa lata temu. Dość szybko jednak wznowiono tam działalność warzelniczą.


Warta jest bardzo dużą, ruchliwą i gwarną restauracją. Wnętrze to swoiste połączenie dyskoteki (bo odbywają się tam one), sali weselnej i pseudo góralskiej karczmy (masywne jasne drewno i "baranie skóry"). Jawnie gardzę każdym z elementów składowych, a całość tworzą one kuriozalną i nieprzytulną. Czułem się trochę jak w lotniskowej lub dworcowej knajpie, a uczucie to pogłębiały samochody na ruchliwym skrzyżowaniu za oknem. Sprzęt do warzenia wygląda jak wciśnięty na siłę, ale już tanki z gotowym piwem prezentują się bardzo ładnie za wielką szybą. Plus także za dużo miejsca do zabawy dla dzieci. 


Jedzenie było ok, ceny w porządku jak na centrum wieśniackiej i nowobogackiej Polski (tak, chodzi mi o Zakopane), ale nic nie urywało dupy. Niemniej jednak pojadłem i mogłem spokojnie degustować.


Nie chce mi się specjalnie rozpisywać o piwach, bo nie ma o czym. Miodowe słodkie jak fiks, ale mimo to całkiem przyjemne i pachnące naturalnym miodem i kwiatami. 5/10. Pszeniczne bardzo nijakie, wodniste z lekko jedynie zarysowaną nutą bananową. 4/10. Marcowe to potwarz dla tego stylu. Może nie jest najwdzięczniejszy, ale na pewno nie powinien przypominać karmelowej wody. 3/10. Najciekawszy okazał się Helles. Solidny z niego pils. Bardzo ładnie i przyjemnie zbożowy, ale jednak ze sporą i ułożoną goryczką. 5/10.

Browar to była jedyna rzecz, która mogła mnie ściągnąć do tej mieściny pełnej smogu, wiochy, billboardów, błyskotek i turystów. Polecam omijać Zakopane w drodze w Tatry, jak tylko się da.

Browar Zadyma


O ile postawienie "góralskiej" karczmy przy Zakopiance ma sens, o tyle zrobienie w niej browaru już zastanawia. Totalne peryferie i jednocześnie przemysłowa strefa Szaflar to nie jest miejsce, gdzie ktoś może przyjść na piwo, tu trzeba przyjechać. No i ten karczemny sznyt, na który jestem tak uczulony. Wyrosło tego bezsmakowego badziewia w naszym kraju tyle, że ze świecą szukać góralskiej karczmy stworzonej z poczuciem gustu. Widzicie zresztą, jak z zewnątrz prezentuje się ten klocek.



Czy drewniane belki i masywne stoły wystarczą, by miejsce stało się góralską karczmą? Nie będę odpowiadał. Diabeł tkwi w szczegółach, a te się nie kleją. Wnętrze jest zimne i nieprzytulne, a że jeszcze było mało ludzi, to robiło nieco straszne wrażenie. Jako browar wygląda też średnio. Warzelnia wstydliwie schowana za brzydkim barem, a leżaki w podziemiach niedostępnych dla klientów, choć nalegałem. Może jakbym trafił piwowara... Przejdźmy do plusów. Ok - firanki są ładnie zawieszone. Jeśli chodzi o jedzenie to ono znów nie robi wielkiego wrażenia, ale na pewno jest przyzwoite i cenie przystępnej. Najedliśmy się. Przejdźmy więc do piwa.



Gdyby te kompletnie nudne, warzone wszędzie style były zrobione dobrze, to nie można by się do tego przyczepić. Tu jednak porażają swoją nijakością. Nawet miodowe jest mało miodowe. 4/10. Ciemne bardzo mocno zbożowe, lekko karmelowe i dość nijakie. 4/10. Pszeniczne było płaskie i mocno słodowe. 4/10. A tylko jasne mogło się jakoś obronić, choć chyba tylko w starciu z korpolagerem. Lekka goryczka i czysty profil słodowy. 5/10. Sezonowego akurat nie było. Tu dostawiliśmy duże Jasne. 

Obu miejsc w żadnym wypadku nie polecam piwoszom. Co do jedzenia trudniej mi się wypowiedzieć, bo może są inne lokale w okolicy, gdzie można zjeść dobrze. Co do klimatycznych karczm to polecam taką znalezioną przypadkowo w Białce Tatrzańskiej, bodaj Zajazd Białczański. Z klimatem, ale bez tego pseudo góralskiego zadęcia. Tylko piwa tam nie było, ale za to żarcie przepyszne. Dwie najlepsze w moim życiu karczmy widziałem jednak na Mazurach. Były to Karczma Stara Kuźnia w Miłkach i Gospoda pod Czarnym Łabędziem w Rydzewie. Tam zgadzało się wszystko - klimat, wystrój, żarcie, ale niestety ceny też się zgadzały...

Zobacz także

2 komentarze

  1. Jak miło się to czyta! Jakbym siebie czytał! Normalnie, chciałbym Cię wyściskać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięęęki. Przejrzałem sobie Twojego bloga i zazdroszczę pedałowania. Jeździłbym tak jak Wy.

      Usuń

Obserwatorzy