Wielopak #12

08:30


Dziś wpis, do którego piwa piłem dawno temu, opisałem sobie dawno temu i nie miałem czasu postawić kropki nad i. W międzyczasie świruje jeszcze komputer - stąd duże opóźnienie, a takich piw i tekstów jest cała masa. Może uda się tematy jak najszybciej ogarnąć, bo generalnie czasu na blog coraz mniej.

Parabellum z Kraftwerka to cascadian dark ale. Modny styl i w założeniu piwo pijalne. A jak w rzeczywistości? Piękna drobniutka piana elegancko wieńczy piwo, którego czerń wręcz zasysa  światło. Dominuje tu mocny zapach iglaków, który przełamywany jest lekką nutą czekoladową. Parabellum jest rześkie, ale właściwie to lekkie. Mimo to sprawia wrażenie dosyć pełnego, jest aksamitne i wydatnie gorzkie. Nie jest to przy tym gorycz męcząca. No fajne to piwo, ale nic nowego czy wybitnego... Piło mi się fajnie, ot.



Farmer  to american wheat - piana robi się ładna, ale się dziurawi szybko. Jest żółte, opalizujące, ale nie bardzo mętne. W aromacie słodowy profil podbity jest grejpfrutem. Jest słodko kwaśny i wyczuwalnie goryczkowy w miły sposób. Fajnie wypełnia i okleja paszczę. W zapachu mocna i dominująca limonka - podoba mi się ten zapach. Jak na styl, to nawet da się pić;) Czytaj: jest dobre.

Bulkers - Inwazja Jaszczurów to debiut pod postacią New Zealand brown IPA. Miałem wypić na Baraniej Górze, ale zabrałem zbyt wiele piw, jak na jedną wyprawę (tak, to możliwe!) i wypiłem w domu. Ma ładną beżowa i trwałą pianę oraz brązową barwę z burgundowymi prześwitami. W aromacie są czekolada, chmiel iglakowy oraz lekka nuta orzechów laskowych. Komponują się ładnie. W ustach średnia pełnia, raczej niskie wysycenie. Dosyć gorzkie, ale odczucie goryczy na pewno obniżone przez słodkawy posmak czekolady i karmelu. Są orzechy znów. A nawet leciutka kwaskowość kawowa. Fajne piwo w klimacie Brown Foota. Dla fanów. Choć gorycz chyba jednak mniejsza.

Zielone z Browaru Twigg to moim zdaniem bomba tego zestawienia. Piwo, które mógłbym pić codziennie i chętnie bym do niego wracał. Posmakowało mi bardzo. To foreign extra stout uwarzony wspólnie z piwowarami domowymi Piotrem Przemirskim i Kacprem Kulpą. Twiggowi udało się uwarzyć klasycznego mocnego stouta, który jest dokładnie tym, czym powinien być. Niczym więcej, niczym mniej.W zapachu świetnie układają się kakao z gorzką czekoladą oraz paloność z truflami. Smak to solidna pełnia i moc ciemnych słodów. Mnie bardzo odpowiada niskie wysycenie tego piwa. Wszystko poukładane, dużo dobrej roboty... - jak zaśpiewałby Kazik. Ogólnie jest świetnie!

MAXIM to session IPA z Kraftwera. Bardzo słodka IPA, która swoją strukturą nasuwa skojarzenia bardziej z ciężkim barleywine.Piwo wygląda bardzo ładnie i takoż pachnie, choć z czasem zapach zaczyna męczyć, tak samo jak męczy dziesiąta zjedzona landrynka. Choć piwo jest słodkie, pozostawia słodkawy posmak, to jest i dosyć mocno goryczkowy. Ogólnie jednak landrynkowość sprawia, że picie staje się męczące. Zwyczajnie za słodki i za ciężki ten session.


Czarny Mustang z Artezana to american stout w bardzo dobrym wydaniu. Wszystko się tu zgadza. Piękna brązowa barwa z doskonałą pianą. Zapachu i smak, w których dominuje czekolada, przełamana amerykańskim chmielem, ale jednak intensywna i wyrazista czekolada. Zgadza się też mocna paloność w tle. Rewelacyjne piwo. Flagowy produkt z Błoni.


Koniec końców wyszła bardzo smaczna paczka. Problem z nią jest tylko jeden - w tym momencie piwa są pewnie nieosiągalne. W przypadku dwóch z nich powoduje krwawienie moich stygmatów. Przegranym jest dziś Kraftwerk, wygranymi Twigg (zaskoczenie) i Artezan (bez zaskoczenia).

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy