Silesia Beer Fest - nowa nadzieja

09:31

Nie ukrywałem do tej, że dosyć dużo obiecywałem sobie po pierwszym festiwalu piwa na Górnym Śląsku. Z wielu powodów, z których najważniejszy odnosił się do potencjalnych odwiedzających - GOP (Górnośląski Okręg Przemysłowy) to wszak największe skupisko ludzi w naszym kraju, czyli - w teorii - najwięcej gości, a Ci - w teorii - powinni przyciągnąć dużą liczbę wystawców. Bardzo lubię gdy praktyka idzie w parze z teorią, więc z radością mogę odtrąbić ogromny sukces pierwszej edycji SBF i już zacieram łapki na kolejną edycję. A dlaczego uważam, że Silesia Beer Fest był zacną imprezą?


Po pierwsze ludzie. To chyba najbardziej oczywista odpowiedź, bo to oni zawsze tworzą atmosferę każdej imprezy, a szczególnie dopisali. Na festiwalu pojawili się przedstawiciele śląskich multitapów (Absurdalna ze stanowiskiem piwnym, Browariat z masą świetnych piw, Kontynuacja z ośmioma kranami, Dobry Zbeer z piwem rozmaitem), bardzo licznie reprezentowane browary (nie będę się starał wymienić wszystkich - zobaczycie sobie to, co wypiłem) łącznie z właścicielami, piwowarami i inicjatorami, występujący w skupiskach blogerzy, piwowarzy domowi, a nawet nieanonimowi użytkownicy browar.bizu. Spotkałem więc całą watahę przesympatycznych ludzi, rozprawialiśmy o smakach, śmialiśmy się z suchych żartów, a kilka osób wygłosiło nawet prelekcje.


Po drugie miejsce. Bogucicka Fabryka Porcelany, choć położona nieco na uboczu, okazała się genialnym, industrialnym miejscem. Spokojnie można by tam nakręcić film o Stalingradzie lub Sarajewie w wiadomych okresach. Surowe pomieszczenia i odrapane ściany przydały imprezie iście hipsterskiego sznytu, a każde zdjęcie otrzymywało od razu +6 do klimatu. Fabryka to z jednej strony zadupie, a z drugiej bliskość przecinającej Katowice drogi szybkiego ruchu, 7 minut spacerem od międzynarodowego dworca kolejowego, na którym zatrzymywał się mój pociąg z Sosnowca, a także specjalny autobus, który do późnych godzin nocnych woził ludzi z i do centrum.


Po trzecie forma imprezy. 3 dni to strzał w dziesiątkę, choć z perspektywy czasu (i tak nie byłem trzeciego dnia, bo mi się jakiś syfilis przyplątał) zastanawiam się, jak ja dawałem radę pić na Birofilii od rana do wieczora dwa dni z rzędu. Tutaj wizyta pierwszego dnia i intensywne degustowanie sprawiły, że dnia kolejnego bolało mnie gardło i kręciła się głowa. Na brak atrakcji nie można było narzekać. Prelekcje, konkurs piwowarów domowych, piwna matura, spontaniczny turniej piłkarzyków rozgrywany przez wystawców, a wszystko to w atmosferze dobrego piwa i smacznego jedzenia.

Po czwarte piwo. Nawet ja nie spodziewałem się takiej liczby dobrych piw, a przede wszystkim piw, które były dla mnie nowościami. Nie spróbowałem oczywiście wszystkich, które chciałem wypić... A co piłem?

Piwo festiwalowe czyli Imperial Pils uwarzony w Browarze Camba oczywiście we współpracy z Browariatem. Zanim jeszcze zdążyłem cokolwiek powiedzieć Dawidowi na powitanie ten już napełnił mój kielich płynem. Co mogę o nim powiedzieć? Ano że smakuje jak mocny lager powinien smakować. Dosyć spora podbudowa słodowa wsparta była ziemistym chmielem i kompletnie nic ponadto. Do wypicia i zapomnienia jak właściwie cały ten styl. Do bezrefleksyjnego picia się nie nadaje, bo stanowczo zbyt mocne.


Paweł - piwowar Minibrowaru Reden z Chorzowa - napełnił moje szkło Sputnikiem, który jako pierwszy wystrzelił mnie w kosmos. Sputnik to cherry wheat, czyli piwo pszeniczne leżakowane z owocami wiśni. Nut pszenicznych w tym nie było żadnych i bardzo dobrze! Piwo zostało zdominowane przez wiśnie, które przydały mu kwaskowości, pestkowej wytrawności w posmaku i przyjemnej wiśniowej słodyczy. Dla mnie rewelacja. Jedno z ciekawszych piw na festiwalu. Chętnie pijałbym je częściej!


Browar Roch to zupełnie nowy fizyczny browar rzemieślniczy z Nowych Rochowic (Dolny Śląsk, Góry Kaczawskie). Żal byłoby nie sprawdzić, czym Panowie chcą się pochwalić - nie osobiście, bo piwo lała Kontynuacja. Wybrałem Marwari - to session IPA o ekstrakcie 15° i goryczy na poziomie rzekomo 60 IBU. Chyba przestanę lubić ten styl piwa, bo co z tego że jest smacznie i owocowo, skoro gorycz jest stanowczo zbyt nisko i mało wyczuwalna, jak na IPA. IPA z założenia ma być goryczkowa, a lżejsza jest APA. Gęstsze i ułożone piwo jest po prostu nudne. Choćby było smaczne.

Absolutnie zajebistym piwem okazał się Night Wolf z Browaru Szpunt, któremu zdecydowanie na dobre wyszła zmiana stylistyki etykiet. Najnowsza wygląda rewelacyjnie! A samo piwo wyśmienite. Night Wolf to whisky stout o gęstości 15° blg. Jest bardzo przyjemnie wędzony (torfowo, to taka bandażowo-kablowa wędzonka), czekoladowy i kawowy. Jest to raczej słodkawy stout z lekką goryczką w posmaku. Mimo że nie leżakował w żadnej beczce, to jednak wyobrażałem sobie drewniane nuty na moim języku. Ma bardzo wysoką pijalność i jest po prostu świetny. Czarny koń festiwalu. To był zresztą festiwalowy debiut chłopaków ze Szpunta, bardzo dobry debiut!

Przyszła kolej na dwa piwa z browaru, który poczyna sobie bardzo odważnie na scenie kraftowej i obrał interesujący kierunek. Z zawierciańskiego Browaru na Jurze najpierw wyżłopałem Cherry Lady. Wiśniowa dama to bardzo fajne, nieprzesadzone piwo kwaśne. Dlaczego nieprzesadzone? Otóż dlatego, że prawdopodobnie może smakować szerokiej publice. Jest oczywiście kwaśne, ale przy tym słodkawo owocowe, lekko pestkowe i w ogóle bardzo, bardzo smaczne. Nie tak smaczne jednak, jak inne kwaśne piwo z pewnego angielskiego browaru, które wypiłem później.

Na zdjęciu obok Tomasza Biroholika jest kolejne piwo z Zawiercia. Kwas Pruski, a to interpretacja stylu berliner weisse. 3,5% alkoholu i bardzo intensywna, cytrynowa kwaśność to doskonałe i mega pijalne połączenie.Zapewnia długi finisz, ma mało ciała i pozostawia uczucie rześkości. Jestem pod wrażeniem kolejnego kwaśnego piwa z Zawiercia. Kiedy dorzucimy do tego piękną, wyróżniającą się etykietę i świetną nazwę, to otrzymujemy produkt kompletny.

Najlepszym kwasem i jednocześnie piwem imprezy w moim odczuciu okazało się piwo angielskie. Przed wami The Kernel i London Sour Raspberry - jak stwierdzał napis zieloną kredą na tablicy aged two months with british raspberry. To piwo jest naprawdę kwaśne. Nie bierze jeńców. Jest przy tym mocno malinowe, a w posmaku dochodzi kwasek cytrynowy. Maliny, maliny, maliny. Nie ma wątpliwości, że to rewelacyjne piwo! Daniel - w tle - nie przesadzał zachwalając.

Kolejne piwo było także bardzo dobre. Ale to drugi biegun piwowarstwa, bowiem Minibrowar Reden zapraszał na swoje piwo leżakowane w beczce po whiskey (Jack Daniels) - Wostok - whiskey barrel aged stout. Paweł na szczęście nie puszczał piwa przez schładzarkę, więc start Wostoka nie musiał być opóźniony i można było pić bez rozgrzewania silników. Piwo jest 7 razy lepsze niż Birbant z beczki pity tydzień wcześniej, którym można było kleić tapety. Wostok też się jeszcze ułoży, ale i tak nieprzyjemne nuty były minimalne. Generalnie w tych 20° blg i 9% alkoholu dominowała czekolada, a w posmaku zostawały mocne nuty waniliowe. Czad!

Na zakończenie pierwszego dnia i niejako na wynos w drodze na pociąg wziąłem Papryka Swayze z Browaru Hopium. To całkiem podgryzające gardło american pale ale. Chciałbym napisać o nim coś więcej, ale po pierwsze było zimne, a po drugie picie w drodze nie sprzyjało rozkminie. Na pewno papryczki były wyczuwalne dosyć wyraźnie.


Sobotę rozpocząłem od zaskakującego american amber ale. Hica z Browaru Hajer zadziwia wędzonym słodem w zasypie. Najlepsze jest jednak to, że jak się piwo ogrzeje, to nawet całkiem intensywne nachmielenie, przejawiające się w aromacie żywicy i cytrusów, nie przykrywa tej wędzonki. Bardzo ciekawe to piwo, złożone i bardzo dobre biorąc pod uwagę nie najciekawszy style.

Ciekawym piwem okazał się Dżin z zagranicznego Kraftwerka. To american pale ale uwarzony z dodatkiem herbaty earl grey oraz hibiskusa. Już w aromacie ta herbatka daje o sobie znać, podobnie jak wyraźne nuty ziołowe. Koegzystuje to zapachami chmielu - cytrusami i słodkimi owocami egzotycznymi. Piwo jest lekkie i przyjemne, a w finiszy wytrawne i grejpfrutowe. Niby dobre, ale szału nie ma.

Kolejne piwo to jedno z dziwniejszych doświadczeń aromatycznych. Na Beer Geek Madness 3.0 Birbant przygotował Saison Curry Wurst, a ja wypiłem go w Katowicach. Muszę przyznać, że trzeba mieć odwagę, aby uwarzyć piwo, które pachnie jak wspaniała zalewajka. No ale piwo to nie zupa. Wędzonka objawiająca się nutami kiełbasy, a do tego przyprawy, sprawiła, że miałem wrażenie, iż spożywam sobotni obiad, a zaraz wjedzie drugie danie. Dziwny to saison i kompletnie nie moja bajka.


A teraz na jedyne piwo, którego nie dopiłem i wylądowało w wiadrze. Stężenie masła w czeskim IPA z Beer City było tak wielkie, że spokojnie można nim było smarować pajdy i rzucać na to szynkę. Smoka nie byłem w stanie pić. Zaraz pobiegłem po piwo, które wróżyło ciekawsze doznania smakowe...


...i Adzia nalała mi Specyfika z Artezana, co okazało się wyborem trafnym. To świetne double IPA - ciężkie, gęste, tęgie. Jest tu i moc słodyczy pod postacią owoców egzotycznych i cytrusów, których zagęszczenie przywodzi na myśl barleywine, i potęga goryczy. Całość tworzy mocną, ale dobre wyważoną mieszankę, która całkiem zabiła maślankę w mojej paszczy.

A na ostatnie przepłukanie gardła przed powrotem do domu pod kołdrę i przed zalekowaniem wypiłem CRASH!!! ze świętochłowickiego Redenu. To american weizen o gęstości 12°. Specyficzne połączenie piwowarstwa niemieckiego, objawiającego się aromatem bananów i przypraw, a także amerykańskiego, bo nowofalowe chmielenie jest całkiem wyraźne. Przyzwoite to piwo do wypicie ze smakiem i zapomnienia.



Podsumowując SBF był w moim i (z tego co widziałem i czytałem) nie tylko w moim odczuciu sporym sukcesem, szczególnie że tydzień wcześniej w Krakowie słyszałem głosy wieszczące katastrofę. Silesia Beer Fest zjadło Beer Weeka na śniadanie i popiło imperialnym pilsem.

Zobacz także

5 komentarze

  1. Jak zawsze zajebiste foty :-D :-D :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym największym skupiskiem ludzi to już nieprawda. GOP pod koniec XX i w XXI wieku bardzo dużo ludzi opuściło. Obecnie największą aglomeracją w Polsce jest warszawska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.aglomeracja.holdikom.com.pl/LinkClick.aspx?fileticket=cdEIcLfnxUc=&tabid=98
      Ja znalazłem to (chyba 2010), ale wrzuć proszę jakieś inne dane, to chętnie się przyjrzę, bo nie sądziłem, że aż tak mogło się to zmienić.
      Zgadzam się z tym, że stąd ludzie spitalają.

      Usuń
  3. Chcesz powiedzieć że SBF jest lepszą imprezą niż beerfest w Parku Śląskim? No nie uwierzę ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy